Piotr Małachowski zaserwował kibicom thriller. Po dwóch nieudanych próbach w rzucie dyskiem, ostatnim podejściem zakwalifikował się do sobotniego finału mistrzostw świata w Pekinie. „Jaja chyba zostawiłem w hotelu. Kłułem się agrafką, żeby się pobudzić” – przyznał.

Piotr Małachowski zaserwował kibicom thriller. Po dwóch nieudanych próbach w rzucie dyskiem, ostatnim podejściem zakwalifikował się do sobotniego finału mistrzostw świata w Pekinie. „Jaja chyba zostawiłem w hotelu. Kłułem się agrafką, żeby się pobudzić” – przyznał.
Piotr Małachowski /Adam Warżawa /PAP

Wicemistrz olimpijski przed konkursem mówił, że przyjechał do Chin po złoto. Eliminacje były jednak bardzo nerwowe. Głowa mi nie wytrzymała, byłem zbyt pewny siebie. Wyszedłem z założenia, że jak na treningach rzucam prawie 70 metrów, to 65 m nie powinno być żadnym problemem. Myślałem, że to kwestia zakręcenia się i rzucenia. Okazało się, że jaja zostawiłem w hotelu i mam nadzieję, że je znajdę do finału - powiedział.

Podopieczny Witolda Suskiego nie był zadowolony także po odległości 65,59, która dała mu awans do finału.To nie jest nic wielkiego. Prawda jest taka, że w eliminacjach odpadali wielcy mistrzowie, na szczęście mi się udało przez nie przebrnąć - dodał.

Po drugiej próbie, w której osiągnął 59,08, miał spore wątpliwości, czy uda mu się znaleźć w najlepszej 12 zawodów. Pojawia się jeszcze większy stres, spięcie, adrenalina. A co by było, gdybym znowu głaskał dysk jak kobiety to robią? Chyba teraz najtrudniejsze zadanie mam za sobą, choć medal też nie będzie łatwo zdobyć. Byłem zbyt rozluźniony w Pekinie - ocenił. Gdy wiedziałem, że nie czuję się najlepiej, to wtedy było całkowicie inaczej. Ogarniałem się, bo adrenalina mnie mobilizowała. Tym razem było inaczej - wspomniał.

Małachowski ma nadzieję, że padnie kolejny dublet w reprezentacji, a na podium po konkursie rzutu dyskiem będzie dwóch Polaków - on i Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki). Mam nadzieję, że będzie Mazurek Dąbrowskiego. Chciałbym jednak jeszcze przeprosić ludzi, którzy oglądali transmisję z eliminacji, bo tam padło z moich ust tyle słów na k... i ch..., że aż mi wstyd. Jestem zdegustowany swoją postawą - przyznał.

Przed ostatnią próbą... kłuł się agrafką. Wszystko po to, by zacząć myśleć. Mam całe nogi, ręce pokłute. Zawsze to działało i na całe szczęście teraz też się udało - powiedział.

Ostatnio Małachowski musiał także walczyć z bólami w plecach. Nic mnie teraz nie bolało. A w finale nawet jakby miało mi nogę urwać, to wystartuję - podkreślił.

Finał rzutu dyskiem - w sobotę o godz. 13.50 czasu polskiego.

Dotychczas biało-czerwoni wywalczyli pięć medali: złoty Paweł Fajdek (Agros Zamość) w rzucie młotem, srebrny Adam Kszczot (RKS Łódź) w biegu na 800 m i brązowe: Wojciech Nowicki (Podlasie Białystok) w rzucie młotem oraz tyczkarze Paweł Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz) i Piotr Lisek (OSOT Szczecin).

(mal)