Coraz więcej osób szuka wypoczynku bez tłumu, a sprzęt można kupić bez trudu - tak rosnące z roku na rok zainteresowanie narciarstwem skiturowym w naszym kraju tłumaczy Wojciech Szatkowski, autor wydanego właśnie przewodnika "Tatry na nartach". Jak dodaje, "skituring to ostatnia faza narciarstwa dla każdego narciarza", a Tatry to wspaniałe miejsce na skitury. W najwyższych polskich górach można w ten sposób pokonać 200 km tras, porównywalnych nawet z tymi w Alpach. W rozmowie z RMF FM autor radzi też, jak przygotować się do sezonu i zdradza, co ze skituringem wspólnego mają... sardynki.

Coraz więcej osób szuka wypoczynku bez tłumu, a sprzęt można kupić bez trudu - tak rosnące z roku na rok zainteresowanie narciarstwem skiturowym w naszym kraju tłumaczy Wojciech Szatkowski, autor wydanego właśnie przewodnika "Tatry na nartach". Jak dodaje, "skituring to ostatnia faza narciarstwa dla każdego narciarza", a Tatry to wspaniałe miejsce na skitury. W najwyższych polskich górach można w ten sposób pokonać 200 km tras, porównywalnych nawet z tymi w Alpach. W rozmowie z RMF FM autor radzi też, jak przygotować się do sezonu i zdradza, co ze skituringem wspólnego mają... sardynki.
Skitury w Dolinie Pięciu Stawów Polskich /Bartosz Styrna /RMF FM

Bartosz Styrna: To naprawdę jest takie atrakcyjne, żeby - zamiast wyjechać wyciągiem - najpierw mozolnie iść na nartach pod górę, żeby potem zjechać?

Wojciech Szatkowski: Myślę, że skituring to jest taka ostatnia faza narciarstwa każdego narciarza. Coraz więcej osób, które jeżdżą na nartach, szuka czegoś innego. Czegoś, co byłoby dobrą formą wypoczynku bez tłumów, w otoczeniu fajnej przyrody. Zresztą w Tatrach, jeśli chodzi o wyciągi, możliwości po polskiej stronie są dosyć ograniczone, bo sprowadzają się do Kasprowego Wierchu. Natomiast na nartach skiturowych możemy przejść w Tatrach ponad 200 kilometrów tras, które są szlakami letnimi. One zostały udostępnione jako drogi zimowe, w tym także narciarskie. Możliwości są nieporównywalnie większe niż dla narciarza, który jeździ na wyciągu. To jest bardzo fajna forma spędzenia czasu w górach w zimie. A najlepszy okres wycieczek skiturowych jest wiosną.

Dlaczego narciarstwo skiturowe staje się coraz bardziej modne?

Przede wszystkim sprzęt jest coraz bardziej dostępny. Myślę, że wpływ na to mają także sukcesy naszych narciarzy skiturowych - Andrzeja Bargiela, śp. Olka Ostrowskiego, czy Ani Figury, Julii Wajdy. Tak, jak mówię - ludzie szukają czegoś innego, sprzęt jest dostępny, pojawiły się przewodniki.

Pan jest autorem świeżo wydanego przewodnika skiturowego "Tatry na nartach". Pisze pan w swojej książce o narciarskim eldorado...

Dokładnie.

Co to jest, czy mógłby pan to wytłumaczyć?

