„Tych lęków jest bardzo dużo. My w telefonie zaufania, który prowadzi Fundacja Dajemy Dzisiaj Siłę od 12 już lat słyszymy głównie o tym, że uczniowie boją się chaosu, boją się, że będą musieli nadrabiać zaległości, które powstały i są nieuniknione w takim trybie edukacji. Boją się tego, że znowu będą zmiany, do których będzie trzeba się przystosować, a później znowu nastąpi coś, że to przystosowanie nie będzie przystosowaniem na długo, tylko po prostu na jakąś jedną chwilę. Bardzo martwią się o swoje oceny, o to, czy zdadzą egzaminy, czy nauczyciele będą ich traktowali tak samo jak podczas edukacji zdalnej” – tak o obawach uczniów przed powrotem do edukacji stacjonarnej mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Paula Włodarczyk z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Zdaniem ekspertki część nauczycielom powiedziała uczniom, że w czasie edukacji zdalnej nie będzie przeprowadzać sprawdzianów, a wszystkie testy trzeba będzie zdać po powrocie do nauki stacjonarnej: Dzieci się tego teraz ogromnie boją. Mają ogromne napięcie przed tym, że wrócą do szkoły i raptem bomba wybuchnie i wysypie się wór ze sprawdzianami.  Włodarczyk przyznała, że przychyla się do postulatów uczniów, którzy stworzyli petycję, by do końca roku szkolnego obowiązywała nauka zdalna. "Mam poczucie, że znowu wchodzimy w chaotyczną decyzję, której moglibyśmy uniknąć".

Odbudowanie wspólnoty szkolnej przed wakacjami? "Obawiam się, że w tej formie to się po prostu nie może udać"

Obawiam się, że odbudowanie wspólnoty jest niemożliwe. Gdyby to było możliwe w tak krótkim czasie to byłoby wspaniale, ale weźmy też pod uwagę, że - jak rozumiem - nie ma takiego założenia, że uczniowie wrócą teraz i będą mieli same zajęcia integracyjne i odbudowujące więzi, tylko będą mieli normalne zajęcia realizując podstawę programową, która jest tak ważna w dzisiejszej edukacji. Obawiam się, że wielu nauczycieli - oczywiście też zobligowanych do tego, żeby tę postawę realizować - nie będzie mogła od tego odejść i że to będzie bardzo sztywno realizowana forma edukacji. Obawiam się, że w tej formie to się po prostu nie może udać, żeby odbudować więzi. Zwłaszcza, że najpierw uczniowie mają wrócić w połowie miesiąca w formie hybrydowej, później to ma być nauka w całości stacjonarna  - tak w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Paula Włodarczyk z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę odpowiedziała na argument Ministerstwa Edukacji i Nauki, że powrót dzieci do szkół tuż przed wakacjami ma służyć odbudowaniu więzi między uczniami i nauczycielami.

"W czasie pandemii więcej razy musieliśmy reagować w sytuacji zagrożenia życia"

W ciągu ostatniego roku zmieniły się tematy poruszane przez dzwoniące do nas dzieci - powiedziała o Telefonie Zaufania psycholog. Pojawiła się większa potrzeba interwencji, co oznacza że w trakcie pandemii musieliśmy reagować w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia (...). Tych interwencji w zeszłym roku było 747, to jest o 40 proc. więcej niż w roku 2019. W tym roku od stycznia takich interwencji było 276 (...) telefon jest anonimowy, ale w sytuacji gdy ktoś mówi, że zamierza odebrać sobie życie i ocena ryzyka po stronie konsultanta jest na tyle wysoka, że osoba dzwoniąca może popełnić samobójstwo, to wtedy zasada anonimowości przestaje obowiązywać. Wtedy pojawia się interwencja, czyli nasz kontakt z policją. Może to też być interwencja lokalna czyli kontakt z opiekunem dziecka lub szkołą - dodała rozmówczyni Marcina Zaborskiego.

Choć spędzamy w domach dużo więcej czasu, dzieci dużo częściej opowiadają nam o tym, że czują się samotne - powiedziała w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM psycholog Paula Włodarczyk, której zdaniem wyjściem z tej sytuacji jest to, by dorośli potrafili też zadbać o siebie.

