Asseco Prokom Gdynia przegrał ostatni mecz w koszykarskiej Eurolidze. Na własnym parkiecie uległ włoskiemu Montepaschi Siena aż 53:79. Włosi już wcześniej awansowali do kolejnej rundy, a koszykarze Asseco Prokomu zakończyli udział w tegorocznej Eurolidze na fazie grupowej.

Nie pomogło to, że goście przyjechali do Gdyni bez kilku kontuzjowanych zawodników, ani fakt, że Siena awans miała już pewny, a Asseco Prokom walczył by uniknąć ostatniego miejsca w grupie. Pożegnalny mecz w tegorocznej Eurolidze był jednak smutnym podsumowaniem występów gdynian na europejskich parkietach - najgorszego w historii polskich ekip. Wygrali tylko raz a w swojej grupie ostatecznie zajęli przedostatnie miejsce - niżej w tabeli byli jedynie koszykarze Unionu Olimpija Lubljana.

Mecz dla gospodarzy zaczął się fatalnie. Rzutu za trzy punkty nie trafił Motiejunas i do głosu doszli Włosi. Po 3 minutach prowadzili 8:0. Koszykarze z Gdyni obudzili się dopiero w końcówce tej kwarty - doprowadzili do remisu, a pierwsze 10 minut zakończyło się dwupunktowym prowadzeniem gości 18:16.

Początek drugiej kwarty to walka niemal punkt za punkt. Asseco Prokom utrzymywało bezpieczną przewagę, ale od 15 minuty goście znów nabrali wiatru w żagle i po połowie meczu schodzili na przerwę z prowadzeniem 37:23.

Kolejna kwarta dała nadzieję, że Asseco może coś w tym meczu ugrać. Choć początek był niemrawy to trzy ostatnie minuty w wykonaniu gospodarzy były bardzo dobre - kwartę zakończył świetny rzut Zamojskiego i gdynianie tracili już tylko sześć punktów.

Końcówka meczu pokazała jednak różnicę klas - Asseco Prokom niemal nie istniało, a Montepaschi grało coraz lepiej - włosi wygrali tę kwartę 29:9 i cały mecz 79:53.

Przez pierwsze 35 minut pozwoliliśmy zebrać rywalom na naszej tablicy tylko trzy piłki, podczas kiedy w ostatnich pięciu minutach dopuściliśmy do sześciu ofensywnych zbiórek gości. Dlatego też końcowy wynik był dla nas tak niekorzystny. Walczyliśmy przez 35 minut, a chciałbym, żeby taką postawę drużyna prezentowała w całym spotkaniu. Poniżej oczekiwań spisali się nasi liderzy Jerel Blassingame i Donatas Motiejunas, a bez ich skutecznej gry ciężko konkurować z takim zespołem, jak Montepaschi. Mieliśmy też za dużo strat i niecelnych rzutów z prostych pozycji - powiedział po meczu trener Asseco Prokomu Tomas Pacesas.