Niemiec Sebastian Vettel został najmłodszym w historii kierowcą, który trzy razy z rzędu wywalczył tytuł mistrza świata Formuły 1. Kierowca Red Bulla zakończył emocjonujący wyścig o Grand Prix Brazylii na 6. miejscu i utrzymał przewagę nad Fernando Alonso.

Wyścig rozpoczął się dramatycznie. Już na pierwszym zakręcie Vettel zderzył się z Bruno Senną i uszkodził bolid. Inżynierowie zdecydowali jednak, że Niemiec ma kontynuować jazdę - a miał co odrabiać, bo spadł na ostatnie miejsce. Dość szybko znalazł się w czołowej dziesiątce i kontrolował wydarzenia na torze.

Walczący o tytuł z Vettelem Fernando Alonso zrobił wszystko, co mógł, by uprzykrzyć życie Niemcowi, ale był w stanie wywalczyć tylko drugie miejsce. Pierwszy linię mety minął Brytyjczyk Jenson Button. W McLarenie mają jednak mieszane odczucia, bo do mety nie dotarł zdobywca pole position Lewis Hamilton, który od przyszłego roku będzie jeździł w Mercedesie. Długo wydawało się, że o zwycięstwo powalczą właśnie Hamilton i Niemiec Nico Hulkenberg. Jednak na zroszonej deszczem, mokrej nawierzchni Hulkenberg wjechał w Brytyjczyka i ten musiał zakończyć udział w wyścigu. Niemiec do mety dojechał jako piąty.

Na pierwszym miejscu nie zagrożony mknął Jenson Button. Za nim znaleźli się kierowcy Ferrari, ale Alonso nie był w stanie wygrać wyścigu - a tylko to gwarantowało mu mistrzostwo świata.

Vettel na ostatnich okrążeniach przy padającym deszczu nie ryzykował i starał się jedynie dotrzeć do mety. Kiedy na samym początku wyścigu brał udział w zderzeniu na pewno przez chwilę pomyślał o tym, że to może oznaczać dla niego koniec wyścigu. Tym razem 25-letni kierowca Red Bulla miał jednak sporo szczęścia.

Po raz drugi przygodę z F1 zakończył Michael Schumacher. Niemiec ukończył wyścig na torze Interlagos na 7. pozycji.