Zygmunt Miłoszewski przyznał, że w rubryce "zawód" wpisuje: pisarz. "Ale nie wypełniamy żadnych formularzy. Z punktu widzenia państwa nie istniejemy, więc też państw nic od nas nie chce" – to, jak mówił gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM, argument, dlaczego popiera pomysł powstania przepisów, które pomogą rozstrzygnąć, kto jest zawodowym artystą. Chodzi o projekt ustawy o statusie artysty zawodowego. "Piekło zamarzło. Osoby, które są w silnej opozycji wobec władzy, postanowiły bronić ministra Piotra Glińskiego" – mówił Miłoszewski. Pisarz przyznał, że płaci na ZUS, bo jest przedsiębiorcą. "Jestem w gronie 1-2 proc. artystów, którym się udało, którzy osiągnęli sukces i których stać na to, żeby opłacać ZUS" – dodaje. "Artysta, który nie ma zarejestrowanej działalności gospodarczej, nie istniej. Nas nie ma" – mówi.

Zygmunt Miłoszewski odpierał w rozmowie z Marcinem Zaborskim zarzuty, że przepisy projektu to nic innego jak zapowiedź cenzury. "Nie wiem, kto tak mówi. Nikt ze środowiska artystycznego tak nie mówi" - przekonywał i dodał: "PiS może wszystko i bez tej ustawy. Ta ustawa nie daje żadnych narzędzi cenzorskich. Nikt nie decyduje o tym, kto jest artystą zawodowym, żeby mu wydawać prawo jazdy na gitarę albo pisanie książek". 

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Zygmunt Miłoszewski wyjaśnił, z myślą o kim powstał projekt ustawy. "Nie patrzmy na aktorów serialowych, którzy sobie świetnie radzą. Patrzmy na powiatowych nauczycieli tańca. To dla nich jest ta ustawa, nie dla mnie. Ja sprzedaję setki tysięcy książek" - powiedział gość Marcina Zaborskiego.

Miłoszewski, zapytany też, czy nie obawia się, że zostanie potraktowany instrumentalnie przez polityków i firmując swoim nazwiskiem ustawę stanie się "kwiatkiem do kożucha", odparł: "Sprawa jest tak niezwykłej wagi, że zaryzykuję".

Marcin Zaborski, RMF FM: Co w urzędach w dokumentach wpisuje pan w rubryce: "zawód"?

Zygmunt Miłoszewski: "Pisarz".

Naprawdę?

Tak.

Przechodzi?

Przechodzi. Mogę wpisać "pisarz", mogę wpisać "działacz społeczny".

Pisarz rasowy, mógłby pan wpisać. Kiedyś tak napisał o panu Jerzy Pilch.

Tak, kiedyś tak. Nie wiem, czy to by przeszło, ale "pisarz" przechodzi. Nie próbowałem nigdy prozaika, nie próbowałem powieściopisarza. Mógłbym wpisać działacz społeczny.

Urzędniczki, urzędnicy nie dopytują, czy aby na pewno? Czy taki zawód może tu zostać?

Nie. Ale też nie wiem, czy gdzieś wpisywałem w jakikolwiek formularz taki, gdzie to by było potrzebne. To nie jest takie proste, bo my jako artyści właściwie nie wypełniamy żadnych formularzy. Z punktu widzenia państwa nie istniejemy, więc też państwo nic od nas nie chce.

I właśnie o tym będziemy teraz rozmawiać, bo przyklasnął pan pomysłowi napisania przepisów, które pomogą rozstrzygnąć, kto jest zawodowym artystą. Napisał pan w internecie tak: "Piekło zamarzło, miesiąc przed wyborami muszę stanąć w obronie ministra Piotra Glińskiego". Dlaczego chce pan takich przepisów?

Zadał pan bardzo dużo pytań jednocześnie - odpowiem po kolei. Faktycznie piekło zamarzło - żebym ja, żeby Jacek Dehnel, osoby, które są gdzieś na takiej szpicy opozycyjnej walki, miesiąc przed wyborami broniły ministra Piotra Glińskiego, to jest co najmniej dziwne. Żeby było jasne - cała burza została wywołana przez dziennikarza właśnie RMF-u, który postanowił gdzieś ośmieszyć sytuację dla pięciu lajków, sześciu heheszków - witamy w świecie współczesnych mediów. Pokazuje to jak bardzo sprawa jest ważna, że osoby które są w silnej opozycji wobec tej władzy, czasami tak jak Jacek Dehnel - w ekstremalnie silnej, postanowiły przed wyborami bronić ministra Glińskiego.

Spróbujmy zrozumieć tę burzę, bo o to nam teraz w tej rozmowie przede wszystkim chodzi.

Tak.

Pisze pan, że ustawa ma od początku jeden cel - ujęcie artystów w systemie ubezpieczeń społecznych. Dzisiaj nie ma pana w tym systemie, nie płaci pan na ZUS?

Ja płacę, ponieważ jestem przedsiębiorcą. Ponieważ jestem w gronie 1-2 procent artystów, którym się udało i którzy osiągnęli sukces, których stać na to, żeby opłacać ZUS, księgową i być przedsiębiorcami. Także ja w tą rubrykę zawodową mogę też wpisać: "przedsiębiorca". Ale artysta, który nie ma zarejestrowanej działalności gospodarczej nie istnieje - żeby było jasne, my nie jesteśmy pracownikami, nie jesteśmy przedsiębiorcami, nie jesteśmy wolnymi zawodami jak adwokaci czy lekarze, nas nie ma. Możemy się ubezpieczyć zdrowotnie dobrowolnie albo możemy być ubezpieczeni zdrowotnie przy żonie, albo przy mężu, ale emerytalne już nie.

