"Graliśmy w ich hali i sędziowie dołożyli swoje pięć groszy" - powiedział Wojciech Gumiński, zawodnik Zagłębia Lubin po przegranym przez Polskę 29:31 półfinałowym meczu z Katarem na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych. „Gdybyśmy grali na neutralnym terenie, jestem pewien, że biorąc pod uwagę formę, jaką prezentują aktualnie obie ekipy, Katar mógłby co najwyżej myśleć o remisie” – zauważył.

Gumiński, który był w szerokiej kadrze polskiej reprezentacji na mistrzostwa świata w Katarze, stwierdził, że by myśleć o wygranej z gospodarzami, trzeba było narzucić od początku swój styl i wypracować dwie, trzy bramki przewagi. Zauważył, że przynajmniej dwa razy sędziwie przymknęli oko na ewidentne faule rywali w obronie. Powinny być wykluczenia przy tych sytuacjach, ale arbitrzy nie reagowali. Nie chcę mówić o innych sytuacjach, których nie brakowało, a które były interpretowane z korzyścią dla Kataru - dodał.

Gumiński przyznał, że Polacy nie zagrali świetnego meczu, ale też nie można też mieć zastrzeżeń do któregoś z elementów gry. Była dobra gra w obronie, była dobra bramka, ale to wszystko było mało. U nich wynik w pierwszej połowie zrobił Rafael Capota i dobra postawa w bramce Danijela Sarica. Później musieliśmy gonić wynik i jasne było, że będzie to bardzo trudne z powodów, o których już mówiłem - tłumaczył. Optymistycznie ocenił też szanse biało-czerwonych na brązowy medal mistrzostw. Po takim spotkaniu nie będzie łatwo się podnieść, ale wierzę w chłopaków. Wiedzą, że stawką spotkania będzie medal mistrzostw świata - zauważył.

"Nasi zostawili na boisku serce"

Nasi zawodnicy dobrze rozpoczęli piątkowy pojedynek. Jednak od pierwszej minuty widać było jak uważają, aby nie sprowokować sędziów. Przez ten brak twardej gry daliśmy rozwinąć skrzydła rywalom. Oczywiście nasi zostawili na boisku serce, a co myślą o sędziach pokazali po meczu złośliwie ich oklaskując - powiedział po piątkowym meczu prezes Olimpii-Beskid Nowy Sącz Wiesław Rutkowski.

Przegrana Polaków oznacza dla Rutkowskiego jeden kłopot mniej. Piłkarki ręczne Olimpii-Beskid w niedzielę o godz. 18 mają rozegrać na własnym boisku mecz ekstraklasowy z Energą AZS Koszalin. W tym czasie trwać jeszcze będzie pojedynek finałowy MŚ w Katarze. Gdyby grali w nim Polacy, mało kto chciałby obserwować pojedynek sądeczanek.

"Sędziowie się nie popisali"



Bardzo rzadko wypowiadam się o pracy sędziów, ale podjęli oni w piątkowym meczu kilka decyzji, które mogły zadecydować o losach półfinału. Nie zauważyli na przykład, że jedna z bramek dla Kataru została rzucona z podparcia. Ten gol został uznany. Arbitrzy nie widzieli brutalnej gry zawodników grających w reprezentacji gospodarza turnieju, a gwizdali każde przewinienie biało-czerwonych
- powiedziała po piątkowym spotkaniu była zawodniczka i trenerka piłki ręcznej, Katarzyna Polak. Przyznała jednak, że porażka to także efekt błędów Polaków, w tym sztabu szkoleniowego. Na przykład za długo na boisku przebywał Andrzej Rojewski. Przecież świetnie zaprezentował się jego zmiennik Michał Szyba. To nie była pierwsza taka sytuacja na tych mistrzostwach. Trzeba przyznać, że dobrze zagrał bramkarz Kataru Danijel Saric. Inna sprawa, że korzystną statystykę po części zawdzięcza naszym zawodnikom. Kilka razy uderzali oni wprost w niego - oceniła.