Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów przegrali z Cucine Lube Civitanova 2:3 (20:25, 27:25, 25:22, 22:25, 10:15) w meczu o trzecie miejsce turnieju Final Four Ligi Mistrzów w Krakowie.

Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów przegrali z Cucine Lube Civitanova 2:3 (20:25, 27:25, 25:22, 22:25, 10:15) w meczu o trzecie miejsce turnieju Final Four Ligi Mistrzów w Krakowie.
Kibice Asseco Resovii Rzeszów /Jacek Bednarczyk /PAP

W półfinale mistrzowie Polski ulegli broniącemu tytułu Zenitowi Kazań 1:3. Jeszcze dotkliwszej porażki doznało tego dnia Lube w pojedynku z Diatec Trentino. Na początku spotkania o trzecie miejsce wydawało się, że to gospodarze imprezy mają jeszcze w głowie sobotnią porażkę. Rzeszowianie nadziewali się na blok rywali, a w efekcie przegrywali w pierwszym secie 4:8. Punkt dla ekipy gości zdobył nawet... francuski libero Jenia Grabennikov.

W połowie tej partii podopieczni Andrzeja Kowala, którzy są formalnie gospodarzami FF, zabrali się za odrabianie strat (16:17). Czas wzięty przez trenera Gianlorenzo Blenginiego przyniósł oczekiwany skutek - jego zespół ponownie odskoczył, a duży udział miał w tym doświadczony Alessandro Fei. Wsparł go reprezentujący Włochy Kubańczyk Osmany Juantorena, który zakończył odsłonę asem serwisowym.

W kolejnej żaden z zespołów nie był w stanie w trakcie tego seta wypracować przewagi większej niż dwa punkty. W miejsce Krzysztofa Ignaczaka na pozycji libero pojawił się Damian Wojtaszek. W Resovii najpierw prym wiódł Amerykanin Thomas Jaeschke, a w dalszej części tej partii liderami byli Bartosz Kurek i Olieg Achrem. Dla atakującego reprezentacji Polski mecz miał dodatkowy podtekst - w latach 2013-15 był zawodnikiem klubu z Maceraty. Tę partię jego obecna drużyna wygrała na przewagi.

Resovia kontynuowała dobrą passę w kolejnej odsłonie (8:4). Tym razem z dobrej strony pokazywali się środkowi - Amerykanin Russell Holmes i Ukrainiec Dmytro Paszycki. Kilkakrotnie doszło do dyskusji po kontrowersyjnych decyzjach sędziów. Mimo możliwości skorzystania z systemu challenge, arbitrzy przeważnie decydowali się na powtórzenie akcji. Gospodarze dopiero w końcówce byli w stanie wypracować większą przewagę.

Włoska ekipa nie zamierzała się poddawać i w pierwszej połowie czwartej partii miała nieznaczną przewagę. Obaj trenerzy dokonywali zmian w składach. Kibice Resovii nabrali nadziei na szczęśliwe zakończenie, gdy ich ulubieńcy odrobili straty i wygrywali 17:15. Kilka minut później było 21:19. Rzeszowianie nie byli jednak potem w stanie dokładnie przyjąć zagrywki serbskiego środkowego Marko Podrascanina i Kurek oraz Achrem nadziewali się na blok. Lube zdobyło pięć punktów z rzędu, a chwilę później doprowadziło do tie-breaka.

W nim zawodnicy zespołu z Podkarpacia wyraźnie mieli podcięte skrzydła. Brakowało im sił, pojawiło się sporo prostych błędów - wyraźnie zmęczonego Kurka zastąpił Dominik Witczak. Decydującego seta przegrali 10:15.

Resovia w LM nie potrafi znaleźć recepty na włoskie kluby. Biorąc pod uwagę wszystkie mecze w europejskich pucharach z klubami z Italii, wygrała tylko raz - w sezonie 1973/74 z Lubiam Bologna w Pucharze CEV.

Rok temu rzeszowianie, którzy po raz drugi w historii znaleźli się w najlepszej czwórce LM, w turnieju Final Four w Berlinie wywalczyli drugie miejsce. Jeszcze nigdy polski klub nie stanął na podium LM w dwóch kolejnych sezonach.

W trwającym finale Zenit walczy Diatec Trentino.

(j.)