Wysoka forma, szeroki wachlarz zagrań, odporność na stres, a może odrobina szczęścia? Nic z tych rzeczy. O tegorocznej wygranej w turnieju na twardych kortach w Indian Wells zdecyduje prawdopodobnie... odporny żołądek! Wszystkiemu winien jest paskudy wirus, który atakuje zawodników. Nawet najlepsi padają jak muchy, wycieńczeni przez biegunkę.

Tajemniczy wirus żołądkowo-jelitowy zaatakował już 30 zawodniczek i zawodników, którzy zjawili się w Indian Wells - podaje serwis tennis.com. Jego ofiarami padli między innymi - Petra Kvitova, Wiera Zwonariowa, Jurgen Melzer, Philipp Kohlschreiber, Andreas Seppi, Francesca Schiavone i Magdalena Rybarikowa. Francuz Gael Monfils, który był rozstawiony w Indian Wells z numerem 14., wycofał się z turnieju już przed pierwszym meczem. Z kolei rezygnacja Vanii King sprawiła, że Andżelika Kerber zameldowała się w czwartej rundzie bez wychodzenia na kort. To była jedna z najgorszych nocy w moim życiu. Miałam gorączkę, biegunkę i wymioty. Wszystko w tym samym czasie! Musiałam od kogoś złapać to "dziadostwo" - napisała potem King na swoim profilu na Twitterze.

Wirus pomógł Radwańskiej?

Agnieszka Radwańska do ćwierćfinału w Indian Wells awansowała, gdy młoda i utalentowana reprezentantka gospodarzy - Jamie Hampton - skreczowała przy stanie 6:3, 4:6, 3:0. W decydującej partii Amerykanka krzyknęła i upadła. Na korcie pojawili się wówczas masażyści, którzy próbowali jej pomóc. Wszyscy myśleli, że 22-latka nabawiła się kontuzji. Nic podobnego, Hampton zaatakował wirus. Zawodniczka tuż po meczu powiedziała, że jej problemy zaczęły zaraz po spotkaniu pierwszej rundy, kiedy odprawiła z kwitkiem Jelenę Jankovic. Mówiła, że gdy tylko wróciła do hotelu po meczu, zaczęła wymiotować. W konsekwencji odwodniony organizm nie wytrzymał trudów starcia z krakowianką. Pod koniec drugiego seta wirus znowu mnie dopadł. Wiedziałam, że będzie źle - skomentowała.

Azarenka - kobieta z żelaza

Wirus dopadł też liderkę światowego tenisa. Dla Białorusinki był jednak bardziej litościwy. Azarenka uporała się z grypą żołądkową jeszcze przed rozpoczęciem turnieju, przed przylotem z Dubaju. Słyszałam, że kilka osób walczyło z chorobą przed imprezą. Byłam w podobnej sytuacji, ale zdążyłam się wykurować. Chyba mogę mówić o wielkim szczęściu - opowiadała. Rzeczywiście, po wirusie nie ma już śladu. W ćwierćfinale Azarenka, która w tym sezonie nie zaznała jeszcze smaku porażki, zmiotła z kortu Agnieszkę Radwańska. Polka przegrywała już 0:6, 0:5, ale zdołała jeszcze urwać rywalce dwa gemy i mecz zakończył się wynikiem 0:6, 2:6.

"Frytka" i "Matka" też skorzystali

Bob i Mike Bryanowie to najlepsi debliści na świecie. Spotkania z nimi nie należą do najłatwiejszych. Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski przekonali się o tym niejednokrotnie. Tym razem jednak nasi tenisiści nawet się nie spocili. Polacy nie wyszli na kort, bo bracia oddali mecz walkowerem. Jeden z nich, zamiast grać, musiał siedzieć w łazience. Cóż, choroba nie wybiera. Przekonał się o tym sam Roger Federer. Szwajcar poinformował, że ma gorączkę i źle się czuje. Stwierdził jednak, że podobne dolegliwości ma cała jego rodzina, więc to na pewno nie tajemnicza grypa żołądkowa. Roger, skąd ta pewność? Turniej wciąż trwa, a wirus nadal krąży. Bądź czujny. Tylko najlepsi, a właściwie ci z mocnymi żołądkami, będą w stanie grać dalej:)