Nad bramą stoczni w Gdańsku ponownie pojawił się napis "imienia Lenina", wróciły też transparenty znane z sierpnia 80. Roku: "Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się", "Dziękujemy za dobrą pracę", a także postulaty strajkowe. Zrekonstruowana w ten sposób brama zostanie wykorzystana na planie filmowym obrazu Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Konstrukcja pozostanie jednak w nowej-starej odsłonie już na stałe.

Zobacz również:

Przeciwko decyzji prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (PO) o rekonstrukcji bramy w PRL-owskim kształcie protestowali pomorscy posłowie PiS i stoczniowa Solidarność.

Nowa brama została pomalowana szarą farbą, bo taki właśnie kolor miała konstrukcja z 1980 roku; dotychczasowa była ciemnoniebieska. Oprócz historycznych napisów na bramie pojawił się również metalowy Order Sztandaru Pracy.

PiS i Solidarność protestowali przeciwko rekonstrukcji

Przeciwko odtworzeniu bramy nr 2 w historycznym kształcie protestowali posłowie PiS. Anna Fotyga, Andrzej Jaworski i Maciej Łopiński złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezydenta Gdańska. Ich zdaniem działanie Adamowicza to zakazane przez prawo propagowanie idei komunistycznych.

Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Wrzeszczu odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie. Śledczy uznali, że odtworzenie napisu "imienia Lenina" nie "nosi znamion czynu zabronionego", a rewitalizacja bramy ma przywrócić jej historyczny wygląd, by mogła służyć celom edukacyjnym.

Powrotowi na bramę napisu z Leninem sprzeciwiała się też komisja zakładowa NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk. Jej działacze zagrozili w kwietniu, że jeśli dojdzie do rekonstrukcji bramy, to rozpoczną zbierać podpisy pod referendum o odwołanie prezydenta Pawła Adamowicza.

Genezę pomysłu rekonstrukcji bramy stoczniowej Paweł Adamowicz tłumaczył na swoim blogu. Przede wszystkim to symbol. To uzmysłowienie nam wszystkim, a szczególnie ludziom urodzonym po upadku komuny, jakim gigantycznym chichotem historii był ten wielki strajk, wielki zryw stoczniowy. Pokazanie, że upadek zbrodniczej ideologii stworzonej przez właśnie Włodzimierza Lenina zaczął się w zakładzie jego imienia. Bo to Lenin stworzył realny komunizm, a pracownicy Stoczni Gdańskiej imienia Lenina ten komunizm obalili - napisał prezydent Gdańska.

Decyzję prezydenta Adamowicza skrytykował w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Burzyńską profesor Antoni Dudek. Nie widzi on podstaw do prokuratorskiego śledztwa, ale uważa powrót napisu z Leninem za błąd. Po to ten cały ruch Solidarności m.in. walczył i po to tam ginęli stoczniowcy, żeby tego Lenina jako patrona tam nie było - stwierdził historyk. Myślę, że prezydent Adamowicz wykazał się niskim poczuciem wrażliwości. To błąd, to niepotrzebny konflikt - dodał.

Bramka, którą znamy dziś nie jest oryginalną z sierpnia 1980 r.

Odtworzenie bramy kosztowało prawie 68 tys. złotych. Inspiracją do wykonania tych prac były badania przeprowadzone przez gdańską artystkę Dorotę Nieznalską. W ubiegłym roku, przygotowując jeden ze swoich projektów artystycznych, zbadała losy historycznej bramy wiodącej do stoczni.

Okazało się, że brama, przez którą dziś wchodzi się na teren dawnej stoczni, nie jest tą samą bramą, którą znamy ze zdjęć ze strajków z sierpnia 1980 roku. Dalsze badania wykazały, że pierwotna konstrukcja została zniszczona przez czołg w grudniu 1981 roku, jej pozostałości zdemontowano (nie udało się ustalić, co się z nimi stało), a na jej miejsce zbudowano bramę, która przetrwała do dziś.

Ponieważ brama nr 2 Stoczni Gdańskiej, wraz z sąsiadującym z nią placem Solidarności, gdzie stoi Pomnik Poległych Stoczniowców oraz salą BHP wpisane są do rejestru zabytków, stanowisko w sprawie jej rekonstrukcji musieli zająć m.in. wojewódzki i miejski konserwatorzy zabytków. Obaj byli za odtworzeniem bramy w dawnym kształcie.