To jedyne takie muzeum w Polsce. W Europie są jeszcze tylko dwie takie placówki. W Muzeum Akordeonów w Kościerzynie zobaczyć można ponad 100 niezwykłych, oryginalnych instrumentów.

Działa dopiero od niespełna trzech lat, ale jego wszystkie eksponaty już nie mieszczą się na ekspozycji. Muzeum już zgromadziło ponad 130 instrumentów. Większość z nich pochodzi z prywatnej kolekcji pana Pawła Nowaka, reszta to zbiory własne muzeum. Nie wszystkie instrumenty to jednak akordeony. W zbiorach są także fisharmonie, chromki, bandoneony, bandoniki, flutiny i inne instrumenty. 

To jest jedna rodzina. Są to wszystko instrumenty działające na zasadzie stroika przelotowego. Czyli w każdym instrumencie jest malutka blaszka, która drga przy pomocy powietrza. Umieszczona ona jest na drewnianej głośnicy, to wszystko jest umieszczone w środku. A wszystko, żeby nam zagrało musimy być poruszane za pomocą rąk ludzkich. Akordeonista czy też harmonista, który gra przyciska klawisze i guziki, bądź też same guziki, wtedy ściąga i rozciąga miech, a cały instrument nam gra jak harmonia  - opowiada Ewa Łysiak, kierownik muzeum.

Większość instrumentów jest sprawna i większości z nich można posłuchać. Trzeba jednak skorzystać z kiosku multimedialnego, który stoi w muzeum, bo eksponaty umieszczone są w gablotach. Dla chętnych, którzy chcieliby spróbować gry dostępny jest jednak jeden z akordeonów. To jest instrument z bydgoskiej fabryki akordeonów, która funkcjonowała u nas w Polsce po II wojnie światowej - tłumaczy Łysiak. W muzeum są jednak instrumenty niemal z całego świata. Chociażby z Francji, Włoch, Niemiec, krajów byłego Związku Radzieckiego, a nawet z Chin.

Nie brakuje unikatów. To jest jedyny eksponat na świecie. Jest to instrument o nazwie harmonica orfeo. Był on wykonany na zamówienie dla żołnierza francuskiego. I później jak to w historii różnie bywa trafił on tutaj na Kaszuby. I przez 40 lat grał na nim grajek na weselach kaszubskich. Także tutaj chyba najsłynniejszy instrument, na którym grał ktoś tutaj na Kaszubach trafił do nas do muzeum - opowiada Ewa Łysiak.