Być polskim ministrem finansów jest o wiele trudniej, niż robić to, co będę robić w tej chwili – twierdzi prof. Marek Belka, szef Międzynarodowego Komitetu Koordynacyjnego ds. odbudowy Iraku i dzisiejszy gość Faktów.

Konrad Piasecki: Jak to się stało, że obejmie pan stanowisko szefa Międzynarodowego Komitetu Koordynacyjnego ds. odbudowy Iraku, bo to jakaś mgła tajemnicy otacza cały ten proces?

Marek Belka: Na pewno mógłbym powiedzieć, że nie zostałem wybrany przez Sejm.

Konrad Piasecki: Ani przez Senat.

Marek Belka: Ani przez Senat. Ani przez połączone siły Sejmu i Senatu.

Konrad Piasecki: Przez prezydenta?

Marek Belka: Na pewno w pewnym momencie w rozmowie z Amerykanami moje nazwisko... w ogóle została zaproponowana sprawa naszego uczestnictwa w tej tymczasowej administracji koalicyjnej i potem się pojawiło moje nazwisko, potem była chwila pewnej konsternacji, bo nie wiadomo było, co konkretnie mam robić, a wreszcie pojechałem do Iraku i to wyjaśniłem i ustaliłem.

Konrad Piasecki: Czy to nie jest taka forma podziękowania za nasz militarny udział w tej wojnie?

Marek Belka: Nie, bo to myśmy zabiegali o takie rzeczy w końcu. Prawdopodobnie to jest jednak nowy obowiązek. I honor także, ok. W takim razie można powiedzieć, że jakieś tam podziękowanie, ale nie traktowałbym tego w takich kategoriach.

Konrad Piasecki: Czy traktuje to pan jako skok na bardzo głęboką wodę, czy raczej jak skok do pustego basenu?

Marek Belka: Na inną wodę. Na inną wodę i nie wiadomo, co tam tak naprawdę w tej wodzie pływa, ale ja już...

Konrad Piasecki: Nie takie rzeczy pan w życiu robił.

Marek Belka: Nie takie rzeczy w życiu robiłem.

Konrad Piasecki: Np. był pan ministrem finansów i wtedy pan mówił, że nie chciało się panu kopać z koniem. Tak się zastanawiam, czy to co pan przeżywał w Polsce i określał mianem „kopania się z koniem” to nie będzie nic w porównaniu z tym, co pan zastanie w Bagdadzie i Iraku?

Marek Belka: Nie. Ja myślę, że – i mówię w tym momencie nie żartobliwie, ale zupełnie poważnie – być polskim ministrem finansów jest o wiele trudniej niż robić to, co będę robić w tej chwili.

Konrad Piasecki: A kim pan tam naprawdę będzie? Decydentem, doradcą, analitykiem?

Marek Belka: Na pewno nie będę doradcą i na pewno nie będę analitykiem. A czym będę, to spróbujmy to wydedukować. Moim zadaniem głównym będzie skoordynować działania koalicjantów - czyli przede wszystkim Stanów Zjednoczonych - w zakresie odbudowy Iraku, z działaniami innych stron trzecich, czyli innych krajów, organizacji pozarządowych, międzynarodowych organizacji - w tym szczególnie ONA i jego agend wyspecjalizowanych – w tym samym zakresie. Chodzi o to, żeby te dwa strumienie wysiłku nie były wzajemnie ze sobą sprzeczne, nakładające się. Mówiąc krótko, żeby ograniczyć skalę marnotrawstwa.

Konrad Piasecki: Będzie pan koordynatorem, bo to jest bezpieczne nazwanie pana funkcji.

Marek Belka: I to jest - myślę – określenie słuszne. Ja naprawdę nie wchodzę w to, czy to jest funkcja wykonawcza, czy nie. Myślę, element wykonawczy tutaj jest. Pewno i element doradczy. Natomiast na pewno nie będę konsultantem i analitykiem.

Konrad Piasecki: Czyli Marek Belka – trzy w jednym. W czasie mojego pierwszego pobytu w Iraku mieszkałem w blaszanym kontenerze bez klimatyzacji – tak się pan skarżył w dzisiejszym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Czy nie jest to przypadkiem objaw wagi, jaką się przywiązuje do tego komitetu? Ten nieklimatyzowany, blaszany barak.

Marek Belka: Nie, wszyscy tak mieszkają. Ale już za dwa tygodnie, a właściwie nawet wcześniej, będzie oddany do dyspozycji hotel Raszid. To jest jeden z lepszych hoteli w Bagdadzie. Obiecują, że będzie także klimatyzacja w pokojach.

Konrad Piasecki: A w jakim układzie pan będzie z Paulem Bremerem, czyli administratorem irackim?

Marek Belka: Ten Międzynarodowy Komitet Koordynacyjny jest wydzieloną częścią – nazwijmy to tak – tego rządu tymczasowego, administracji tymczasowej. Ja będę jego podwładnym, ale - powiedziałbym – takim trochę stojącym z boku.

Konrad Piasecki: Czyli kimś w rodzaju ministra i doradcy?

Marek Belka: Minister spraw zagranicznych, jeśli już jakieś analogie tu by się miały nasuwać.

Konrad Piasecki: Czy pan wierzy, że z całej tej irackiej przygody Polska wyciągnie jakiś żywy, brzęczący grosz?

Marek Belka: Ja nie wiem, czy żywy, brzęczący grosz. Pewno jakaś garść firm rzeczywiście jakiś interes na tym zrobi. Natomiast my bardzo często tak narzekamy, że Polska nie ma marki międzynarodowej, że tak trudno nam się przebić z czymkolwiek... Nasz udział w operacji irackiej od samego początku – mam nadzieję do samego końca – to jest fantastyczny sposób podniesienia rangi naszego kraju.

Konrad Piasecki: Jak duże zaangażowanie polskich firm wchodzi tam w grę? To są miliony, miliardy czy dziesiątki miliardów dolarów albo złotych?

Marek Belka: Dziesiątki miliardów dolarów to jest – myślę – w ogóle łączne zaangażowanie całego świata w ciągu kilku lat. Ja myślę, że trzeba to liczyć w najlepszym razie w setkach milionów złotych. Ale to wyciągnął mnie pan na jakąś liczbę, a zupełnie nikt nie jest tego w stanie określić.

Konrad Piasecki: Zaplanował pan swój pobyt w Iraku na kilka miesięcy, a co potem?

Marek Belka: Ja w Polsce mam co robić. Po prostu wszystkie te rzeczy, które dotychczas robiłem, zawiesiłem.

Konrad Piasecki: A co z Irakiem? Kto będzie wtedy nim administrował?

Marek Belka: Będzie przede wszystkim administrował Paul Bremer. Natomiast wcale nie jest powiedziane, czy sytuacja – dynamicznie zmieniająca się – nie doprowadzi do tego, że dzisiejsze struktury ulegną zmianie. Że np. rola moja zostanie zastąpiona przez ONZ. Naprawdę nie ma co planować na dłużej niż kilka miesięcy.

Konrad Piasecki: Ta funkcja jest przypisana do Polski, czy niekoniecznie?

Marek Belka: Absolutnie nie. Proszę mi wierzyć, gdyby to był ktoś inny, to prawdopodobnie nie mielibyśmy tego stanowiska.

18:20