Kiedy dorośli są zaniedbani, zmęczeni, zaniepokojeni i mają mnóstwo problemów, nie są w stanie wspierać swoich dzieci. Ważne jest wsparcie i uważność na to co dzieje się u dziecka. Dorośli powinni pytać co u dziecka, pytać jak się czuje. Nawet jeśli dzieci nas zbywają, to narzucajmy się im. Dzieci tego od nas potrzebują i my też od tego jesteśmy żeby im towarzyszyć - apelowała psycholog z Telefonu Zaufania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

TREŚĆ ROZMOWY MARCINA ZABORSKIEGO Z PAULĄ WŁODARCZYK

Marcin Zaborski, RMF FM: Tylko się nie denerwuj. Takie słowa pewnie usłyszy w najbliższy weekend wielu młodych ludzi w Polsce, tych przygotowujących się do matury już na ostatniej proste. Łatwo powiedzieć takie zaklęcie - tylko się nie denerwuj. Pytanie jak to zrobić?

Paula Włodarczyk, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę: Oj wszyscy byśmy chcieli bardzo to wiedzieć. Chętnie bym powiedziała, gdybym sama znała tą odpowiedź. Myślę, że to jest szalenie trudne i czasami to zdanie, które wypowiadamy sprawia, że to potęguje i jeszcze bardziej się denerwujemy i stresujemy. No i przykro mi, że to zdanie będą teraz słyszały osoby, które mogłyby w tym momencie odpoczywać, które mogłyby cieszyć się tym, że jeszcze trochę nauki i wakacje.


Pytanie czy odpoczywać, czy się uczyć? Jedni teraz będą siedzieli godzinami nad książkami, żeby nadrobić stracony być może wcześniej czas. Inni pójdą do lasu, wybiorą się na rolki czy rower. Jest jakaś jedna dobra rada, dobra metoda dla wszystkich?

Myślę, że nie ma takiej. Każdy z nas jest zupełnie inny, każdy jest indywidualnością, więc te rady byłyby nieskuteczne, gdybyśmy stosowali jedną do wszystkich. Także potrzebujemy chyba każdy jakiejś swojej.

Za chwilę kolejni uczniowie wrócą do szkół, wrócą do ławek, ale są tacy, którzy piszą petycje i apelują do ministra edukacji, żeby do wakacji jednak mogli zostać w domach. Czego boją się uczniowie myśląc o powrocie do klas?

Tych lęków jest bardzo dużo. My w Telefonie Zaufania, który prowadzi Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę od ponad 12 już lat słyszymy głównie o tym, że uczniowie boją się chaosu, boją się tego, że będą musieli nadrabiać zaległości, które powstały. Są one nieuniknione też w takim trybie edukacji. Boją się tego, że znowu będą jakieś zmiany, do których trzeba będzie się przystosować, a później znowu nastąpi coś co sprawi, że to przystosowanie nie będzie przystosowaniem na długo, tylko po prostu na jakąś jedną chwilę. Bardzo martwią się o swoje oceny, o to czy zdadzą egzaminy, czy nauczyciele będą ich traktować tak samo jak traktują podczas edukacji zdalnej

Właśnie. To pewnie wiele zależy od mądrości nauczycieli, no bo pytanie na co wykorzystają ten czas, który zostanie do końca roku. Pewnie u niektórych pojawi się taka pokusa, żeby nadrobić ten stracony czas i organizować sprawdziany, klasówki, kartkówki...

Sama to słyszałam wielokrotnie od dzieci, które się z nami kontaktują, że wręcz to usłyszały od swoich nauczycieli, którzy powiedzieli, że w czasie edukacji zdalnej nie będą robić sprawdzianów i wszystkie sprawdziany z całego roku nadrobią, jak tylko wrócą do szkoły. Dzieci się tego teraz ogromnie boją. Mają ogromne napięcie przed tym, że wrócą do szkoły i raptem jakaś bomba wybuchnie i wysypie się wór ze sprawdzianami. Trzeba będzie mieć wiedzę z materiału z całego roku. Dlatego też tak jak pan wspomniał, że powstają petycje żeby do tej szkoły nie wracać teraz, żeby poczekać, żeby wrócić po wakacjach, to ja muszę się jakoś do tego przychylić. Mam poczucie, że znowu wchodzimy w jakąś chaotyczną decyzję, której moglibyśmy uniknąć.


Tutaj minister Czarnek słysząc, że taka petycja powstaje, że podpisują ją już setki tysięcy młodych ludzi mówi tak: "Take it easy, stres to jest rzecz, która towarzyszy człowiekowi w życiu, ale nie należy tego stresu generalnie wyolbrzymiać (...) każdy dzień nauki stacjonarnej jest na wagę złota i jest dużo lepszy niż kilka dni nauki zdalnej".

