Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił apelację Caster Semenya ws. przepisów regulujących zasady rywalizacji biegaczek z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu. Zgodnie z nowymi przepisami, kobiety, będą musiały farmakologicznie obniżać poziom hormonu.

Rok temu federacja lekkoatletyczna RPA, w imieniu zawodniczki zaskarżyła do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przepisy z 2018 roku, które nakazywały biegaczkom farmakologiczne zbijanie podwyższonego poziomu testosteronu.

Jeżeli by tego nie zrobiły, groziłby im zakaz startu na dystansach od 400 m do jednej mili.

Caster Semenya to mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro w biegu na 800 m oraz trzykrotna mistrzyni świata na tym dystansie. Zawodniczka - z umięśnioną sylwetką oraz z niskim głosem  - zgodnie z nowymi regulacjami będzie musiała sztucznie obniżać poziom testosteronu.

Według badań, na które w rozprawie przed CAS powoływali się przedstawiciele światowej federacji, naturalny poziom testosteronu u kobiet utrzymuje się w przedziale 0,12-1,79 nmol.

Zawodniczki z zaburzeniami rozwoju płci

W nowych przepisach IAAF pojawia się kobieca klasyfikacja - zawodniczki z zaburzeniami rozwoju płci (DSD). Zdaniem specjalistów, biegaczki nimi dotknięte, miały wyższy poziom testosteronu niż wynosi średnia dla kobiet.

Skutkuje to większą masą mięśniową i wyższym poziomem hemoglobiny. Zawodniczki nie wygrywały częściej niż inne biegaczki w sprintach oraz biegach na 5000 i 10000 m. Na tych dystansach żadne obostrzenia nie będą obowiązywać.
IAAF - kwestię naturalnie podwyższonego hormonu - próbowało uregulować już wcześniej. W 2015 roku przegrało przed CAS sprawę skierowaną przez biegaczkę z Indii Dutee Chand, której zabroniono startów z powodu wysokiego poziomu testosteronu.

Jak trybunał tłumaczy swoją decyzję?

"CAS odrzucił wnioski o arbitraż skierowane przez Caster Semenya i ASA, które żądały unieważnienia i zniesienia ze skutkiem natychmiastowym przepisów dot. DSD, uważając je za dyskryminujące, niepotrzebne, nierzetelne i nieproporcjonalne. IAAF uważa, że przepisy DSD nie naruszają praw sportowców, w tym prawa do równego traktowania, ale są sprawiedliwymi i odpowiednimi środkami zapewnienia spójnego traktowania oraz zachowania uczciwej i sensownej konkurencji w rywalizacji kobiet" - czytamy w uzasadnieniu orzeczenia.

Jednocześnie podkreślono, że członkowie panelu orzekającego mają świadomość dyskryminacyjnego charakteru tych przepisów, jednak większość uznała - na podstawie przedstawionych przez strony dowodów, że "ten rodzaj dyskryminacji jest potrzebny, uzasadniony i dopuszczalny, by zachować integralność kobiecej lekkoatletyki w najważniejszych imprezach"

Zwrócono również uwagę, że najlepszym rozwiązaniem byłaby oddzielna klasyfikacja sportsmenek mających cechy męskie, ale coś takiego nie istnieje.