Trybunał Konstytucyjny powinien się zająć przepisami ustawy lustracyjnej dotyczącymi dziennikarzy - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Andrzej Zoll, były Rzecznik Praw Obywatelskich.

Nie jestem przeciwko lustracji. Mam jednak zastrzeżenia do przepisów, które tutaj zostały wprowadzone. Przede wszystkim brakuje mi określenia zawodu dziennikarskiego - dodaje Zoll, który wcześniej był też prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Według profesora, dziennikarz, który się nie podda lustracji nie powinien tracić pracy.

Kamil Durczok: Panie profesorze, czy dziennikarza, który odmówi podpisania oświadczenia lustracyjnego można zwolnić z pracy?

Andrzej Zoll: Moim zdaniem nie można zwolnić z pracy. Jest taki opór obywatelski, który ja rozumiem i chciałbym, żeby bardzo wyraźnie podkreślić, że nie jestem przeciwko lustracji, natomiast mam zastrzeżenia do przepisów, które tutaj zostały wprowadzone. Przede wszystkim brakuje mi określenia zawodu dziennikarskiego.

Kamil Durczok: Tzn. kto jest dziennikarzem?

Andrzej Zoll: Tego określenia nigdzie nie znajduję i ustawa, która wprowadza obowiązek lustracji musi przede wszystkim zdefiniować, kto temu obowiązkowi podlega.

Kamil Durczok: No właśnie. Prezes publicznego radia dzisiaj dla Dziennika mówi: Jak ktoś nie złoży zwolnię z pracy, jak złoży i się przyzna do współpracy też zwolnię. Jest tak, że nawet posłowie nie są karani za przyznanie się do współpracy, są karani za kłamstwo lustracyjne. Czy to jest dobra ustawa panie profesorze?

Andrzej Zoll: To nie jest dobra ustawa, tym bardziej, że nie było założeniem karanie. Przecież karę może nałożyć sąd. Musi być indywidualna odpowiedzialność stwierdzona. Trzeba zbadać okoliczności. To wielokrotnie przecież Sąd Najwyższy podkreślał w procesach lustracyjnych. Trzeba zbadać indywidualne okoliczności np. podpisania takiej czy innej deklaracji. Trzeba np. zbadać, czy nie było to zrobione pod przymusem.

Kamil Durczok: Ale dzisiaj jest tak panie profesorze, że sprzeciw wobec procedur, wobec tego prawa jest odbierany jako sprzeciw wobec lustracji. Powstało takie oświadczenie, pod nim się podpisało kilkudziesięciu dziennikarzy – ja też się podpisałem, chociaż bez żadnego bólu złożę oświadczenie, napisze prawdę, czyli że nie współpracowałem, ale jest też tak jak mówi prezes publicznego radia, że będą tego konsekwencje. Czy to jest sprawa dla Trybunału Konstytucyjnego? Czy trybunał powinien się zająć tą sprawą?

Andrzej Zoll: Moim zdaniem jest to sprawa dla Trybunału Konstytucyjnego. Namawiałbym mojego następcę, żeby jednak wystąpił do trybunału o zbadanie konstytucyjności tych przepisów. To powinno być potwierdzone orzeczeniem trybunału jeżeli tak ma być. Natomiast mam wątpliwości czy trybunał rzeczywiście by to potwierdził.

Kamil Durczok: Jeszcze chciałbym poprosić o komentarza do zdania Stefana Bratkowskiego, który wczoraj w liście do Marszałka Sejmu napisał: „To wyłącznie dziennikarze, nie władze państwowe mają dbać o wiarygodność swojego zawodu, o zaufanie publiczne. Lustrować się mogą wyłącznie sami dziennikarze”.

Andrzej Zoll: Chyba organizacje dziennikarskie, zawodowe, samorządowe powinny tu odegrać właśnie istotną rolę, a nie przymus państwowy i nie pracodawca w tym sensie jak radio czy telewizja.

Kamil Durczok: Jak pan odebrał słowa premiera o tym, że najgorsza część PRL-u tworzyła media elektroniczne III Rzeczpospolitej?

Andrzej Zoll: Bardzo mi się nie podoba ten ton takiego uogólniania, pomawiania, nieprzedstawiania żadnych konkretnych dowodów: „wiem coś, ale nie powiem”, „coś jest oczywiste” – to jest rzucanie oskarżeń pod adresem określonych środowisk bez przedstawiania dowodów. To jest język bardzo niedobry i on się bardzo rozpowszechnia, to zresztą nie jest tylko cecha premiera, również inni członkowie jego rządu takim językiem się posługują. Wczoraj z przerażeniem słuchałem dyskusji w audycji pana Lisa. Przecież ten język, jakim wczoraj rozmawiano zaczyna trochę przypominać język zupełnie innych ustrojów, które byśmy chcieli mieć.

Kamil Durczok: Premier gromi media. Na uwagę o tym, że oskarżenia bez podstaw mogą oznaczać proces – gromi sądy. Z czego – pańskim zdaniem – to wynika? Czy to jest taka wiara, że te misje oczyszczenia trzeba prowadzić bezwzględnie, do końca, czy to jest taktyka wyborcza? No bo niechęć do tych dotychczasowych elit owocuje później poparciem politycznym.

Andrzej Zoll: Wolałbym, żeby to była taktyka wyborcza, ale trochę się boję, że tutaj mamy ten proces, który jest bardzo niebezpieczny – dzielenia społeczeństwa na przyjaciół i wrogów, na tych, których odtrącamy i tych, którzy będą nas popierali. Kto nas nie popiera – jest przeciwko nam, jest odtrącony. Władze przestają się liczyć z prawami indywidualnego, konkretnego człowieka. Interes grupy, interes partii zaczyna przeważać nad prawami człowieka. To bardzo niebezpieczna tendencja.

Kamil Durczok: Jakie powinny być losy sędzi Bagińskiej, wybranej z rekomendacji Samoobrony, oskarżanej o nieprawidłowe zachowanie jako syndyk?

Andrzej Zoll: Taka osoba nie powinna być sędzią Trybunału i bardzo źle się stało, że taka osoba została wybrana do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent nie miał innego wyjścia i uważam, że i tak za późno zostało przyjęte ślubowanie. Prezydent nie może wpływać na to, czy wybrany przez Sejm sędzia będzie dopuszczony, czy nie – to nie jest prerogatywa prezydenta. Ale myślę, że jednak Trybunał Konstytucyjny zbada przeszłość tej pani i o jej dalszym losie w Trybunale zdecyduje komisja dyscyplinarna.

Kamil Durczok: Dziękuję bardzo.