"To jest taka kwestia, z której należy wyciągać wnioski" - tak o tzw. ustawie wiatrakowej powiedział Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, który był gościem Anny Gielewskiej w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. Jak zaznaczył, "to był projekt, który nie był przyjęty przez Sejm". "Można powiedzieć: dmuchnęliśmy na zimne, zrobiło się oczywiście wielkie zamieszanie" - dodał.

Anna Gielewska zapytała na początku rozmowy, czy Tomasz Siemoniak od przyszłego tygodnia będzie ministrem koordynatorem służb specjalnych. Takie rzeczy będzie ogłaszał premier. To nie jest jeszcze przesądzone w żaden sposób - odpowiedział poseł.

Co dalej z komisją ds. badania rosyjskich wpływów?

Prowadząca Popołudniową rozmowę w RMF FM zwróciła uwagę na to, że - według m.in. Sławomira Cenckiewicza i raportu byłych członków komisji ds. badania wpływów rosyjskich - Tomasz Siemoniak nie powinien pełnić żadnych funkcji związanych z bezpieczeństwem państwa. To niepoważne, bo ta pseudokomisja złamała swoje własne reguły - nikt mnie nie przesłuchał, jeśli można tak powiedzieć - mówił.

Mamy do czynienia z taką sytuacją - gdy było pewne, że będą odwołani członkowie tej komisji, coś naprędce, na kolanie napisali - stwierdził poseł PO. Jak podkreślił, to "niepoważne działania i myślę, że poza publicystyką, którą to nieco ożywiło, dla nikogo to nie jest żadne skazanie".

Powiedzenie, że lider opozycji, kandydat na premiera całej opozycji Donald Tusk, nie może sprawować funkcji kilka tygodni po wyborach, gdzie ten mandat uzyskaliśmy, jest działaniem kompletnie niepoważnym - zaznaczył gość RMF FM.

Tomasz Siemoniak dodał, że "prokuratura powinna się zainteresować tym, że zaczęły znikać nazwiska z tego raportu w sytuacji, gdy już w tej komisji nikogo nie ma". To może być podejrzenie przestępstwa urzędniczego, bo ktoś zmienia dokument - jakkolwiek go traktować, został on przedstawiony - mówił. Zaznaczył, że "to jest działanie ośmieszające tych ludzi, którzy tym się zajęli".

Dziennikarka zapytała o to, czy mogą być konsekwencje za omyłkowe lub nieomyłkowe, publikacje nazwisk z SKW ze służb krajów NATO czy Ukrainy.

Ja jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawiałem, po prostu to takie wzruszenie ramion z mojej strony wywołało, bo uważam, że to są ludzie, którzy mieli ściśle polityczną misję nazwaną 'lex Tusk', to znaczy chodziło o uderzenie w Tuska - stwierdził Siemoniak. Podkreślił, że "nawet prezydent Duda, hipotetyczny adresat tych rekomendacji (...), tak mówią jego ludzie, tego nie bierze pod uwagę".

Słyszałem, że to jest rekomendacja (zawarte w raporcie komisji ds. badania wpływów rosyjskich - przyp. red.) dla Sejmu bardziej, niż dla prezydenta - powiedział.

Czy sejm przedłuży działanie tej komisji? - zapytała Anna Gielewska. Nie ma takiej decyzji. Zwracam uwagę, że nawet legislatorzy sejmowi wskazali, iż w każdym artykule jest naruszenie konstytucji - odpowiedział poseł.

Prowadząca rozmowę zapytała o to, czy sejmowa większość nie będziecie powoływać nowych członków. Takie jest moje zdanie, wiem, że zdania w koalicji są różne. Na pewno liderzy tę sprawę rozważą i jakieś decyzje podejmą. Na pewno wpływy rosyjskie w Polsce trzeba badać, powinny to badać służby, prokuratura, być może jakieś specjalne organy. Natomiast zabrano się do tego nie po raz pierwszy ośmieszając czy doprowadzając do karykatury tego rodzaju działania - powiedział Tomasz Siemoniak.

Protest na granicy

Na pytanie o to, co przyszły rząd sejmowej większości zamierza zrobić w sprawie protestu przewoźników na polsko-ukraińskiej granicy, gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM powiedział, że "na razie jest rząd Morawieckiego, który jest mocarzem w konferencjach prasowych codziennych".

Dziennikarka podkreśliła, że za kilka dni to będzie problem sejmowej większości.

I wtedy będziemy się tymi sprawami zajmowali, przygotowujemy się do tego, natomiast byłoby wysoce niewłaściwe, gdybym teraz z pozycji po prostu posła próbował mądrzyć się czy rozwiązywać. Ja widzę w tym dość świadome działanie rządu Morawieckiego, w tym sensie, że nie robią z tym nic - chcą, żeby to był problem, który będzie na 'dzień dobry' dla nowego rządu. Samo do tego doprowadzili, bo nie protestowali w UE, gdy UE przyjęła taki system, że kierowcy ukraińscy nie potrzebują zezwoleń - mówił Tomasz Siemoniak.

Stwierdził, że "trzeba jakiś system zezwoleń wprowadzić, trzeba rozmawiać w Unii, trzeba rozmawiać z Ukraińcami". Ja to widzę jako fragment większej całości. Rząd PiS-u z powodów wyborczych zaczął podkreślać różnice z Ukrainą - zaznaczył.

O ustawie wiatrakowej

Czy własnym błędem koalicji była historia z ustawą wiatrakową? - zapytała Anna Gielewska.

