Afganka Suraja Szahidi, właścicielka studia tatuażu w stołecznym Kabulu, stara się walczyć z tematem tabu, jakim są tatuaże. Swoje studio prowadzi samodzielnie od 1,5 roku. Jej praca wiąże się jednak z ryzykiem: talibowie grożą jej śmiercią.

Suraja podejmuje codziennie ryzyko, decydując się na przyjęcie kolejnego klienta. Wielokrotnie już otrzymywała pogróżki w związku ze swoją pracą.

Jak podaje agencja Reutera: "Suraja jako samotna kobieta pracuje z mężczyznami, co w Afganistanie nie jest tolerowane".

Uruchomiła swój biznes ok. 1,5 roku temu. Na klientów nie narzeka, choć ma świadomość, że w ultrakonserwatywnym kraju, jakim jest Afganistan, tego typu praca nie spotka się nigdy z pozytywnymi opiniami wśród lokalnej społeczności.

"Ludzie w Afganistanie twierdzą, że robienie tatuaży to haram" - mówi 26-latka, nawiązując do określenia, które oznacza sprzeciwianie się zasadom islamu. "Dla mnie nie ma znaczenia, czy robię tatuaż kobietom, czy mężczyznom. Dla mnie to po prostu praca" - podkreśla. Dodaje, że kobiety takie jak ona starają się walczyć o swoje prawa i niezależność w kraju, gdzie ogranicza się ich rolę w społeczeństwie poprzez np. dostęp do edukacji.

Według oficjalnych danych blisko 40 proc. Afganek zabrania się chodzić do szkoły, a ponad 20 proc. dziewczynek kończy edukację na 6 klasie szkoły podstawowej.

Wsparcie rodziców, krytyka społeczeństwa

Suraja rozwiodła się z mężem osiem lat temu, gdy była w ciąży, teraz mieszka z synem u rodziców. Ojciec 26-latki wspiera ją w pracy.

"Wspieram swoją córkę jak tylko mogę i jestem dumny z tego, jak bardzo stara się walczyć z tabu, jakim jest robienie tatuaży w naszym kraju" - mówi 58-letni Husajn.

Tatuaże były niegdyś powszechne na niektórych obszarach wiejskich w Afganistanie, szczególnie wśród pasztuńskich i hazarskich kobiet. To jednak przeszłość i aktualnie w Afganistanie nie patrzy się przyjaźnie na osoby z malunkami na skórze. Tatuaże kojarzone są bowiem przez konserwatystów jako element ekspansji kultury zachodniej.

Wykonawcy tatuaży twierdzą, że popyt na zdobienie swojego ciała wśród młodego pokolenia w ostatnim czasie zdecydowanie wzrósł. Klienci chcą wykonywać coraz bardziej ekstrawaganckie projekty. Wraz z rozprzestrzeniającą się modą na tatuaże wzrosła też liczba powstających w Kabulu salonów. Nadal jednak duża część osób boi się robić sobie tatuaże z powodu strachu przed talibami.

23-letni Omid Nori, który na swoim ciele ma już 16 tatuaży, mówi, że boi się, że jeśli talibowie powrócą, odetną mu ręce i nogi. Mężczyzna ostatni tatuaż zrobił sobie w salonie należącym do byłego żołnierza afgańskiej armii Nazira Mosawiego. Mosawi prawie codziennie otrzymuje pogróżki przez telefon i na swoim profilu na portalu społecznościowym. Grożące mu osoby żądają, aby zamknął swoje studio, bo inaczej go "pobiją i spalą salon".

"Ja jednak nie mogę przestać robić tego, co kocham (...). Nie ucieknę też z kraju. Tu się urodziłem i to jest moja ojczyzna" - podkreśla Mosawi.

Z kolei Suraja Szahidi powiedziała, że oprócz pracy w swoim studiu tatuażu zapisała się na studia na kierunku Zarządzanie Przedsiębiorstwem na Uniwersytecie Kabulskim. "Bycie kobietą w Afganistanie wymaga odwagi. Jestem z siebie dumna, ponieważ mam tą odwagę" - podkreśliła.