Szymon Gospodarczyk kończy przygotowania do kolejnego w swojej karierze Rajdu Dakar. Pilot rajdowy, który w minionym roku zdobył wspólnie z Mikołajem Marczykiem mistrzostwo Polski na Półwyspie Arabskim, będzie członkiem trzyosobowej załogi ciężarówki. "To dla mnie spełnienie dziecięcych marzeń" - mówi Gospodarczyk w rozmowie z RMF FM.

Patryk Serwański: W poprzednich edycjach Rajdu Dakar jeździłeś samochodami klasy UTV. To były konstrukcje futurystyczne w formie, stosunkowo delikatne - jeśli myślimy o wymaganiach Dakaru. Teraz przesiadasz się do prawdziwej wagi ciężkiej i będziesz nawigował w ciężarówce.

Szymon Gospodarczyk: Pojedziemy tatrą w zespole trzyosobowym. Kierowcą będzie Francuz Patrice Garrouste. Mechanikiem pokładowym będzie Czech Petr Voikovksy, który doskonale zna ten samochód. Ja będę nawigował. To bardzo mocny i szybki samochód. Mamy założony ogranicznik do 140 km/h - tak, żeby było to bezpieczne. Wszystkie ciężarówki mają takie ograniczenie, ale 140 km/h ten samochód osiąga naprawdę szybko. Konstrukcja waży 8 ton, choć mechanicy i tak mówią, że jest to wersja odchudzona. 13-litrowy silnik, tysiąc koni mocy, napęd - oczywiście - na cztery koła. A koła są naprawdę wielkie. Jeśli przyjdzie nam je zmieniać na pustyni, to pewnie zajmie nam to 20-25 minut. To naprawdę wyczerpujące. Miałem kilka propozycji na ten Dakar - także ze znanej mi klasy UTV. Ale chciałem spróbować czegoś nowego. Przejechanie tego rajdu w ciężarówce to takie moje marzenie. Kiedy byłem mały, miałem może 5 lat, dostałem od mamy właśnie taką dakarową ciężarówkę. Małą tatrę. Teraz pojadę takim samochodem.

Jakie będą różnice w nawigowaniu w porównaniu do rajdówki, którą jeździsz przez cały rok? Taka pierwsza różnica, która wydaje się kluczowa - to punkt widzenia. W ciężarówce siedzisz o wiele wyżej.

Muszę być bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Ważne było przygotowanie mięśni pleców, bo uderzenia w takim samochodzie są dość konkretne. Po testach wróciłem do domu bardzo obolały i od tego czasu regularnie chodziłem na siłownię. Tak jak powiedziałeś - siedzi się wyżej i widzi się trochę lepiej, ale w kabinie siedzę z prawej strony i nie widzę lewej strony ciężarówki. Pomaga mi monitor, który pokazuje obraz z kamery. Zatem nawigowanie nie będzie łatwe, bo nie będę miał pełnego obrazu.

Załoga będzie trzyosobowa, a im więcej osób, tym więcej szans na konflikty, problemy. Będą na pewno sytuacje stresowe, które trzeba na bieżąco rozwiązać. To rzeczywiście jest tak, że bycie członkiem załogi ciężarówki to także więcej problemów międzyludzkich?

Inni piloci mówią, że jazda ciężarówką ma plusy i minusy. Każdą decyzję muszą wypracować nie dwie, ale aż trzy osoby. Trzeba się dobrze wykłócić. Z drugiej strony mechanicy pomagają w nawigowaniu w trakcie jazdy, a to bywa sporym ułatwieniem. Najważniejsza będzie odporność psychiczna i chęć kontynuowania jazdy, niepoddawanie się.

Czego spodziewasz się po nowym, arabskim Dakarze? Wiele osób mówi, że będzie o wiele trudniej. Odpadają przewyższenia znane z Andów, ale pojawią się inne przeciwności.

