„Mistrzostwa świata w Pekinie pokażą nam na co możemy liczyć na Igrzyskach w Rio” – mówi w rozmowie z RMF FM prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha. I dodaje, że liczy na kolejny progres naszego młodego kulomiota Konrada Bukowieckiego.

Patryk Serwański RMF FM: Do Igrzysk w Rio de Janeiro został jeszcze ponad rok, ale przecież już teraz można powiedzieć, że w przypadku lekkiej atletyki liczymy na medale i miejsca w czołowej ósemce. Myśli pan już o tym wyzwaniu czy na razie tylko o zbliżających się Mistrzostwach Świata w Pekinie?

Jerzy Skucha: Oczywiście myślę już o Igrzyskach. Właściwie od czasu Mistrzostw w Moskwie w 2013 roku. Były medale, były miejsca w finałach to ważne w kontekście Rio. W lekkiej atletyce jeśli jest się w wąskim finale walczy się o podium. Tak było w Moskwie. Ważne by utrzymać tą tendencję. Pojawiają się młodzi zawodnicy, których na to stać. Pekin będzie generalnym sprawdzianem. To obnaży słabości części zawodników, ale inni potwierdzą, że warto na nich stawiać. Po Pekinie będziemy w stanie stwierdzić ile mamy medalowych szans w Rio, na ile finałów możemy mniej więcej liczyć i ilu zawodników powinniśmy wysłać na Igrzyska.

W lekkiej atletyce nie da się zrobić w krótkim czasie piorunującego progresu. Tu wszystko odbywa się etapami. Czy właściwie już dziś nie można tego ocenić? Chyba, że spodziewa się pan jakiegoś nagłego wyskoku jak w przypadku Joanny Jóźwik na Mistrzostwach Europy w Zurychu.

Uważam, że nie ma osoby, której byśmy nie znali a liczyli, że ona miałaby potencjał medalowy czy finałowy. Dobrze znamy wszystkich. Uściślimy tą grupę po tym sezonie. Głównie po Mistrzostwach Świata, ale będą i inne imprezy, które pozwolą to stwierdzić. Oczywiście nie da się w ciągu roku zrobić przeskoku na miarę olimpijskiego finału, ale niespodzianki mogą być. Na przykład taki Konrad Bukowiecki. Na hali już seniorską kulą pchał daleko. Jeśli postęp nadal będzie taki to 18-latek będzie kandydatem do finału.

Która droga jest lepsza? Mówi się, żeby olimpijską reprezentację zmniejszać i wysyłać na Igrzyska tylko tych, którzy mogą walczyć o medal. A czy nie warto wysyłać też młodych-zdolnych, którzy mogliby się otrzaskać w Rio, by za cztery lata mieć już to doświadczenie.

Generalnie jestem na tak, ale nie możemy wysyłać kogoś bo jest młody i może kiedyś będzie dobry. Ten ktoś już musi być dobry i wypełnić minimum. Wtedy nie dostanie zadania zdobycia medalu tylko powtórzenia wyniku w granicach rekordu życiowego. Minima w większości konkurencji będą takie jak minima światowej federacji. W chodzie czy w biegach długich będą one niższe. Poziom będzie podobny do 32 miejsca światowego rankingu. Jeśli ktoś tego nie spełni to chyba za daleko mu na Igrzyska.

A na ile Pekin będzie tym papierkiem lakmusowym? Jak przełożyć może się ilość medali na Rio?

I Pekin i Rio są trudne dla Europejczyka. Wyjazd na wschód to ogromny problem logistyczny. Podobnie w Brazylii. To będą trudne operacje. Jestem pewny, że ci, którzy dobrze spiszą się w Pekinie będą się liczyć w Rio. Może być jeden wyjątek - Tomasz Majewski. Jest po operacji. Czy zdąży przygotować się na poziom medalowy do Pekinu? Nie wiem, ale wiem, że będzie szykował szczyt formy na Rio.