Ireneusz Jeleń strzelił w towarzyskim meczu z Ukrainą (1:1) długo wyczekiwaną bramkę dla reprezentacji Polski. Po kontuzji nie ma już śladu. Czuję się znakomicie, moja forma rośnie - powiedział w Łodzi napastnik Auxerre.

Dostałem dobre podanie od Kuby Błaszczykowskiego, minąłem bramkarza i strzeliłem do pustej bramki. Nie wypadało zmarnować takiej sytuacji. Szkoda tylko, że po przerwie nie wykorzystałem kilku innych okazji. Kiedy ostatni raz tak "pudłowałem"? Czasami zdarza mi się to w meczach klubowych - przyznał samokrytycznie Jeleń, który w drugiej połowie rzeczywiście mógł kilka razy podwyższyć prowadzenie biało-czerwonych. Strzelał jednak wprost w bramkarza Andrija Piatowa lub niecelnie, nawet z odległości kilku metrów.

Gdybyśmy wygrali ten mecz, nikt zapewne nie pytałby mnie o zmarnowane sytuacje. Tak bywa... Szkoda straconej w ostatniej minucie bramki, ponieważ po ostatnich słabszych występach bardzo potrzebowaliśmy zwycięstwa - przyznał zawodnik.

Cały czas musimy czekać na wygraną, na szczęście okazja do poprawienia humorów będzie już w najbliższy wtorek, gdy zagramy w Krakowie z Australią. Ciekawy rywal, zresztą od teraz skupiamy się tylko na tym spotkaniu. Jeśli wygramy, w kolejnych meczach będzie grało nam się znacznie łatwiej - zakończył Jeleń.