Joanna Dorociak w poprzednim roku wspólnie z Weroniką Deresz wywalczyła srebrny medal wioślarskich Mistrzostw Europy w dwójce podwójnej wagi lekkiej. Zimą trzeba jednak było zmienić skład osady. Kontuzjowaną Deresz zastąpiła Katarzyna Wełna. Panie wspólnie trenowały w ostatnich tygodniach, a teraz sprawdzą się na zawodach Pucharu Świata w bułgarskim Płowdiw.

Patryk Serwański: Z powodu kontuzji Weroniki Deresz trzeba było szybko zmienić obsadę naszej dwójki podwójnej wagi lekkiej. W poprzednim sezonie zdobyłyście medal mistrzostw Europy. Teraz czekają panią starty z nową partnerką.

Joanna Dorociak: Kontuzja Weroniki wydarzyła się w Livigno. Później miałyśmy jeszcze zgrupowanie w Portugalii i tam mogłam trenować już wspólnie z Kasią Wełną, która zastąpiła Weronikę. Mogłyśmy się zgrywać. Było też zgrupowanie w Wałczu. Oba obozy trwały po trzy tygodnie. Było więc sporo czasu na to, by razem pływać, zgrać się i poznać od tej nowej strony, bo wcześniej razem nie pływałyśmy. Teraz w Płowdiw czeka nas pierwszy wspólny start i zobaczymy, na jakim jesteśmy poziomie w porównaniu ze światową czołówką. Myślę, że zgrałyśmy się, dogadujemy się na łódce i współpraca na razie świetnie się układa.

Jak ważne jest to, żeby dogadywać się także poza łódką?

To bardzo istotne. My z Kasią się przyjaźnimy, a to ułatwia wiele spraw. Dogadujemy się bez problemu. Nasze relacje są przyjazne, ciepłe i to czuć, kiedy wspólnie płyniemy. To z pewnością pomaga osadzie. Na pewno nie przeszkadza.

Jaki jest zatem plan na Płowdiw?

Chciałybyśmy popłynąć to, na co nas stać. Na treningach było widać, że potrafimy pływać szybko, osiągać dobre czasy. Ale zawody wszystko zweryfikują. Trening to brak presji i wielu innych czynników, które pojawiają się na zawodach. Teraz sprawdzimy się po raz pierwszy już w tych warunkach bojowych. Otoczenie, presja, przeciwniczki - to wszystko ma znaczenie.

Podczas krajowych zawodów w Poznaniu obie spisałyście się świetnie, więc widać, że o formę fizyczną martwić się nie trzeba.

Ja się czuję pod tym względem bardzo dobrze. Kasia podobnie. Jeśli chodzi o wagę, też wszystko jest pod kontrolą. Zatem aspekty związane z formą fizyczną, psychiczną - to wszystko jest na dobrej drodze. Trener trochę zmienił nasze przygotowania. Kiedyś zaczynałyśmy wcześniej wchodzić już na te szybsze tempa. W tym roku to wszystko wprowadzamy wolniej, bo szczyt formy ma być przygotowany na Mistrzostwa Świata, które będą też kwalifikacją olimpijską. Myślę, że to wszystko dobrze na nas wpłynie, a pik formy będzie przygotowany w odpowiednim momencie.

A jaka jest rola Pucharu Świata w waszej dyscyplinie. To tylko trzy starty w sezonie. Teraz na jego początku. Kolejne zawody dopiero w drugiej połowie czerwca w Poznaniu i w lipcu jeszcze Rotterdam.

Puchary Świata są głownie po to, żeby się sprawdzić. To szansa na wyciąganie wniosków, wprowadzanie poprawek. Dla nas ważne będzie zdobycie doświadczenia. Zobaczymy wzajemnie jak reagujemy na stres i tym podobne sprawy. Wszystko podporządkowane jest przygotowaniom do mistrzostw świata. Po zawodach w Płowdiw mamy jeszcze Mistrzostwa Europy. W tym roku odbędą się w Lucernie i to także będzie bardzo ważny start. Część reprezentacji została w Wałczu i nie pojechała do Bułgarii. Właśnie po to, by szykować się do występu w Szwajcarii. W sezonie startów jest bardzo mało, ale sporo podróżujemy. Trzeba zadbać też o transport łódek. Na każdych zawodach trzeba zameldować się kilka dni wcześniej. Pomiędzy zawodami są obozy i właściwie cały sezon jesteśmy w ciągłym ruchu.

Startuje pani w wadze lekkiej. To oznacza, że trzeba dbać o to, by nie przekroczyć limitu wagowego. To trudne?

Ja jestem genetycznie szczupła, ale oczywiście 57 kg to nie jest moja naturalna waga. Muszę o to dbać. Współpracuję z dietetykiem, który pomaga mi z suplementacją. Pracujemy nad tym, by wagę zbijać powoli, stopniowo. Zimą przybierałam na wadze, później spokojnie schodziłam do limitu. Dla mnie to nie są duże wyrzeczenia. Jem w miarę normalnie. Czasami w sezonie pozwolę sobie na burgera czy pizzę. Na szczęście niewiele mnie kosztuje utrzymywanie limitu. 

Opracowanie: