"Po zdarzeniu na kolei podnieśliśmy działania służb, będzie większa ochrona obiektów infrastruktury krytycznej. Sprawcy zostawili sporo śladów na miejscu przestępstwa. Dzięki temu w ciągu kilkudziesięciu godzin od dokonania aktu dywersji udało się ustalić ich tożsamość. Ich droga z Rosji, Białorusi do Polski jest przedmiotem naszych szczegółowych badań" – powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM wiceszef MSWiA Czesław Mroczek o dywersantach, którzy po przeprowadzeniu zaplanowanej operacji na torach kolejowych w powiecie garwolińskim na Mazowszu opuścili Polskę przez przejście graniczne w Terespolu. Podkreślił, że "sprawcy zostawili po sobie sporo materiału dowodowego".
Głównym tematem Popołudniowej rozmowy w RMF FM, w której gościł we wtorek wiceszef MSWiA Czesław Mroczek, były akty dywersji, do których doszło w ubiegły weekend w Polsce na trasie Warszawa - Dorohusk.
Przypomnijmy: podczas pierwszego aktu dywersji, w miejscowości Mika w powiecie garwolińskim na Mazowszu, eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W innym zaś miejscu, niedaleko stacji kolejowej Gołąb w powiecie puławskim w Lubelskiem w niedzielę, pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
Czesław Mroczek pytany o to, dlaczego Polska pozwoliła na to, by sprawcy tych działań opuścili terytorium naszego kraju, tłumaczył, że wówczas służby nie znały jeszcze ich danych personalnych. Sprawcy zostawili sporo śladów na miejscu przestępstwa. Dzięki temu w ciągu kilkudziesięciu godzin od dokonania aktu dywersji udało się ustalić ich tożsamość. Ich droga z Rosji, Białorusi do Polski jest przedmiotem naszych szczegółowych badań - stwierdził.
Podkreślił, że po ostatnich zdarzeniach na kolei "podnieśliśmy działania służb". Będzie większa ochrona obiektów infrastruktury krytycznej - zapewnił.
Mroczek poinformował także, że praca służb badających tą sprawę skupia się nie tylko na wyjaśnieniu wszystkich okoliczności operacji, które przeprowadzili na terytorium Polski, ale także szczegółów dotyczących tego, jak wyglądy ich przygotowania do "akcji dywersji na torach".
Sprawdzamy, czy ktoś w Polsce im pomagał. Karty SIM do telefonów komórkowych użyte przez sprawców zostały aktywowane trzy lata temu - oznajmił gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Dodał jednocześnie, że "na razie nie wiadomo, skąd Ukraińcy wzięli materiały wybuchowe".
Zastępca ministra spraw wewnętrznych i administracji zapowiedział, że reakcja Polski na ostatnie wydarzenia "powinna być zdecydowana i trafna". Gdy będziemy mieli dokładne ustalenia dotyczące mocodawców, będziemy podejmować działania - stwierdził.
Z kolei szef rządu Donald Tusk poinformował we wtorek opinię publiczną o tym, że obaj Ukraińcy zidentyfikowani jako dywersanci dotarli do Polski z Białorusi. Jeden z nich w maju był skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji na terenie Ukrainy. Drugi pochodzi z Donbasu, był wcześniej pracownikiem prokuratury.
Odnosząc się do tych informacji, wiceszef MSWiA stwierdził na antenie radia, że "musimy wyłapywać osoby, które podjęły współpracę z administracją w Donbasie".
Premier przekazał w Sejmie także, że szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i minister spraw wewnętrznych zwrócili się do niego z wnioskiem o wprowadzenie trzeciego stopnia alarmowego Charlie w związku z zagrożeniami terrorystycznymi. Zapewnił, że stopniem tym objęte będą określone linie kolejowe. Na pozostałym obszarze kraju obowiązywać będzie, tak jak dotychczas, drugi stopień alarmowy. Dziś wydam stosowne zarządzenie w tej sprawie na podstawie ustaw o działaniach terrorystycznych - powiedział premier.
Trzeci stopień alarmowy Charlie oznacza wprowadzenie na polecenie ministra właściwego do spraw wewnętrznych całodobowych dyżurów we wskazanych urzędach lub jednostkach organizacyjnych organów administracji publicznej oraz dyżurów dla osób funkcyjnych odpowiedzialnych za wprowadzanie procedur działania na wypadek zdarzeń o charakterze terrorystycznym. W wykazie zadań po wprowadzeniu tego stopnia są też sprawdzenie dostępności obiektów wyznaczonych na zastępcze miejsca czasowego pobytu na wypadek ewakuacji ludności oraz ograniczenie do minimum liczby miejsc ogólnodostępnych w obiekcie i rejonie obiektu.
W uzasadnionych przypadkach można wprowadzić ścisłą kontrolę osób i pojazdów przy wejściu i wjeździe na teren obiektów. Należy też ograniczyć możliwość parkowania pojazdów przy obiektach chronionych. Premier poinformował, że zwrócił się do ministra spraw zagranicznych o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu oddania Polsce podejrzewanych o zamach terrorystyczny.
W Popołudniowej rozmowie w RMF FM pojawił się także wątek byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który obecnie przebywa na Węgrzech. Prokuratura Krajowa chce mu postawić 26 zarzutów w związku z nieprawidłowościami w wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. Na liście zarzutów są też podejrzenia o udział byłego szefa resortu sprawiedliwości w zorganizowanej grupie przestępczej. Sejm zdecydował o uchyleniu immunitetu posłowi PiS, o co zabiegał obecny prokurator generalny Waldemar Żurek.
Pytany przez prowadzącego Marka Tejchmana o to, czy polskie służby "polują" na Zbigniewa Ziobro, polityk Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że "Ci wszyscy, którzy myśleli, że jak wyjadą z Polski szczególnie na Dominikanę, czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, to skutecznie się schowają przed polskim wymiarem sprawiedliwości, srogo się zawiedli.
Świat staje się zbyt mały, by ukryć się przed polską policji - podsumował sytuację Zbigniewa Ziobry gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.