Na pewno tak. To jest taka kwestia, z której należy wyciągać wnioski, natomiast też nie należy nie widzieć, jak to było. To był projekt, który nie był przyjęty przez Sejm. Można powiedzieć: dmuchnęliśmy na zimne, zrobiło się oczywiście wielkie zamieszanie. Premier Morawiecki, który żąda komisji śledczej, ma na sobie tyle afer - KNF, miliony złotych, i on mówi, że (ustawa wiatrakowa - przyp. red.) to jest afera 30-lecia, to jest niepoważne - dodał poseł.

Kontrowersje dot. budowy farm wiatrowych

W internetowej części rozmowy Anna Gielewska pytała wiceszefa PO m.in. o kontrowersje wokół nowych proponowanych nowych przepisów dotyczących budowy farm wiatrowych. Tomasz Siemoniak przekonywał, że projekt w tej sprawie powinien powstać w ramach prac przyszłego koalicyjnego rządu.

To powinien być projekt rządowy, zrobiony tak 'po bożemu', to znaczy: konsultacje międzyresortowe, eksperci. To jest poważna sprawa, jej nie można w taki sposób załatwiać - podkreślił polityk Platformy Obywatelskiej.

Jak dodał, przepisy dotyczące wiatraków nie powinny więc znaleźć się w projekcie regulującym ceny energii elektrycznej. To PiS tak działał - przypomniał Siemoniak. Przyznał zarazem, że winę w tej sprawie ponosi także Koalicja Obywatelska. To jest taka dobra nauczka - trzeba bardzo dbać o szczegóły, zastanawiać się nad każdym ruchem i nie popadać w taki rodzaj triumfowania, że teraz możemy szybko odwrócić pewne rzeczy. Trzeba spokojnie, rzetelnie zastanawiać się, co się robi - przekonywał wiceprzewodniczący PO.

"Jeśli chodzi o interes Polski, można nawet z diabłem rozmawiać"

W Popołudniowej rozmowie w RMF FM padło też pytanie o umowę, którą w 2013 roku Służba Kontrwywiadu Wojskowego zawarła z rosyjską FSB (Federalną Służbą Bezpieczeństwa). Siemoniak, który był wówczas ministrem obrony narodowej, ocenił, iż nie był to błąd.

Ona (umowa z FSB - przyp. red.) miała bardzo jasny kontekst - wycofywanie polskich żołnierzy z Afganistanu. Miała również kontekst taki, że kilkadziesiąt służb światowych takie umowy podpisało - wskazał wiceszef Platformy Obywatelskiej.

Jego zdaniem, służby specjalne powinny mieć kontakty "ze wszystkimi". Założenie, że my powinniśmy się tylko kontaktować z demokratycznymi przyjaciółmi na świecie, jest po prostu absurdalne, bo tak samo żeśmy rozmawiali z państwami Azji Środkowej, graniczącymi z Afganistanem - one też jakoś nie słynęły z demokracji i przestrzegania praw człowieka. Jeśli chodzi o interes Polski, można nawet z diabłem rozmawiać. Na tym polega świat, że dyplomaci rozmawiają też z przeciwnikami, z wrogami, a służby też mają z nimi jakieś kontakty - podkreślał Siemoniak.

Według niego, umowa z FSB po 2014 roku, kiedy nastąpiła aneksja Krymu, nie była już wykonywana.

Siemoniak: Nie wiem, czy prezydent Duda będzie chciał bronić patologii CBA

Siemoniak potwierdził, że nowa sejmowa większość będzie dążyć do likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego i przyznał, że do tego potrzebne będą zmiany ustawowe. Dopytywany o ewentualne weto prezydenta, przekonywał, że CBA jest tak obciążone aferami, że być może nawet sam Andrzej Duda nie będzie chciał go bronić. Myślę, że sama sprawa Pegasusa jest tak masywna, że nie wiem, czy prezydent Duda, poznawszy fakty, bo nie wiem ile wie na ten temat, będzie chciał być obrońcą takich patologii - powiedział wiceszef PO.

Zapewnił on przy tym o woli zarówno sprawy inwigilacji oprogramowaniem Pegasus, jak i innych - jak mówił - afer z czasów rządów PiS. Podjęliśmy inicjatywę trzech komisji śledczych, uznając, że sprawy: Pegasusa, wizowe i wyborów kopertowych to jest coś, co musi być wyjaśniane. Te komisje powstaną, natomiast jak i kiedy zaczną pracować, to jest już odrębna kwestia - zaznaczył. Jesteśmy zdeterminowani, żeby te trzy komisje szybko powstały - dodał.

Kto na czele służb specjalnych?

Pytany o obsadę stanowisk kierowniczych w służbach specjalnych, Siemoniak zasugerował, że nie wrócą do nich ich dawni szefowie, tacy jak np. były szef ABW Krzysztof Bondaryk czy b. szef SKW Janusz Nosek.

Wydaje mi się, że ci ludzie będą zagospodarowani na różne sposoby, bo mają swoje zasługi dla Polski - byli ścigani przez te lata (rządów PiS - przyp. red.), nasyłano na nich prokuraturę, próbowano degradować, więc szacunek im się ogromny należy, natomiast to wcale nie musi być tak, że będą wracać do swoich miejsc - powiedział.

Dopytywany, przyznał, iż ucieszyłoby, gdyby na czele którejś ze służb stanęłaby kobieta. Jeśli chodzi o służby, widziałem już kilka oficerek z bardzo dużym potencjałem - zaznaczył wiceszef Platformy Obywatelskiej.

Opracowanie: