Krzysztof Janik jest ministrem niezdającym egzaminu – mówi RMF Krzysztof Kozłowski, b. minister spraw wewnętrznych. Afera starachowicka - wg niego - była możliwa, bo w aparacie podległym Janikowi panuje bałagan, dlatego za wszystko odpowiedzialny jest przede wszystkim minister spraw wewnętrznych.

Konrad Piasecki: Na szefie polskiej policji ciąży podejrzenie mataczenia podczas zeznań w prokuraturze. Minister spraw wewnętrznych broni i jego, i byłego swego zastępcę, o którym wiadomo z kolei, że kłamał. Czy pańskim zdaniem którakolwiek z tych osób powinna pozostawać na stanowisku?

Krzysztof Kozłowski: Powinny być przede wszystkim uregulowane procedury. Powinno być jasno powiedziane, co komendant główny powinien meldować ministrowi czy wiceministrowi spraw wewnętrznych; czy szczegóły operacyjne powinny być znane ministrom czy nie. Tu nie może być dowolności.

Konrad Piasecki: A pańskim zdaniem, czy to powinno być tak, że między tymi dwoma osobami czy też trzema, czterema, które dowodzą polską policją przepływ informacji powinien być pełny i bardzo otwarty?

Krzysztof Kozłowski: Przepływ był wadliwy, ponieważ komendant główny dowiedziawszy się z podsłuchu, że przewija się nazwisko wiceministra w sprawie jednak poważnej, aferalnej, nie może meldować temuż wiceministrowi. Powinien zameldować ministrowi lub premierowi. Inaczej to jest wszystko bez sensu.

Konrad Piasecki: A czy w sprawie starachowickiej ma pan poczucie, że jedne osoby chroniły czy osłaniały inne, tzn., że np. Antoni Kowalczyk osłaniał Zbigniewa Sobotkę?

Krzysztof Kozłowski: Na pewno tak, dlatego że nie bardzo wiedział, co ma robić z tym fantem.

Konrad Piasecki: Ale takie osłanianie to nie jest tylko naruszanie moralności, to nie jest naruszanie etyki, to jest przestępstwo.

Krzysztof Kozłowski: To nie jest sprawa moralności, tylko sprawa funkcjonowania dość ważnego odcinka państwa.

Konrad Piasecki: A czy pańskim zdaniem, człowiek, który dopuścił się takiego czynu powinien być szefem polskiej policji?

Krzysztof Kozłowski: Przy całej sympatii dla policjanta głównego wątpliwości co do jego zachowania są tak poważne, że musi z tego wyciągnąć sam wnioski. Ale przede wszystkim i nade wszystko powinien zaniepokoić się minister, który ma pod sobą aparat źle funkcjonujący.

Konrad Piasecki: Tenże minister, czyli Krzysztof Janik, mówi, że musi spokojnie przemyśleć sprawę Kowalczyka. A czy pańskim zdaniem takie spokojne, długie przemyśliwanie to nie będzie wystawianie policji na zbyt ciężką próbę?

Krzysztof Kozłowski: To przemyślenie przychodzi zbyt późno. Ono powinno być przemyślane wcześniej. Minister, który dopiero teraz zaczyna myśleć, jak funkcjonuje podległy mu aparat, jest ministrem w tym przypadku niezdającym egzaminu.

Konrad Piasecki: W tej spawie starachowickiej jest tak, że im dalej w las, tym więcej ofiar. Czy pana zdaniem prawda na temat całej tej afery jest straszliwsza niż możemy przypuszczać, czy jest bardziej banalna, niż nam się wydaje?

Krzysztof Kozłowski: Ta sprawa jest groźna, ponieważ pokazuje powiązania od samej góry do samego dołu.

Konrad Piasecki: Ale to jest tak, że ta sprawa, to są związki niemal mafijne od dołu do góry, czy to jest tak, że na dole są związki, a na górze takie jakieś osłanianie kolegów.

Krzysztof Kozłowski: Zastępuje się procedury występujące w państwie takimi kontaktami koleżeńskimi; przecież muszę powiedzieć kumplowi, ze coś tam zaczyna śmierdzieć.

Konrad Piasecki: No właśnie, ale czy mówię kumplowi, czy osobie, z którą współpracuję niemal w grupie przestępczej.

Krzysztof Kozłowski: Koledze z klubu partyjnego, z partii rządzącej, po prostu zapomina się, że wykonuje się funkcję w państwie, a nie w towarzystwie kolesiów.

Konrad Piasecki: Jagiełło, Długosz, Sobotka to są te głowy, które już poleciały za sprawę starachowicka, pańskim zdaniem polecą następne?

Krzysztof Kozłowski: Chyba jednak odpowiedzialny za to wszystko, za ten bałagan jest przede wszystkim minister spraw wewnętrznych.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.