Kryzys finansowy daje się we znaki rynkowi nieruchomości w Stanach Zjednoczonych. Jak oceniają analitycy, tak źle nie było od zakończenia II wojny światowej. Liczba nowo wybudowanych domów za oceanem jest najniższa od 63 lat. A to kolejny dowód na to, że amerykańska gospodarka pogrąża się w kryzysie.

Kłopoty amerykańskiego rynku nieruchomości mają dwie przyczyny. Amerykanie nie budują nowych domów, bo nie mają na to funduszy. Kryzys bankowy spowodował zamrożenie wszelkich kredytów. Firmy developerskie nie stawiają więc nowych budynków, bo nie miałyby ich komu sprzedać. Dodatkowo ceny nieruchomości szybko spadają – do tej pory średnio o 20 procent, ale to podobno jeszcze nie koniec.

Zdaniem ekonomistów, sytuacja może się trochę poprawić, gdy do banków dotrą pieniądze z rządowego planu ratunkowego. Nie można się jednak spodziewać, że przy obecnej atmosferze Amerykanie zaczną szybko brać kredyty i inwestować w nowe domy. Dlatego zatrzymanie spadku cen nieruchomości może nastąpić najwcześniej w połowie przyszłego roku, a ich odbicie – dużo później.