To będzie bardzo trudny Dakar. Wszyscy jedziemy tam pierwszy raz, a to wyrównuje szanse. Wjedziemy maksymalnie na 1400 m n.p.m., a to nic w porównaniu z Boliwią. Na pewno problemem będzie to, że jesteśmy na północnej półkuli. Zachód słońca będzie już w okolicach 17. Dla nas - załóg ciężarówek - to kłopot. Będziemy startować jako ostatni i niektóre odcinki będziemy kończyć kilka godzin po zmroku. Będziemy jechać w totalnej ciemności. Organizator zalecił nam wzięcie do samochodów ciepłych rzeczy. Możliwe, że będziemy musieli spędzać noc w ciężarówce i kończyć etap następnego dnia. Jazda po piaszczystych wydmach po zmroku byłaby bardzo wymagająca. Ten wczesny zachód słońca to, moim zdaniem, największa trudność.

Zmiana lokalizacji rajdu z Ameryki Południowej na Półwysep Arabski to także zmiana perspektywy dla polskich fanów. Będziemy czekać na wieści od was o zdecydowanie innej porze niż w poprzednich latach.

To będzie wygodniejszy Dakar dla polskich fanów, ale też generalnie dla kierowców z Europy. Ja muszę przestawić się tylko o 2 godziny, a nie o 8 jak w Ameryce. Teraz z mety odcinka będę mógł na przykład zadzwonić spokojnie do żony. Z perspektywy Peru musiałem dzwonić w środku polskiej nocy.

Ten Dakar będzie łatwiejszy dla kierowców z Europy czy krajów arabskich? Teraz to zawodnicy z Ameryki muszą dostosować się do nowych warunków, innej strefy czasowej.

To nie jest aż tak duży problem. Kiedy latałem do Peru, to na miejscu byłem zdecydowanie wcześniej. To dziś nie jest wyzwanie. Trzeba mieć tylko czas by się przestawić. Na pewno zawodnikom arabskim będzie łatwiej, bo znają charakterystykę tamtejszych tras. Znają swój teren. W tym roku na Dakarze na 6 etapach książki drogowe dostaniemy 15 minut przed startem etapu. Nie będziemy mogli wcześniej wszystkiego przygotować. Nie będzie czasu dla mapmenów, którzy w nocy rysują trasę dla najlepszych zawodników. To powinno poprawić rywalizację w rajdzie.

Taka noc bez książki drogowej będzie dla ciebie lepsza, bo nie będziesz musiał pracować w nocy, czy z powodu niepewności i stresu - i tak nie zaśniesz?

No właśnie... pomyślałem wcześniej o tym, że będę mógł się położyć wcześniej spać, a potem pomyślałem o tym stresie. Trzeba będzie umieć się rozluźnić i przespać taką noc. Ale ten pomysł jest dobry. Jeżeli to się sprawdzi i nikt nie pozna trasy wcześniej, to wzrosną szanse zawodników z biedniejszych teamów. Myślę, że zobaczymy to w wynikach. Ale w tym roku na Dakarze dopiero na koniec będziemy mieć jeszcze etap maratoński. To dwudniowa część rajdu bez udziału mechaników. Załogi muszą wszystko naprawić same. To może na koniec rywalizacji przewrócić klasyfikację generalną.

Zauważasz taki odwrót technologii w sporcie? Zwróciłeś na to uwagę mówiąc o książce drogowej, która trafi do was kwadrans przed startem. W kolarstwie zawodnicy nie zawsze mogą mieć łączność z dyrektorami sportowymi. Wyścigi stały się bowiem zbyt przewidywalne. Zatem technologia ma zapewnić bezpieczeństwo, ale ma być mniej obecna w samej rywalizacji? W Dakarze to krok w stronę powrotu do korzeni tego rajdu?

To idzie w dobrą stronę. Mamy też przepis dotyczący telefonów komórkowych. W samochodzie będzie skrzynka, do której trafią nasze telefony. Sędzia będzie taką skrzynkę plombował. Jeżeli na mecie odcinka plomba będzie zerwana, to będą poważne kary. To też krok w stronę tego, by technikę trochę odrzucić.