"Napisałem nowy dramat, sztuka jest teraz na etapie prac redakcyjnych" - mówi w rozmowie z Robertem Kalinowskim wybitny dramaturg Sławomir Mrożek. Od 12 lat nie napisał utworu do teatru. Na razie nie wiadomo, kiedy nowe dzieło zostanie wydane. "Poczekajmy, czekanie to jest najważniejsza sprawa w życiu. Bez czekania nic się nie da osiągnąć ani zdobyć" - podkreśla pisarz, który mieszka w Nicei we Francji. W Polsce promuje właśnie wydaną niedawno drugą część swoich "Dzienników".

Robert Kalinowski: Jak się pan czuje panie Sławomirze?

Sławomir Mrożek: Czuję się... ja mieszkam we Francji, teraz jestem w Krakowie, jest to dla mnie duża zmiana, dlatego, że mam tyle wrażeń, że trudno sobie poradzić z tymi wrażeniami...

Ale widzę pana w raczej dobrym zdrowiu, ten wyjazd do Nicei pomógł panu?

Wyjazd do Nicei pomógł w tym sensie, że dwa lata temu byłem operowany na serce i to mi bardzo pomogło, byłem wcześniej już trochę niewyraźny...

Co pan porabia na Lazurowym Wybrzeżu?

(śmiech): Pytanie jest bardzo obszerne. Po prostu żyję...

Odpoczywa pan?

Nie, to nie jest odpoczywanie to jest ciężka praca to, co robię w tej chwili, mamy mieszkanie na Lazurowym Wybrzeżu, żona jest ze mną..

Chodzi pan po plaży?

Nie, staram się nie chodzić ostatnio, bo bardzo razi mnie światło.

Ale lubi pan morze?

Przypuszczam, że jak każdy człowiek... jak widzę tych ludzi spacerujących, siedzących czy rozbierających się nad morzem, to czuję pewną ulgę razem z nimi.

Dobrze się pan tam czuje? Lepiej niż w Krakowie?

Trudno powiedzieć. Lepiej niż w Krakowie, bo Kraków jest ciężki pod względem klimatu, ale tak - jak powiedziałem - byłem operowany dwa lata temu i to mi bardzo pomogło.

Zaczął pan znowu pisać? Napisał pan sztukę?

Pisarze, którzy mówią o sztuce, którą właśnie napisali to nie jest mój styl...

Czy to będzie komedia?

Komedia i tragedia. To jest bardzo krótka sztuka, ona 60 stron, ale tam dużo się dzieje, dialogi są krótkie, bardzo gęste.

Jaki będzie tytuł sztuki?

Nie wiem. Są różne wersje, ostateczny tytuł zależy od wydawnictwa. Nie mogę więcej mówić, proszę wybaczyć, ale są pewne reguły, których musze przestrzegać.

Tłumy czekają przed księgarnią, żeby otrzymać autograf Sławomira Mrożka... Dziwi pana ta popularność?

To mnie bardzo dziwi i to bardzo doceniam...

A mnie się wydaje, że Ci ludzie czekają, aż pan napisze coś nowego, chcą to przeczytać.

Na pisarza zawsze czekają, dopóki taki pisarz nie umrze, zależy od pisarza oczywiście. Ja jestem bardzo dumny, że to dzieje się w Polsce, pisałem zawsze po polsku, zawsze i taki pozostanę.

Przeczytałem pana "Dzienniki", są bardzo intymne...

Nie wiedziałem, co zrobić z tymi "Dziennikami". Okazało się, że są pożądane, że zostaną wydane i jestem z tego bardzo zadowolony.

A nie miał pan wątpliwości, żeby je publikować?

Tyle tego napisałem, że już nie mam wątpliwości. To już jest trochę poza mną.

Już pan do tego nie wraca?

Nie.

W Dziennikach w roku 1968 roku napisał pan: "Być kochanym to chyba jeden jedyny, radykalny sposób, na jakie takie zaradzenie przypadkowości swojego istnienia? Pan czuje się kochany?

Bardzo, moja żona jest tutaj ze mną (patrzy na siedzącą obok żonę Suzanę, która przysłuchuje się rozmowie).

To wspaniałe poczucie...

Takie jak trzeba.

Bez tego człowiek wydaje się przypadkowy na świecie?

Nie ma tego doświadczenia.

Zawsze czuł się pan kochany?

Mniej więcej tak, odkąd uzyskałem pełnoletność.

Czuje się pan trochę, jak pan patrzy na swoje życie, że pan był takim trochę wędrowcem albo włóczęgą?

Nie, nie byłem wędrowcem, zmieniałem miejsca pobytu, zależnie lub niezależnie od okoliczności, zostałem wyrzucony z Polski...

Uciekał pan?

W pewnym sensie tak. Uciekłem przed komunizmem.

Udało się uciec?

Mnie się udało, ale wielu osobom się nie udało. Moje życie było takie jakie musiało być. Zawsze były jakieś okoliczności. Coś mnie kierowało w tę stroną albo w tamtą... Ale to nie była włóczęga czy wędrówka. To brzmi zbyt pompatycznie.

Chciałbym się spotkać z panem jak ukaże się ta nowa sztuka...

Ja bym też chciał, ale poczekajmy, czekanie to jest najważniejsza sprawa w życiu. Bez czekania nic się nie da osiągnąć ani zdobyć.