Skoczek narciarski Kamil Stoch ocenił, że polska drużyna zasłużyła na miejsce na podium sobotniego konkursu Pucharu Świata w Wiśle. Biało-czerwoni zajęli jednak czwarte miejsce. 'Mam w sobie dużo złości" - przyznał zdobywca trzech złotych medali olimpijskich.

Na skoczni im. Adama Małysza warunki były w sobotę zmienne i trudne, a niemal do ostatniej chwili nie było pewne, czy konkurs w ogóle się odbędzie. Ostatecznie udało się rozegrać obie serie, choć niekiedy zbyt mocne podmuchy doprowadzały do przerw.

W takich warunkach, jak dzisiaj, bez sensu jest wyciągać jakiekolwiek wnioski. Warunki mnie pokrzywdziły. Zrobiliśmy wszystko, co się dało. Może te skoki nie są idealne, ale są dobre. Skoczyłem na miarę swoich aktualnych możliwości. Mam w sobie dużo złości, bo uważam, że zasłużyliśmy dziś na podium. Cała drużyna naprawdę skakała dobrze. Jest mi przykro i źle z tym, jak to się zakończyło - podkreślił na antenie Eurosportu Stoch, który startował jako ostatni z Polaków.

Pierwszy skakał Piotr Żyła, a biało-czerwonych reprezentowali także Andrzej Stękała oraz Dawid Kubacki. Ten ostatni w finałowej serii oddał wyjątkowo słaby skok, po którym polska ekipa spadła z podium na szóste miejsce. Po próbie Stocha wskoczyła na czwarte.

Głupio to będzie brzmiało, ale wydawało mi się, że to wyjście z progu było całkiem OK, ale później poczułem się, jakby mi ktoś zarzucił worek na plecy. Poczekam, co mi trenerzy powiedzą. Jeśli była to kwestia warunków, to trudno - tak trafiłem, jak trafiłem. A jeżeli to był mój błąd, to będę się gryzł z myślami - skomentował Kubacki.

Żyła był rozczarowany, że choć gospodarze na półmetku zajmowali drugą pozycję, to nie udało się stanąć na podium - po raz pierwszy w historii na tej skoczni. Skoki bywają brutalne, ale ja jestem zadowolony, bo swoje skoczyłem - stwierdził.

W niedzielę odbędą się zawody indywidualne. Prawo startu w nich wywalczyło w piątkowych kwalifikacjach 11 biało-czerwonych, w tym czwórka reprezentująca gospodarzy w sobotę.

Jutro mamy kolejny dzień, trzeba zresetować formę, przeanalizować, czy rzeczywiście nic nie ma do poprawy, a jeśli jest, to do jutra to poprawić - zakończył Stoch.