Mówiło się w okresie międzywojennym, że jest takie jedno eldorado w Tatrach - Hala Pyszna i schronisko, które później przestało istnieć. Ale tak generalnie to całe Tatry są właśnie takim skiturowym eldorado. Przychodzi wiosna, kiedy śnieg zmienia się z puchu w taki śnieg sfirnowany i wtedy można pokonać trasę o długości 20-30 kilometrów. To są trasy porównywalne z Alpami. Np. przejście na nartach przez Lodową Przełęcz czy przez Czerwone Wierchy - taka pętla: schronisko na Chochołowskiej - Rakoń - Wołowiec - Jarząbczy - Kończysty, ze zjazdem na Polanę Trzydniówka. To są naprawdę wyprawy, które pokazują, że mamy przepiękne góry. Trzeba jednak wstrzelić się w optymalne warunki. Trzeba ograniczyć działalność, kiedy jest drugi stopień zagrożenia lawinowego, czy wyższy. Trzeba  o tym mówić, że drugi stopień to nie jest stopień bezpieczeństwa, ale to jest stopień zagrożenia.

W Tatrzańskim Parku Narodowym nie można poruszać się poza wyznaczonymi szlakami. Jak to wygląda w przypadku skiturowców? Jak to wygląda zimą?

W przewodniku "Tatry na nartach" jest artykuł o przepisach i zasadach poruszania się w zimie na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Szlaki letnie automatycznie stały się szlakami zimowymi...

Ale zjazdy odbywają się już poza szlakami.

Zjeżdżając, możemy odbić trochę od szlaku, ale pamiętajmy, żeby nie było to 500 metrów czy kilometr, tylko zdroworozsądkowo - 100-200 metrów. Generalnie zjazd, tak jak i podejście, powinien być poprowadzony tak, żeby było bezpiecznie, więc za każdym razem zjazd może być inny. Nie podchodzi się formacjami wklęsłymi, bo tam schodzą lawiny, trzeba podchodzić grzędami, jeżeli trzeba, to narty bierzemy się na plecy, zakładamy raki i obchodzimy jakieś  niebezpieczne miejsca, zwiększamy odleglości (między sobą - przyp. red.). Generalnie przestrzegałbym, żeby nie zjeżdżać z tych szlaków ponad miarę, bo to się może skończyć mandatem ze strony służb parkowych. I słusznie. Jeżeli poruszamy się po górach, to przyroda jest najważniejsza.

Skitury to jest właściwie powrót do korzeni. Kiedyś tylko w ten sposób poruszano się na nartach. Jak bogate są tatrzańskie tradycje skiturowe?

U nas w Tatrach te tradycje mają już ponad 120 lat. W 1894 roku Stanisław Barabasz, późniejszy dyrektor Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, namówił Jana Fischera i oni dotarli na nartach do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Kiedyś w ogóle nie było innej możliwości uprawiania narciarstwa - trzeba było wejść na szczyt, żeby później z niego zjechać. Używano nart z wiązaniami rzemiennymi, to były wiązania typu norweskiego, dosyć prymitywne, nie trzymające buta, więc zabawne są te opisy - jak ktoś opowiada, że się żegnał przed zjazdem z Kasprowego Wierchu. Potem wprowadzono metalową płytkę Zdarskiego, takie porządne już wiązanie, którym posługiwał się kolejny z pionierów Mariusz Zaruski, ale też skupiona wokół niego grupa, czyli: Stanisław Zdyb, Józef Oppenheim, Henryk Bednarski, Leon Loria i wielu innych. I wtedy zaczęły się już zjazdy ze stromszych szczytów i przełęczy. Np. z Koziego Wierchu w kwietniu 1907 roku, to był zjazd Zaruskiego i Dunin-Borkowskiego, czy z Kościelca w 1911 r. Można przyjąć, że to były początki narciarstwa ekstremalnego.

A jak sobie radzono z podejściem? Jak ta foka wyglądała?

Kiedyś nie było fok i Zaruski skonstruował tzw. więźlice sznurowe - węzły w formie krzyży plątały się pod ślizgiem narty. Więźlica była zaczepiana o dziób narty. I tak podchodzono. Pierwsze foki sprowadził do Zakopanego Mieczysław Karłowicz. Wcześniej smarowano narty np. stearyną, śledziem, sardynkami. Barabasz opisuje, że podczas tej pierwszej wyprawy nad Czarny Staw posmarowali narty olejem z sardynek. Nie mieli nic innego.

