Nie można mówić o oszustwie, a o niegospodarności - stwierdził sąd w Olsztynie, uniewinniając ośmiu z dziesięciu oskarżonych w sprawie spółdzielni mieszkaniowej Dostępny Dom. Prawie 48 osób straciło w sumie ponad półtora miliona złotych. Wpłacili wkłady na mieszkania, których nie otrzymali. Karę poniosą jedynie dwie osoby.

Wprawdzie część z nich dostała w końcu mieszkania, ale po dopłaceniu sporych sum - np. pani Joanna Tomaszewska miała kupić mieszkanie za 60 tysięcy złotych, ostatecznie wpłaciła aż 120 tys. Ale większość spółdzielców nie było już stać na wpłacenie dodatków, dlatego całkowicie zostali na lodzie. Potracili od kilku do blisko 50 tysięcy złotych, w przypadku niektórych były to oszczędności życia.

Prokuratura oskarżyła w tej sprawie 10 osób - przede wszystkim prezesa pierwszego zarządu spółdzielni, który doprowadził do utraty przez nią wypłacalności. Ale sąd go uniewinnił, twierdząc, że prezes nie zamierzał oszukać spółdzielców, po prostu źle prowadził interesy. A to nie przestępstwo.

Kary wymierzono jedynie dwóm osobom, które przejęły stery spółdzielni, gdy stanęła już ona na krawędzi bankructwa. Dwie kobiety gruntami spółdzielni spłaciły w 2003 roku jej największego wierzyciela - firmę budowlaną, która stawiała spółdzielcze bloki. Całkowicie na lodzie zostawiły natomiast pozostałych wierzycieli, mimo że niektórzy mieli nawet wyroki sądowe, pozwalające na odzyskanie pieniędzy.

Zdaniem sądu zlekceważenie drobnych wierzycieli to przestępstwo, obie kobiety zostały skazane na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata, dodatkowo każda z nich ma wypłacić spółdzielcom - ale tylko tym, którzy mają sądowe nakazy zapłaty - po 5 tys. złotych odszkodowania.

To kpina! Każda z tych pań spłaci mnie w ciągu miesiąca, te 5 tysięcy to jej miesięczne dochody. I co? I dalej będzie chodzić i śmiać nam się w twarz - irytuje się pani Bożena Kucharska, która wpłaciła spółdzielni 46,5 tysiąca złotych i nie dostała nic w zamian. Teraz zamierza założyć kobietom sprawę cywilną o wypłatę pieniędzy.

A obecne władze Dostępnego Domu rozkładają ręce - spółdzielnia nie ma pieniędzy, po dzisiejszym wyroku będzie próbowała dochodzić ich od skazanych. Ale ile w ten sposób uda się odzyskać - na razie nikt nie wie.