Przywędrowały do nas z Azji Mniejszej wraz z turecką armią, bo były instrumentem wojskowym. Stąd w niektórych regionach naszego kraju nazywane są, jak w Turcji, "gajdami". Najczęściej jednak nazywane są "dudami”. Archaiczny instrument muzyczny ma teraz szansę trafić na światową listę dziedzictwa niematerialnego UNESCO. To tez szansa na przypomnienie Polakom tego instrumentu, który przez wielu nazywany jest błędnie "kobzą".

W Polsce znanych jest osiem rodzajów dud, a najsilniejsze tradycje dudziarskie są w Wielkopolsce, gdzie gra się na czterech odmianach dud. Znane są też dudy podhalańskie, orawskie, żywieckie i gajdy beskidzkie.

Najbardziej wyrafinowaną budowę maja dudy podhalańskie, które mają cztery dźwięki - tłumaczy dudziarz Szymon Bafia z Zakopanego. Pozostałe polskie dudy mają dwa głosy - dodaje. Te podhalańskie dudy sprawiają muzykowi najwięcej problemów. Najtrudniejsze jest wystrojenie instrumentu i jego uruchomienie, tak, żeby nam ładnie zagrał, bo jak on nie "zastroi", to lepiej temu dudziarzowi podziękować - wyjaśnił w rozmowie z naszym reporterem Szymon Bafia.

Wszystkie dudy mają podobną konstrukcję - posiadają skórzany worek, mają rurkę albo miech, bo powietrze do zbiornika można wprowadzać na dwa sposoby. Posiadają "bąk", czyli piszczałkę basową i "przebierkę", czyli piszczałkę melodyczną. Trzeba tylko dmuchać, przebierać palcami i gro - mówi Bafia, choć nie jest to takie proste, skoro dudziarze mawiają, że trzeba nawet 30 lat, by grało jak należy.

Teraz nasze dudy mają szanse znaleźć się na liście UNESCO. Ogromne zainteresowanie już 176 państw, które ratyfikowały konwencję UNESCO z 2003 r. w sprawie ochrony niematerialnego dziedzictwa kulturowego sprawia, że co roku określany jest limit wniosków do rozpatrzenia przez Zespół Ewaluacyjny. Ostateczną decyzję o wpisie na reprezentatywną listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości podejmuje Komitet Międzyrządowy, a wnioski międzynarodowe są priorytetowo traktowane przy rozpatrywaniu - mówi Hanna Schreiber z Uniwersytetu Warszawskiego, która zajmuje się tym wnioskiem.

Paradoksalnie mamy większe szanse, bo z podobnym wnioskiem wystąpili Węgrzy. Do wspólnego wniosku mają także dołączyć dudziarze z Czech, Słowacji oraz Bułgarii i Serbii, a wnioski międzynarodowe mają pierwszeństwo.

Cała historia z tą listą polega na tym, ze nie bardzo chcemy podkreślać, że jest to coś wyjątkowego, że jest to coś lepszego czy jest to część dziedzictwa światowego. Nie, ta konwencja ma swoją własną terminologię i swoje własne wartości. I te wartości mówią o tym, że ma być to coś, co jest ważne dla ludzi. Trudno mówić o tym, że dla dudziarzy z Wielkopolski ich dudy są wyjątkowe i najlepsze, a wtedy dudziarze z Podhala mogliby się pogniewać i powiedzieć, że to ich tradycje są wyjątkowe i najlepsze. Więc nie chodzi nam tu o wprowadzanie jakiejś hierarchii i jakiejś rywalizacji, ale pokazywanie, że są one ważne dla tożsamości danej, lokalnej społeczności - dodaje Shreiber.

Droga do wpisania na listę UNESCO jest jednak długa i może potrwać nawet trzy lata.

(ł)