Tak dla Ukrainy podczas szczytu w Wilnie ma swoje znaczenie, ale jest obwarowane warunkami. Nie tylko Niemcy mieli wątpliwości, ale też USA – mówi gość Porannej rozmowy w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była wiceminister spraw zagranicznych i b. ambasador RP w Moskwie.

Jak zaznacza gość Porannej rozmowy w RMF FM, widzieliśmy, jakim problemem było nawet włączenie do NATO Finlandii i Szwecji. 

Zdaniem gościa Tomasza Terlikowskiego w przypadku tych dwóch krajów nie było mowy o osłabieniu Sojuszu, wręcz przeciwnie - wzmocnieniu, a mimo to były głosy sprzeciwu.

"Z perspektywy Polski Ukraina de facto, jeżeli chodzi o integrację, taką interoperacyjność z Sojuszem - Ukraina już jest członkiem NATO. Natomiast najważniejsza rzecz, o której jest mowa, to jest artykuł piąty, czyli gwarancja bezpieczeństwa" - tłumaczy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.

"Strona polska jest w jasnym punkcie: tak, trzeba było dać jednoznacznie członkostwo w NATO i kalendarz dochodzenia do tego po to, żeby uciąć niepewność. Im jest ona większa, tym większe jest pole Rosji do rozgrywania tej niepewności" - podkreśla gość Tomasza Terlikowskiego.

"Pozostaje szara strefa i ta szara strefa, jeżeli chodzi o obecność Ukrainy w NATO, daje Rosji pole do działania, do naciskania i do nadziei imperialnego reżimu, że mogą temu zapobiec" - mówi Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.

"To nie jest dobre, ale trzeba też zrozumieć, skąd to się wzięło. Gdyby padła inna deklaracja, to nastąpiłyby istotne podziały wewnątrz NATO. Są kraje, które się boją trzeciej wojny światowej, boją się eskalacji i po prostu nie byłoby zgody na to. Mamy 31 państw, które muszą się zgodzić. To jest trudne" - podkreśla. 

"Stany Zjednoczone są tu superważne, ale nie decydują o wszystkim. To nie jest jednoosobowa decyzja USA. Same USA i Biden też są ostrożni. Tam coraz silniejsze jest lobby strachu przed trzecią wojną światową. Pytanie, czy taka wyważona postawa jest dobra" - mówi gość Porannej rozmowy w RMF FM. 

"Jest cena bezczynności i dziś Ukraina ją płaci. Europa też. Oczywiście jednoznaczna decyzja byłaby najlepsza. Ale nie ma gotowości wśród sojuszników. I nie ma sposobu jej wymuszenia" - zaznacza.  

Pełczyńska-Nałęcz: Polska ws. Ukrainy miała dobre, jednoznaczne stanowisko

Była ambasador RP w Moskwie oceniła, iż Polska w sprawie członkostwa Ukrainy w Sojuszu Północnoatlantyckim miała dobre, jednoznaczne stanowisko. Jak dodała, żaden polski rząd nie byłby prawdopodobnie w stanie uzyskać więcej w tej sprawie. "To nie była rzecz, którą jakikolwiek polski rząd mógłby wymóc przy tym układzie sił w Sojuszu" - powiedziała Pełczyńska-Nałęcz w Porannej rozmowie w RMF FM.

Według niej, ustalenia szczytu w Wilnie są korzystne dla naszego kraju. Chodzi między innymi o nowe plany obronne NATO, które mają zostać dziś przyjęte w stolicy Litwy. "Ich do tej pory nie było i zakładają obronę nie przed jakimś, nie wiadomo jakim, wrogiem, tylko jednoznacznie przed reżimem imperialnym rosyjskim. To jest dla Polski dobre, zwiększa bezpieczeństwo Polski i naszego regionu" - wskazała ekspertka.  

Pełczyńska-Nałęcz: USA boją się docisnąć Rosję do ściany

Za pozytywną uznała też zapowiedź kolejnych pakietów wsparcia militarnego dla Kijowa. "To wzmacnia Ukrainę, wzmacnia możliwość obronną Ukrainy" - podkreśliła Pełczyńska-Nałęcz. Zastrzegła zarazem, że pomoc ta z punktu widzenia potrzeb naszego wschodniego sąsiada jest wciąż niewystarczająca. "Ciągle nie ma takiej ostatecznej decyzji: gramy na wygraną, gramy na pokonanie Rosji, dajemy wszystkie zasoby, inwestujemy w Ukrainę, dajemy wszystko Ukrainie, żeby mogła popędzić Rosję i wygrać tę wojnę" - zauważyła szefowa Instytutu Strategie 2050.

