Widzew, podobnie jak wiosną, zremisował z ŁKS 2:2 w piłkarskim święcie Łodzi, jakim dla kibiców z tego miasta są derbowe spotkania. Po meczu rozczarowani końcowym rezultatem byli trenerzy obu zespołów.

W niedzielę dwie łódzkie drużyny po raz 67. zmierzyły siły w jednej z najpopularniejszych i wywołujących największe emocje rywalizacji na polskich boiskach. Derbowy mecz rozegrano w ramach 14. kolejki na zapleczu ekstraklasy i nie zawiódł on oczekiwań kibiców obu stron.

Jego gospodarzem i faworytem wydawał się być Widzew, który jest liderem 1. ligowej tabeli, przed meczem miał 12 punktów przewagi nad lokalnym rywalem, a do tego w tym sezonie wygrał wszystkie spotkania przed własną publicznością. W niedzielę gospodarze też mogli liczyć na głośny doping, bo derbowe starcie na trybunach oglądało ponad 17 tysięcy kibiców, którzy stworzyli gorącą atmosferę.

Na meczu obecni kibice ŁKS-u

Ich piłkarze długo jednak sprawiali swoim fanom przykrość, ponieważ w pierwszej połowie wyraźnie lepszy był ŁKS, któremu kibicowało na stadionie ok. 900 kibiców. Udokumentowaniem dobrej gry gości były trafienia Hiszpana Pirulo w 17. minucie oraz Macieja Dąbrowskiego w 29. minucie. Jeszcze przed przerwą Widzew zdobył kontaktowego gola za sprawą Patryka Stępińskiego. Z kolei trzy minuty przed końcem spotkania bramka drugiego z obrońców gospodarzy Tomasza Dejewskiego dała liderowi rozgrywek remis, choć w końcówce szansę na przechylenie szali zwycięstwa miały oba zespoły.

Wypuszczenia zwycięstwa z rąk żałował szkoleniowiec ŁKS Kibu Vicuna. Szkoda, że nie udało się dziś wygrać. Byliśmy lepszą drużyną. Stworzyliśmy więcej sytuacji, oddaliśmy też osiem celnych strzałów na bramkę rywala przy tylko dwóch Widzewa. Chcieliśmy zdobyć trzy punkty, ale mamy jeden. Czy ten punkt jest cenny, to zależy, czy wygramy w następnej kolejce z Górnikiem Polkowice - ocenił Hiszpan.

Dodał, że jego zespół nastawiał się na stałe fragmenty gry Widzewa, lecz - jak przyznał - nie wszystko jego podopieczni mieli w tym elemencie pod kontrolą. Goście pierwszego gola stracili bowiem po rzucie rożnym, a drugiego po rzucie wolnym.

Niezadowolony z końcowego rezultatu i podziału punktów był też trener gospodarzy Janusz Niedźwiedź. Pierwsze słowo, które rzuca mi się na usta, to niedosyt. Bardzo chcieliśmy wygrać i zrobiliśmy bardzo dużo, żeby tak się stało, niestety tylko zremisowaliśmy. Trzeba natomiast docenić, że potrafiliśmy podnieść się ze stanu 0:2 i wyciągnąć to na 2:2 - podkreślił.

Zdaniem opiekuna widzewiaków, w drugiej połowie jego podopiecznym zabrakło postawienia "kropki nad i", "dzięki której wszyscy moglibyśmy wyjść szczęśliwi z tego stadionu".

Takim samym wynikiem zakończyły się poprzednie derby Łodzi. Wiosną to jednak Widzew prowadził 2:0 na stadionie ŁKS i to gospodarze odrobili straty.

ŁKS i Widzew rywalizują ze sobą od 1948 r., ale wówczas rozegrano tylko jeden dwumecz. Tak naprawdę historia derbów Łodzi zaczęła się w 1975 r. i wiele rozegranych od tamtej pory spotkań tych klubów zapisało się w dziejach polskiego futbolu. Niedzielny remis był 27. podziałem punktów w tych konfrontacjach, w tym piątym w 1. lidze. Widzew zwyciężył 27 razy (trzy w 1. lidze), a ŁKS - 13 (raz w 1. lidze).