Ale słyszy pan i artystów, ale i krytyków tych rozwiązań, które w projekcie tej ustawy są zapisane, którzy mówią, że to może być furtka do wielu rozwiązań niekorzystnych dla artystów. Ba, pada hasło - to jest zapowiedź cenzury.

Nie wiem, kto tak mówi. Nikt ze środowiska artystycznego tak nie mówi. Jeśli pan wie, to proszę mi powiedzieć, kto z grona artystów mówi, że to jest wstęp do cenzury.

Wszyscy artyści chcą takich przepisów, które zostały opracowane?

My nad tymi przepisami pracowaliśmy.

Szef Unii Literackiej - Jacek Dehnel, którego pan przywołał, pisze, że ustawę popiera, czy pomysł na ustawę popiera, ale pisze też tak: "Należy ją popierać, lecz oczywiście obserwować z nieufnością, bo PiS może tam chcieć w ostatnim momencie dorzucić jakieś sprawy kompletnie z stwórcami niekonsultowane".

Tak, ale oczywiście, ale PiS może też to zrobić jutro pomiędzy 6 a 9 rano razem z podpisem prezydenta. PiS może, co robi świetnie, wykorzystywać swoją obecną władzę, którą ma w państwie, mniej w samorządach, żeby cenzurować sztukę i świetnie to robi. PiS może nie powołać profesora Stolę - dyrektora muzeum POLIN, mimo że wygrał konkurs zorganizowany przez ministra. To znaczy PiS może wszystko i bez tej ustawy, ale ta ustawa w żaden sposób nie daje żadnych narzędzi cenzorskich.


Ale to wszystko co pan wymienił - nie sprawia, że nie ma pan zaufania i to wszystko nie budzi nieufności w przypadku tej konkretnej ustawy?

Nie, nie o to chodzi, pan mnie nie rozumie. Oczywiście, że ja nawet nie wyobrażam sobie, że mógłbym być bardziej nieufny wobec tej władzy, a mimo to chodzę do tej władzy, nie tylko ja, też koledzy ze środowiska filmowców, teatru, sztuk wizualnych, każdej branży sztuki, chodzimy i dogadujemy się na tą ustawę, bo prosimy o tą ustawę od trzydziestu lat.

Prosi o tą ustawę Zygmunt Miłoszewski, wyjaśniam tym, którzy do nas dołączyli. Pisarz, scenarzysta, kiedyś też dziennikarz. Jak pan sobie wyobraża decydowanie o tym, kto jest artystą zawodowym, a kto nim nie jest?

Przede wszystkim jest to tylko definicja, tylko na potrzeby ustawy o objęciu artystów ubezpieczeniem społecznym. Nikt nie decyduje o tym, kto jest artystą zawodowym, żeby mu wydawać prawo jazdy na gitarę albo na pisanie książek.

Czyli jako młody literat wciąż będę mógł pisać książki, niezależnie od tego czy będę zawodowym artystą czy nie.

Tak. Ta ustawa nie wydaje żadnych... Jeszcze raz. Pan sobie pisze książki, ja sobie piszę książki, Jacek Dehnel pisze książki. Ktoś śpiewa, ktoś reżyseruje i oczywiście możemy robić, teoretycznie przynajmniej, co nam się żywnie podoba w twórczości. Ale jeśli chcemy, jeśli nie mamy działalności gospodarczej, jeśli nie mamy umowy o pracę, jeśli chcemy być ubezpieczeni, wtedy występujemy do jakiegoś stowarzyszenia branżowego, którego nawet nie musimy być członkiem i mówimy: "Słuchajcie. Napisałem dwie książki, czyli zasługuję na status artysty zawodowego i tego, żebym mógł sobie sam opłacać składki na emeryturę".


I to wszystko po to, żeby Polska Izba Artystów wydała kartę artysty zawodowego. No i tu jest pytanie, które się pojawia w komentarzach dotyczących tej ustawy, na jakiej podstawie? Tzn. artysta ma wykazać dorobek artystyczny, tylko pytanie, co jest dorobkiem artystycznym? Pan pisze, że wejście w system nie jest jakościowe tylko ilościowe.

Tak.

I to jest coś, co mnie zastanawia. Czyli sama liczba napisanych książek, czy liczba napisanych sztuk teatralnych będzie decydowała o tym, że ktoś jest artystą albo nie jest?

To jest kryterium, o które bardzo długo walczyliśmy. W pierwotnych projektach tej ustawy kryterium było ocenne. Czyli że są jakieś komisje i panowie tam decydują o tym, kto jest artystą, a kto nie.

Czyli nieważne, co ja tam napiszę w tej książce, byle była sztuka? Sztuka jest sztuka i już jest dziełem artystycznym, w myśl tych przepisów?

No oczywiście. A jak pan to sobie inaczej wyobraża? Żeby były, po prostu, komisje złożone z mądrych mężów, które będą decydować, że ten, kto maluje obrazy w złotych ramach jest artystą, a jak ktoś obiera ziemniaki w "Zachęcie" to nie jest?

Jeden i drugi będzie mógł być artystą zawodowym?

Jeden i drugi będzie mógł wejść do tego systemu i będzie się mógł w nim utrzymać, o ile jest artystą zawodowym. A artysta zawodowy to jest ten, który czerpie dochody ze swojej sztuki. Czyli to nie jest amator, który pięćdziesiąt lat temu napisał tomik poezji. To nie jest osoba, która być może kiedyś chciałaby napisać książkę i czuje się literatem. To jest dla tych, którzy mają dorobek, który nie jest w żaden sposób oceniany jakościowo. I którzy zarabiają z tego, że tworzą tkankę kulturową w Polsce.