Uwielbiam, kiedy Jacek Kurski z prawdziwym obrzydzeniem na twarzy mówi o obrzydliwych w jego mniemaniu posunięciach politycznych konkurentów. Zawsze wtedy myślę: "ot właściwy człowiek na właściwym miejscu". W końcu jak nikt inny zna się na obrzydliwościach polityki i jako osoba praktykująca w tym procederze jest kimś wiarygodnym. (Jak wiadomo z wiarygodnością ostatnio bardzo kiepsko, więc trzeba szanować najmniejsze nawet oznaki jej bytności w świecie polityki).


I tak gdy widzę jak poseł się krzywi to myślę sobie "wie co robi". Podobnie reaguję na Leszka Millera i z utęsknieniem czekam na jego utyskiwania w kwestii upolitycznainia i zawłaszczania państwa. Ostatnio były premier nie występuje jednak tak często jak bym tego oczekiwała. Zaginęła również twarz LiD-u. Kiedyś miłośnik tańców przed komisją śledczą, dziś "głęboki zwolennik" - jak sam o sobie mówi - komisji chyba ewakuował się już na wykłady w Stanach Zjednoczonych. A szkoda...


Zawód uczynił mi dziś również Zbigniew Ziobro. Swoją drogą już wiem, dlaczego wczoraj jak kłądłam się spać czegoś mi straszliwie brakowało. Teraz już wiem brakowało Najbardziej Sprawiedliwego ze wszystkich sprawiedliwych i jego codziennych występów przed kamerami. A tu tyle się wydarzyło. Lekarz, który na szczęście "nikogo już nigdy nie pozbawi życia" domaga się od ministra odszkodowania, co więcej warszawski sąd uznał, że zatrzymanie byłego szefa MSWIA było wyrazem nadgorliwości prokuratury a nie efektem prawdziwej konieczności i ogólnie nie pozostawił na postępowaniu śledczych suchej nitki. A minister milczy. Liczyłam na jakąś prezentację, jakiś mały pokazik możliwości sprzętu AGD/RTV. Ot choćby jakiś mikser, który symbolizowałby miałkość postanowienia sądu i brak zrozumienia dla prawdziwych dowodów, albo na przykład faks, dzięki któremu Najbardziej Sprawiedliwy mógłyby zademnostrować jak łatwo tak zwany "układ" mógł wysłać do sądu instrukcję w tej sprawie... Oj chyba mnie wyobraźnia ponosi... Lepiej to skończyć.