„Wizyta Joe Bidena jest potrzebna (…). My naprawdę zaangażowaliśmy się nieprawdopodobnie w ten konflikt. Żadne inne państwo nie jest nawet po części tak zaangażowane. Co więcej, bez Polski nie byłoby pomocy amerykańskiej dla Ukrainy” – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM prof. Zbigniew Lewicki. Pytany przez Roberta Mazurka, czy jest o tym przekonany, odpowiedział: „Którędy (jeśli nie przez Polskę miałaby być transportowana pomoc – przyp. RMF FM)? Po prostu technicznie, nie mówię o sprawach innych. To Polska buduje wielką bazę w okolicach Rzeszowa. Słowacja tego nie chce, Węgry tym bardziej”.

Usłyszymy spokojną, wyważoną wypowiedź. Jak mówi ambasador amerykański, historyczną - tak o tym, co powie Joe Biden w trakcie przemówienia w Polsce, mówił w Porannej rozmowie w RMF FM amerykanista. Przełom byłby, gdyby powiedział, że jest konkretny plan zakończenia wojny. Że zwraca się z tym planem do Putina i Zełenskiego, żeby na takich warunkach, jakie Amerykanie wypracowali, zakończyć to, co się tam dzieje - dodał politolog.

Lewicki dopytywany o realizację jakich interesów może zabiegać Polska w trakcie wizyty Bidena, odpowiedział:  To jest to, o co nam chodzi, żeby nie cały sprzęt amerykański szedł przez Polskę do Ukrainy, tylko także do Polski i tutaj został na wypadek gdyby... Chyba nam na tym najbardziej zależy.

Politolog wspomniał też o temacie broni atomowej. Jeśli chcemy mieć konkret - tylko ja nie mówię, że tak będzie - to na przykład, żeby Polska była państwem atomowym, żeby na terenie Polski magazynowano broń atomową do użycia, gdyby była taka potrzeba.

"Biden chyba nie lubi, jak ma trudno"

Prof. Lewicki podkreślił, że Joe Biden zdecydował się na wizytę w Polsce, ponieważ w Berlinie czy Paryżu byłaby większa szansa na negatywny odbiór. W Polsce on (Biden) nie będzie miał konfrontacji negatywnej (...). W Paryżu też miałby trudno, a Biden chyba nie lubi jak jest trudno w związku z tym w Warszawie będzie łatwo - zaznaczył.

"Biden nie ma doktryny politycznej, ma wojnę w Ukrainie, którą zaserwowała mu Rosja"

Internetowa część Porannej rozmowy w RMF FM była poświęcona m.in. przyszłorocznym wyborom prezydenckim w USA. Prof. Lewicki podtrzymał swą wcześniejszą sceptyczną ocenę prezydentury Joe Bidena. Piszę w tej chwili o doktrynach prezydentów amerykańskich - na tym etapie prezydentury, nawet w pierwszej kadencji ogromna większość prezydentów miała już doktrynę, miała wyraźną linię polityczną w polityce międzynarodowej. Biden tego nie ma. Ma Ukrainę - powiedział prof. Lewicki.

W jego ocenie, można dostrzec analogię między prezydenturą Bidena i Jimmy'ego Cartera (1977-1981). On też nie był genialnym prezydentem w sprawach polityki zagranicznej, ale Rosjanie mu zaserwowali Afganistan i on to wykorzystał właśnie do osłabienia Związku Sowieckiego. I tu jest pewna analogia - Rosjanie zaserwowali, że tak powiem, Bidenowi Ukrainę - tłumaczył prof. Lewicki.

Ekspert bronił za to rządów poprzednika Bidena, Donalda Trumpa. Badałem dość dokładne jego osiągnięcia, bo piszę o tym książkę i naprawdę to nie jest tak, jak nam się wydaje z przekazu ogromnej większości mediów - zaznaczył amerykanista.

"Jeśli Biden zechce ubiegać się o swą drugą kadencję, to prawdopodobnie otrzyma nominację demokratów"

Amerykanista wyraził pogląd, iż Joe Biden, jeśli zechce ubiegać się o swą drugą kadencję, to zapewne otrzyma nominację Partii Demokratycznej. On podobno chce kandydować. Przykro mi się na ten temat wypowiadać, bo musiałbym krytycznie mówić o ewidentnej chorobie, niesprawności itd. Jeżeli będzie chciał bardzo kandydować, to prawdopodobnie dostanie nominację swej partii, bo urzędującemu prezydentowi nie odmawia się możliwości kandydowania. Jest taki uzus, który tylko raz został naruszony i to bardzo dawno - w połowie XIX wieku. Prezydent (Zachary) Taylor, który został prezydentem po śmierci poprzednika, nie dostał nominacji, bo w ogóle się nie nadawał - przypomniał prof. Lewicki.

Ocenił zarazem, że wiceprezydent USA Kamala Harris nie jest takim formatem polityka, by walczyć o prezydenturę. W Partii Demokratycznej nie ma w tej chwili kandydata, który w taki oczywisty sposób byłby zagrożeniem dla Bidena - stwierdził ekspert.

Co z Donaldem Trumpem?

Prof. Lewicki przekonywał, że na nominację Partii Republikańskiej może liczyć także były prezydent Donald Trump. Jeżeli będzie chciał, to dostanie - powiedział profesor. Przyznał, że wśród Republikanów są inni, potencjalni kandydaci na prezydenta, a najpoważniejszym z nich jest obecny gubernator Florydy Ron DeSantis. To bardzo wyrazisty, odważny polityk, konserwatywny, ale rozsądny. Nie boi się blokować różne pomysły tzw. liberałów i wielu Amerykanów docenia to, iż wreszcie jest ktoś, kto się nie boi tej oszalałej propagandy - podkreślał Lewicki.

W jego ocenie jednak DeSantis ma bardzo małe "doświadczenie globalne". Trump z kolei - jak przypomniał - może mieć problemy prawne, utrudniające mu skuteczną walkę o powrót do Białego Domu.