Jej zdaniem, Zachód, w tym USA, przyjęły "taktykę na półzwycięstwo; na wygranie, ale nie pokonanie Rosji". "Stany Zjednoczone boją się dociskania Rosji do ściany, ponieważ boją się jej potencjału nuklearnego i nieprzewidywalności tego reżimu" - tłumaczyła ekspertka.

Pełczyńska-Nałęcz: Putin jest osłabiony, ale rewolucji w Rosji nie będzie

W dalszej części Porannej rozmowy w RMF FM Tomasz Terlikowski pytał o sytuację w Rosji po niedawnym buncie Jewgienija Prigożyna. "Z tego puczu dowiedzieliśmy się, że Putin jest dużo słabszy niż się niektórym mogło wydawać, że to nie jest piramida władzy z jednym człowiekiem, który kontroluje wszystko i wszystkich, że w Rosji są nie tylko podziały i frakcje, bo to było wiadomo, ale że te podziały i frakcje potrafią walczyć tak, że to się wylewa wszystko na zewnątrz - spektakularnie i kompromitująco dla samego Putina" - wskazała była wiceminister spraw zagranicznych. 

Według niej, w Rosji mamy do czynienia z rywalizacją pomiędzy sektorami siłowymi, także wewnątrz armii, która się nasiliła na skutek niepowodzeń na froncie ukraińskim. Putin - jak tłumaczyła - musi się liczyć z każdą z frakcji. "(Świadczy o tym) sam fakt, że Prigożyna nie rozstrzelał natychmiast, jak by to zrobił silny władca, a musiał się z kimś układać" - powiedziała Pełczyńska-Nałęcz.   

Jak dodała, nie należy się jednak spodziewać rosyjskiej powtórki z 1917 roku. "Putin jest osłabiony, elita jest podzielona, ale nie chce rewolucji, ponieważ zniszczyłaby ich wszystkich" - wskazała ekspertka. Według niej, póki co w Rosji nie widać ewentualnego kandydata na następcę Putina.

Pełczyńska-Nałęcz: Stanowisko Zełenskiego ws. rzezi wołyńskiej - niefortunne

 

Tematem dzisiejszej rozmowy była też 80. rocznica rzezi wołyńskiej. Za niefortunny b. wiceminister spraw zagranicznych uznała tweet prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, w którym mowa była tylko o "niewinnych ofiarach Wołynia", bez wskazania sprawców i czynów, które popełnili. "Ja bym inaczej to pokazywała - uważam, że dla dobra sojuszu polsko-ukraińskiego, bo ten sojusz jest nam potrzebny, trzeba powiedzieć prawdę o historii" - przekonywała Pełczyńska-Nałęcz.

Jej zdaniem, wydarzenia z 1943 roku należało nazwać "zbrodnią popełnioną przez nacjonalistów ukraińskich" oraz oddać hołd jej ofiarom. Ważną kwestią - jak przyznała - jest także poszukiwanie miejsc pochówku i ekshumacje ciał osób zamordowanych przez OUN i UPA.

Pełczyńska-Nałęcz: Nie słyszałam, by Polska 2050 miała startować z list PSL

 

Na koniec rozmowy jej gospodarz zapytał o przegotowania do jesiennych wyborów parlamentarnych. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która jest także szefową sztabu wyborczego Polski 2050,.oceniła, iż notowania Trzeciej Drogi się ustabilizowały na poziomie około 11 proc. Jak dodała, aktualna jest więc opcja startu Polski 2050 i PSL jako koalicji i nie ma mowy o wariancie kandydowania z list ludowców (zgodnie z Kodeksem wyborczym koalicja musi przekroczyć 8-proc. próg by dostać się do Sejmu; w przypadku listy partyjnej jest to 5 proc.). "Rozmawiam z PSL, nic takiego nie usłyszałam" - powiedziała Pełczyńska-Nałęcz, pytana czy jej ugrupowanie bierze pod uwagę wariant znalezienia się na listach partii Władysława Kosiniaka-Kamysza.  

Przyznała zarazem, że rozmowy na temat "paktu senackiego" spowolniły, jednak nie zostały zerwane, jak ogłosił kilka dni temu jeden z liderów Lewicy Robert Biedroń.  

Opracowanie: