Paulina Guba, która w zeszłym roku wywalczyła mistrzostwo Europy w pchnięciu kulą, czeka na swoje pierwsze w karierze halowe starty na największych mityngach w Polsce. W lutym wystąpi na w Łodzi i Toruniu. "Cieszę się, że pchnięcie kulą kobiet znalazło się w programie takich zawodów. Organizatorzy zaufali, że możemy kibicom zapewnić emocje" – mówi polska kulomiotka, która trenuje obecnie w Gdańsku i Sopocie.

Patryk Serwański RMF FM: Jak dotychczas wyglądały pani przygotowania do sezonu?

Paulina Guba: Listopad to Cetniewo, a grudzień Spała. Aktualnie podróżuje regularnie pomiędzy Gdańskiem a Sopotem i tam trenuje.

Okres treningu się powoli kończy, zaczyna się już myślenie o starach w hali?

Ten okres zimowy to dla nas najcięższa praca. Jest strasznie monotonna. Zmęczenie narasta i nie mogę się doczekać, kiedy wejdę do koła i wykonam próbę już przy publiczności. Wiadomo, że pcham na treningach, ale to nie to samo. Wolę to robić między ludźmi niż w takich kameralnych warunkach na treningu. Chętnie się przekonam, na co mnie teraz stać. Treningi tego nie oddają. W Łodzi na początku lutego mam pierwszy start.

Jak musiała pani zmienić plan przygotowań biorąc pod uwagę, że sezon się wydłuża o kilka tygodni z powodu Mistrzostw Świata. Te odbędą się dopiero na przełomie września i października.

Mam nadzieję, że praca, którą wykonałam mi pomoże. Ten okres startowy będzie w tym roku trochę specyficzny. Po halowych Mistrzostwach Europy zrobię sobie wakacje i wrócę do przygotowań  w drugiej połowie marca. Sezon letni rozpocznę powoli w połowie maja. W poprzednim roku startowałam do połowy września i czułam, że mam siłę. Ostateczne decyzje podejmę oceniając własną dyspozycję. Jeżeli nie będzie formy, będę odpuszczała starty, schowam się gdzieś i zajmę treningiem. Na razie jestem dobrej myśli i liczę na to, że wszystko, co trener zaplanował, wypali.

Wspomniała pani, że pierwszy start będzie w Łodzi. Jak wyglądają pozostałe plany startowe na okres halowy?

Łódź to 4 lutego. Dwa dni później będę na Copernicus Cup w Toruniu. 9 lutego będę w Niemczech a później wracam do kraju na Mistrzostwa Polski. W planach jest jeszcze start w Dusseldorfie i już tylko i wyłącznie Halowe Mistrzostwa Europy.

Teraz jest już więcej czasu na relaks podczas treningów?

Schodzę z powtórzeń na siłowni. Niedawno robiłam wszystko po sześć razy. Teraz po trzy. Staram się wszystko robić bardziej dynamicznie. Wchodzę na ciut większe obciążenia, ale stawiam na dynamikę. Nie chcę być zamulona w kole, bo to mój największy problem. Pcham dosyć wolno. Dlatego zostałam w Gdańsku i trenuje stacjonarnie, żeby mieć pod bokiem przez cały czas trenera motorycznego. Jednak trenowanie z rozpiską w ręku to nie to samo.

Dla pani możliwość startu w Polsce w sezonie halowym to będzie coś nowego.

Pierwszy raz pchnięcie kulą kobiet będzie w programie zawodów w Łodzi i Toruniu. Cieszę się, bo to znaczy, że organizatorzy nam zaufali i wiedzą, że z rywalkami możemy zrobić fajny show dla kibiców. A ja bardzo lubię startować w kraju. Zawsze przyjeżdża rodzina. W Cetniewie pchnęłam przecież rekord życiowy - 19,38 m. Czułam się jak w domu. Publiczność była blisko. W Toruniu będzie podobnie. To oczywiście nie będzie mój docelowy start. Nie obiecuję nie wiadomo czego, ale mam nadzieję, że stanę na wysokości zadania i nie dam plamy.

Mityng w Toruniu zaliczany do halowego cyklu IAAF może pochwalić się naprawdę świetną listą startową i to we wszystkich konkurencjach.

To jeden z najlepszych halowych mityngów na świecie. Każdy chciałby tu wystartować. To można powiedzieć taka halowa Diamentowa Liga. Dla mnie to będzie zaszczyt. Startowanie z najlepszymi jest ważne. Daje doświadczenie, obycie. Uczysz się presji i dzięki temu później na najważniejszych imprezach jest trochę łatwiej. 

Autor: Patryk Serwański
Opracowanie: Joanna Potocka