I to trzymało?

Chyba nie za bardzo (śmiech). Natomiast potem wprowadzono foki z prawdziwego foczego futra, które miały rzemienie wiązane na narcie. Foka była zaczepiana na dziób narty.

Czyli podobnie jak teraz.

Tak. Podobnie jak teraz. Tylko, że nie była jeszcze podklejana. Zaczęto to robić w latach 30. Jest to wykorzystywane do dzisiaj. I trzeba powiedzieć też, że wiązania były skonstruowane specjalnie do turystyki, by umożliwić - tak, jak teraz - zarówno podejście jak i zjazd.

Odchodząc nieco od historii. Załóżmy, że dziś ktoś chciałby spróbować swoich sił na skiturach. Od czego zacząć?

Jeżeli ktoś chce zobaczyć jak to jest, może nie od razu kupowałbym sprzęt. Można go wypożyczyć i spróbować. Być może na początek warto spróbować pasma reglowego. W przewodniku "Tatry na nartach" opisałem kilkanaście bardzo ciekawych tras reglowych, gdzie oczywiście też występują lawiny, ale jednak zdecydwanie rzadziej niż powyżej granicy lasu. Można się wybrać np. na Przysłop Miętusi, do Doliny Tomanowej, nad Staw Smreczyński, można podejść na Gubałówkę. Jak już nabędziemy doświadczenia, warto odbyć 2/3-dniowy kurs lawinowy. Pamiętajmy też, że ważne w tym sporcie jest również przygotowanie do sezonu. Trochę trzeba pobiegać, porozciągać się, pojeździć na rowerze. Dobrze jest też na początku sezonu pojeździć na skiturowych nartach na wyciągu, żeby je wyczuć.

Mówi pan dużo o bezpieczeństwie. Wiadomo, że jadąc w Tatry, sprawdzamy prognozę, ale o czym jeszcze powinniśmy pamiętać?

Mamy do dyspozycji szereg narzędzi, kóre nam pomogą w organizacji wyprawy. Trzeba popatrzeć na stronę Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdzie ogłaszany jest stan zagrożenia lawinowego. Są też zaznaczane tendencje tego zagrożenia. Pamiętajmy też, że w polskich górach jest tyle możliwości, że kiedy w Tatrach np. jest niebezpiecznie, możemy jechać na Babią Górę czy Turbacz, możemy pojechać w Bieszczady. To narciarskie eldorado jest w Polsce dostępne. Niższe góry też dadzą nam przyjemność jazdy na skiturowej narcie. Wydaje mi się, że po prostu trzeba dużo chodzić i zdobywać doświadczenie.

Chciałbym jeszcze zapytać o Tatry słowackie. Jak wiadomo, Słowacy na zimę zamykają swoje szlaki powyżej schronisk. Czy to również obowiązuje się skiturowców?

Słowacki Tatrzański Park Narodowy, czyli TANAP, wyodrębnił 5 rejonów skialpinistycznych, gdzie można uprawiać narciarstwo skiturowe, z tym, że w odpowiednim czasie - od 21 grudnia do 15 kwietnia. W Zachodnich Tatrach słowackich tym rejonem jest fragment Dolin Salatyńskich i Salatyn, Dolina Żarska, w Wysokich Tatrach słowackich mamy dostępne piękne przejście przez Baranią Przełęcz, czyli Dolina Dzika i Dolina Pięciu Stawów Spiskich, do tego dochodzi jeszcze Dolina Staroleśna, i jeszcze rejon Doliny Młynickiej.

Wojciech Szatkowski jest przewodnikiem tatrzańskim, historykiem sportu, autorem książek poświęconych polskiemu narciarstwu. W przewodniku skiutorwym "Tatry na nartach" znaleźć można m.in. propozycje kilkudziesięciu wycieczek skiturowych, a także informacje historyczne, mapy i fotografie.