Przed tygodniem Łukasz Habaj zwyciężył w pierwszej tegorocznej rundzie rajdowych mistrzostw Europy FIA. Zwyciężył w Rajdzie Azorów. W rozmowie z RMF FM opowiedział o tym sukcesie, ale także o wyrzeczeniach, z którymi związana jest jego kariera. „Wraz z tym jak mój syn jest coraz starszy coraz trudniej jest mi go opuszczać. Chodzi nie tylko o syna, ale także o żonę” – przyznaje rajdowiec.


Wojciech Marczyk: Spotykamy się tak naprawdę świeżo po twoim powrocie z Rajdu Azorów i po wielkim sukcesie, bo po pierwszych zwycięstwie w mistrzostwach Europy.

Łukasz Habaj: Wróciliśmy do domu w nocy z niedzieli na poniedziałek, tydzień temu. Ale cały czas czuję się tak, jakbym tam był. Długa podróż, po rajdzie noc krótka. Ciągle jestem trochę zmęczony.

Emocje opadły? Bo to chyba twój największy rajdowy sukces. Zwycięstwo w bardzo trudnym rajdzie.

Ten rajd jest chyba najtrudniejszy w kalendarzu. Z różnych względów. Także logistycznych. Trudno się tam dostać. To archipelag wysp na środku oceanu więc logistycznie to trudne. Pogodowo też jest ciężko. Pogoda jest bardzo zmienna, potrafi płatać figle. Tak było też ostatniego dnia w tym roku. Konfiguracja tras jest szalenie wymagająca. Trasy są wąskie. To rajd szutrowy, więc przy deszczu jest ślisko, zmienia się przyczepność, a mamy mnóstwo zakrętów i niebezpiecznych miejsc. Rajd jest też długi, bo ścigamy się przez cztery dni. Trzeba mocno pracować kierownicą. A najtrudniejszy i najdłuższy jest ten ostatni dzień rajdu. Tym bardziej cieszy fakt, że tam wygraliśmy. To owoc naszych wielomiesięcznych przygotowań. Wcześniej tylko raz stałem na podium mistrzostw Europy, ale wynikało to z tego, że Kajetan Kajetanowicz wycofał się z rywalizacji po katastrofie śmigłowca, w której zginął jego przyjaciel. Nie było to więc do końca zasłużone podium. Tu w pełni na to zasłużyliśmy.

Wielu faworytów nie ukończyło rajdu. Choćby Aleksiej Łukjaniuk.

Właściwie aż tak dużo załóg z trasy nie wypadło. O dziwo, bo zawsze wypada ich więcej w związku z trudnością tego rajdu. Dopiero ostatniego dnia rywale się posypali. Awaria wyeliminowała mocnego Francuza. Łukjaniuk złapał kapcia, przebił oponę. Nie zmienił jej i jechał 20 kilometrów na przebitej oponie, a potem na feldze i ta felga uszkodziła przewód paliwowy. Z tego powodu na ostatnim odcinku Rosjanin rozbił auto. Ale rzeczywiście był najszybszy. Prowadził w rajdzie, ale ta przewaga nie była ogromna. Traciliśmy do niego 40 sekund gdy przebił oponę. Na odcinku, na którym stracił oponę wyprzedziliśmy go o ponad 2 minuty. Był jeszcze Ricardo Moura - lokalny kierowca, który doskonale zna tamtejsze trasy. Przed ostatnim odcinkiem mieliśmy nad nim 18 sekund przewagi. Zachowaliśmy zimną krew. Przegraliśmy o 10 sekund.

Taki sukces daje ci jeszcze większego kopa, bo w tym roku koncentrujesz się właśnie na mistrzostwach Europy.

Tak. To jest mój trzeci sezon w mistrzostwach Europy i drugi taki pełny. Zwycięstwo utwierdza mnie w przekonaniu, że wykonujemy dobrą robotę i zmierzamy w dobrym kierunku. Ale tryb codziennych działań się nie zmienia. Mam przygotowany plan na cały rok i będą konsekwentnie robił to co do tej pory. Widać, że to przynosi efekty. Myślę, że będziemy w stanie walczyć o wysokie pozycje przez cały sezon.

W wielu rozmowach podkreślasz jak ważna jest dla ciebie rodzina. Sport, pasja są ważne, ale priorytet jest jeden. Miewasz tak, że nie chcesz wyjeżdżać z domu?

Na każdy rajd jest coraz trudniej wyjeżdżać. Wraz z tym jak rośnie mój syn, coraz trudniej mi go opuszczać. Nie chodzi tylko o syna, ale także o żonę. Wyjazd na Rajd Azorów zabrał mi osiem dni. Teraz jesteśmy dwa tygodnie w domu i znów wyjeżdżam na tydzień. Sezon rajdowy to bardzo napięty czas. Dlatego ogromne podziękowania kieruję w stronę mojej rodziny: mamy i żony, które zostają same i nie jest im łatwo, kiedy mnie nie ma. Mi też nie jest łatwo. Trzeba sobie to wszystko poukładać w głowie i trzeba mieć wsparcie najbliższych. Inaczej nie będziesz mógł funkcjonować w tym sporcie. Trzeba mieć precyzyjnie wszystko przygotować, bo jak zaczyna się sezon wszystkie elementy muszą działać. Przygotowanie do rajdu, rodzina, praca zawodowa. Nie jestem zawodowym kierowcą. Mam obowiązki zawodowe, które muszę wpleść w to wszystko. Tylko dzięki wyrozumiałości moich współpracowników i partnerów mogę się zajmować rajdami.