Takie sytuacje powinny być czymś normalnym i naturalnym. Niestety nie są, więc tym bardziej trzeba je nagłaśniać. Kajetan Kajetanowicz polski kierowca rajdowy ryzykując utratę szans na tytuł mistrzów Europy pomógł swoim rywalom.

Takie sytuacje powinny być czymś normalnym i naturalnym. Niestety nie są, więc tym bardziej trzeba je nagłaśniać. Kajetan Kajetanowicz polski kierowca rajdowy ryzykując utratę szans na tytuł mistrzów Europy pomógł swoim rywalom.
Kajetan Kajetanowicz /PAP/Bartłomiej Zborowski /PAP

Kiedy na rajdzie dochodzi do wypadku, procedura jest prosta. Jeśli załodze nic się nie stało - pilot staje przy drodze wraz z tabliczką z napisem OK i kolejne załogi mogą jechać dalej. Jeśli natomiast wypadek był na tyle groźny, że ktoś ucierpiał i potrzebuje pomocy - wtedy używa się tabliczki z napisem SOS.

Na drugim odcinku trwającego właśnie czeskiego Rajdu Barum (najlepiej obsadzona runda europejskiego czempionatu)  doszło właśnie do dość groźnego wypadku. Auto prowadzone przez Roberta Consaniego wypadło z trasy. Nikt z załogi nie pojawił się przy drodze z tabliczką, ale mimo to jadący zaraz po Consanim Vaclav Pech nie zatrzymał się przy wypadku. Zrobił to dopiero Kajetanowicz, który nie widząc jasnego sygnału od załogi czy kibiców, postanowił sprawdzić, co stało się rywalom. Postój nie był długi (polska załoga dostała potwierdzenie, że rywalom nic się nie stało), ale i tak spowodował 40 sekund straty, co w tak wyrównanej stawce oznacza praktycznie koniec szans na walkę o zwycięstwo...

Na szczęście sytuację zrozumieli sędziowie, którzy zmienili czas załogi Kajetanowicz/Baran. Dzięki temu nasz duet wciąż liczy się w walce o zwycięstwo.

Na gest polskiego kierowcy zareagował też sam Consani:

(Tłumaczenie: Wielkie podziękowania dla Kajetana Kajetanowicza i Jarka Barana za to, że zatrzymali się i sprawdzili co się stało. Jesteście wielcy!)

Brawo panowie!