Słyszałam te słowa i jakby cieszę się bardzo z takiego optymizmu i takiej dużej swobody pana ministra. Natomiast każdy z nas jest osobą zupełnie indywidualną i należy do nas podchodzić indywidualnie, do każdego człowieka, bo możemy mieć różne trudności. Myślę, że takie generalizowanie sprawia, że my omijamy uczniów, którzy mają jakieś różne trudności, albo które powstały w trakcie nauki zdalnej. My sami jako Fundacja też apelowaliśmy do ministra o stworzenie takiej ogólnopolskiej strategii powrotu uczniów do szkół. Mieliśmy nadzieję, że to się uda przygotować na spokojnie, żeby też uczniowie i nauczyciele i w ogóle szkoły, i rodzice, żeby wszyscy mogli się do tego na spokojnie przygotować.

Tak, ale tu minister mówi, że właśnie chodzi o to, że ten powrót - choćby na chwilę - jest po to, żeby odbudować wspólnotę, więź między uczniami, więź między uczniami a nauczycielami.

Obawiam się, że to niemożliwe. Gdyby to było możliwe w tak krótkim czasie, to byłoby wspaniale, ale też weźmy pod uwagę to, że nie ma takiego założenia, że uczniowie wrócą teraz i będą mieli same zajęcia integracyjne i odbudowujące więzi. Tylko będą mieli normalne zajęcia realizujące podstawę programową, która jest tak ważna w oświacie i w ogóle w dzisiejszej edukacji. Obawiam się, że niestety wielu nauczycieli - oczywiście też zobligowanych do tego, żeby tą podstawę realizować - nie będzie mogła od tego odejść i to będzie bardzo sztywno nadal realizowana forma edukacji. Obawiam się, że w tej formie to się po prostu nie może udać, żeby odbudować więzi. Zwłaszcza że najpierw uczniowie mają wrócić w połowie miesiąca i ma być to nauka w formie hybrydowej, później ma być to nauka już w całości stacjonarna i tego będzie zaledwie dwa tygodnie, później są wakacje.

Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 działa 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Pytanie, jak pandemia zmieniła ten telefon. To jest tylko zmiana liczby telefonów, czy coś więcej?

To jest przede wszystkim zmiana tematów, które dzieci poruszają, oraz zmiana długości kontaktów, które się zdarzają, oraz większa potrzeba też interwencji, co oznacza, że więcej razy w zeszłym roku i w czasie w ogóle pandemii, czyli też teraz musieliśmy interweniować w sytuacji zagrożenia życia bądź zdrowia.

Interwencja to jest ten moment, kiedy właśnie zagrożone jest życie lub zdrowie, czyli ktoś wam mówi, dzwoniąc, że ma myśli samobójcze, że chce sobie odebrać życie.

Tak, albo, że doznaje silnej przemocy, więc tak, jak najbardziej to są takie sytuacje, bądź jest to osoba w trakcie próby samobójczej, więc w tych sytuacjach interweniujemy. Tych interwencji w zeszłym roku w całym 2020 było 747 to jest to 40 proc. więcej niż w roku poprzednim czyli 2019. A już tylko teraz od stycznia do dziś tak naprawdę tych interwencji było 276. To jest bardzo dużo.

Ile lat mają najmłodsze dzieci, które dzwonią, rozmawiają z panią i przyznają, że mają myśli samobójcze?

Głównie kontaktują się z nami nastolatki, więc są to osoby w wieku 13,15,16,18 lat, ale są też dzieci młodsze. Zdarza się także, że dzwonią dzieci sześcioletnie, siedmioletnie. Natomiast jeśli chodzi o myśli samobójcze, to myślę sobie, że najmłodszym dzieckiem, które nam o tym mówiło był 9 latek, ale to też mogę wszystkiego oczywiście nie pamiętać, bo z dziećmi rozmawia cały zespół konsultantów. Jest nas prawie 80 osób.


Pytanie czy takie dzieci 8-, 9-letnie mówiące o myślach samobójczych, rozumieją ostateczność kroku o którym mówią? Czy to raczej jest takie mówienie z myślą, że zostaną uratowane, ale jednocześnie myślą ważny sygnał do otoczenia?

Bardzo różnie i trudno jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Myślę sobie, że częściej jest to sygnał, że właśnie, że potrzebują pomocy i takie rozpaczliwe wołanie o pomoc. Natomiast zdarza się, że są to dzieci, które są świadome tego co się dzieje. Są świadome tego, czego doświadczają, czego doznają i są to osoby, które - zresztą jak większość osób w kryzysie nie samobójczym - nie widzi wyjścia ze swojej sytuacji. Nie widzi możliwości polepszenia samopoczucia i są to takie sytuacje, że mamy tak zawężone myślenie, że nie jesteśmy w stanie zobaczyć innych rozwiązań. Wtedy pojawia się myśl o popełnieniu samobójstwa.


ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Take it easy". Czarnek uspokaja uczniów przed powrotem do szkół