“Pandemia nie pogoniła Polaków do czytania. Ten wzrost, bo jest pewien wzrost w porównaniu do roku poprzedniego, jest nieznaczny i on się utrzymuje w granicach normy. Jak patrzyłem na te słupki, to czytelnictwo w roku zeszłym było takie jak w 2008” – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Jarosław Klejnocki, dyrektor Muzeum Literatury w Warszawie. „Raport Biblioteki Narodowej pokazuje pewne stałości, on wyłapuje podobne cechy od lat. Wiadomo było, że polski rynek książki jest rynkiem kobiecym i to od wielu lat jest stała, kobiety czytają więcej od mężczyzn. Więcej czyta się w domach, gdzie mieszkają ludzie z wyższym wykształceniem” – wyliczał.

Dyrektor Muzeum Literatury był pytany także o najpopularniejsze książki, po jakie sięgają Polacy - kryminały.

Współczesny kryminał jest czymś trochę innym niż kryminał klasyczny w stylu Agathy Christie, to są bardzo często książki obyczajowe, gdzie te wątki związków międzyludzkich, relacji psychologicznych nakładają się na intrygę - powiedział.

Podkreślił, że dziś powieści kryminalne są zupełnie inaczej traktowane. Już dawno przestaliśmy się wstydzić czytania kryminałów, ale co ważniejsze, pisarze przestali się wstydzić, że piszą kryminały. Jak popatrzymy na autorów kryminałów sprzed 30 lat to często byli to ludzie, którzy ukrywali się za pseudonimami, bo często było wstyd popełnić powieść z zagadką kryminalną - mówił Klejnocki.

Klejnocki: Nowa poezja jest "laboratoryjna". Nie dziwię się, że ludzie wolą kupić kryminał

W internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Robert Mazurek zapytał swojego gościa m.in. o to, czy poezja jest jeszcze komuś potrzebna. Tak, piszącym poetom, bo jest ich sporo - odpowiedział Klejnocki. Rzeczywiście czyta to najbliższa rodzina, pewnie przymuszona jeszcze przez autora i znawcy - kontynuował dyrektor Muzeum Literatury w Warszawie.

Klejnocki twierdzi też,  że współczesna poezja jest bardzo hermetyczna. Mam wrażenie, że znaczna część tej nowej poezji jest taką poezją, która kiedyś nazywano "laboratoryjną", "awangardową". To się trudno czyta, to nawet dla fachowca jest niełatwa lektura. Więc jakby ktoś miał wejść do empiku i  kupić taki tomik, to ja rozumiem, że on  woli sobie kupić kryminał - powiedział dyrektor Muzeum Literatury w Warszawie.

Robert Mazurek, RMF FM: Czy pandemia zmusiła Polaków, by sięgnęli po książki? Co prawda 58 proc. z nas w zeszłym roku nie tknęło książki, ale to i tak jest lepszy wynik niż rok wcześniej.

Jarosław Klejnocki: Wydaje mi się, że - i doroczny raport o czytelnictwie, który się ukazał, a który obaj żeśmy czytali jakoś tam - pokazuje, że pandemia jakoś nie pogoniła, za przeproszeniem, Polaków do czytania. Ten wzrost, bo jest pewien wzrost w porównaniu do roku poprzedniego czy do niektórych lat poprzednich, jest nieznaczny, on się utrzymuje w granicach normy. Jak patrzyłem na te słupki, to czytelnictwo w roku zeszłym było takie jak w 2008 r.

Jedną rzecz widać na pewno - kobiety czytają więcej niż mężczyźni. Połowa kobiet w zeszłym roku przeczytała książkę, a 2/3 mężczyzn wręcz przeciwnie. Czyli albo kobiety, przepraszam, lepiej kłamią, albo są po prostu znacznie mądrzejsze niż my, faceci.

Na to wygląda. Tzn. na jedno i na drugie może wyglądać. Ale myślę, że raczej to drugie.

Trzymamy się tego. Obaj mamy żony w końcu.

Tak. I uważajmy. Raport pokazuje jednak pewne stałości. On wychwytuje właściwie podobne cechy od lat. To znaczy, wiadomo było, że polski rynek książki jest raczej rynkiem kobiecym, że tutaj kobiety, i to już od wielu, wielu lat jest jakaś taka stała, czytają więcej od mężczyzn. Że np. więcej czyta się w domach, gdzie mieszkają ludzie z wyższym niż niższym wykształceniem.

No tak, i więcej się czyta w domach zamożnych. To my wszystko mniej więcej wiemy. Tylko jest pytanie, dlaczego np. kobiety czytają więcej niż mężczyźni. Czy to wynika wyłącznie z wykształcenia, po prostu kobiety są lepiej wykształcone?

To jest takie pytanie trochę z zakresu socjologii bardziej chyba niż literatury. Jest taka nauka, która się nazywa socjologią literatury i różni badacze z tego obszaru starali się na to pytanie odpowiadać w ostatnich latach. Ale odpowiedzi były dość banalne, no, że, nie wiem, panowie są bardziej zapracowani, że po 1990 r. rzucili się zarabiać pieniądze, prawda, że panie mają więcej czasu. Co, tak jak popatrzymy, obaj na nasze domy, to pewnie niekoniecznie się sprawdza, bo panie choćby w domach mają dodatkowe aktywności.

Panie profesorze, widzimy też pewne rzeczy, o których też pan powie, że one są niezmienne. Że, rzeczywiście czytamy kryminały głównie. O dziwo nie romanse, chociaż pan mówi, że literaturę czytają głównie kobiety. Kobiety sięgają po kryminały, nie po romanse?

Pamiętajmy też o tym, że współczesny kryminał jest czymś troszkę jednak innym niż kryminał klasyczny, taki w stylu Agathy Christie, prawda? To są bardzo często książki obyczajowe, gdzie te wątki związków międzyludzkich, relacji, takich powiedziałbym psychologicznych nakładają się na intrygę, jakakolwiek tam ona jest.

A proszę mi powiedzieć, czy kryminały, to zawsze musi być taka literatura klasy "B"? Trochę gorsza i mamy się wstydzić tego, że czytamy kryminały, czy raczej nie? Czy raczej mówić: "Nie, to jest książka jak książka"?

Ja myślę, że już dawno przestaliśmy się wstydzić czytania kryminałów. Ale co ważniejsze, pisarze przestali się wstydzić, że piszą kryminały. Jak popatrzymy na autorów kryminałów sprzed lat trzydziestu, to często to byli ludzie, którzy ukrywali się za pseudonimami, bo troszkę było wstyd popełnić jakąś tam powieść z zagadką kryminalną.

Dobrze, dobrze. Ale Olga Tokarczuk kryminałów nie pisze. I nie za to dostaje się Nobla.

Jest pytanie, czy "Prowadź swój pług przez kości umarłych" nie jest swoistą grą z kryminałem.

"Swoista gra", jak sam pan mówi, panie profesorze, "swoista gra z kryminałem", to znaczy, że to po prostu nie jest kryminał. Kryminał to jest jak go zabili, a my go szukamy - tego, kto zabił. Albo jak tam ukradł dużo i nie wiadomo, kto. No takie tam.

To pan jest zwolennikiem najwyraźniej klasycznej intrygi. A w dzisiejszych czasach wszystko jest swoistą grą.

Panie profesorze, może rzeczywiście ja czytam mało kryminałów, to prawda. Pan w ogóle czyta kryminały w takim razie?

Tak, oczywiście.

No, to jakie ostatnio? Proszę, proszę.

Ja akurat ostatnio kryminału nie przeczytałem...

O właśnie. I to się tak zawsze zaczyna.

Czytałem inne książki. Ale to nie jest tak że, jak widzę kryminał to uciekam z krzykiem.

W raporcie o stanie czytelnictwa tego nie ma, ale według tygodnika "Wprost" najlepiej zarabia autor kryminałów. Remigiusz Mróz bije wszystkich na głowę, w 2020 roku jego dochody oszacowano, podkreślam, oszacowano na 5 mln zł. Andrzej Sapkowski, wielki pisarz fantasy, bardzo znany w Polsce i poza granicami, jest jednak uboższy od ten milion, czyli 4 mln. Olga Tokarczuk jest na trzecim miejscu niezmiennie. No a poza tym później też panie piszące. O czym to świadczy?

Że nie czytamy, przynajmniej jeśli chodzi o ilość. Bo tutaj, jeśliby stosować kryterium wybitności, no to mamy do czynienia, co najmniej z dwiema osobami, które moglibyśmy nazwać wybitnymi pisarzami, właściwie pisarką i pisarzem. Ja tutaj bardzo sobie cenię Sapkowskiego. To jest w polskiej literaturze innowator. Jego literatura, wbrew pozorom, jest taką, powiedziałbym właśnie postmodernistyczną, skomplikowaną. Tam ktoś, kto jest oczytany dostrzeże mnóstwo wątków. To nie są historie o gościu, który biega z mieczem i załatwia potwory.

Jasne.

Olgi Tokarczuk oczywiście nie trzeba przedstawiać. Natomiast reszta to są bardzo różne rzeczy. Mamy, tam pan nie wymienił, ale na piątym miejscu jest nasza ulubiona...

Blanka Lipińska.

... autorka, tak, powieści pornograficznych. No i co?

Nasza ulubiona, tak.

Rozmawialiśmy kiedyś o niej.

Rozmawialiśmy o niej, to prawda. Ja jeszcze, niestety, muszę nadrobić zaległości w lekturze.