Według doniesień brytyjskiego dziennika "Daily Mail" Michael Schumacher zrobił minimalny postęp od grudniowego, fatalnego w skutkach wypadku na nartach. Były lekarz pracujący dla Formuły 1 stwierdził natomiast, że praktycznie nie ma szans, by Schumacher wrócił do stanu choćby przypominającego normalne życie.

Pięć tygodni temu wybitny kierowca został przeniesiony ze szpitala do swojej rezydencji w Szwajcarii, gdzie stworzono na potrzeby jego rehabilitacji domową klinikę. 24 godziny na dobę Schumim opiekują się specjaliści, na których, według gazety, jego żona Cortina wydaje tygodniowo nawet 100 tysięcy funtów.

W ubiegłym miesiącu Schumacher został wybudzony ze śpiączki, a jego menadżerka przekazywała do mediów informację o "stabilnym stanie i rehabilitacji, która przynosi efekty". Były kierowca F1 ma ponoć ruszać oczami i w ten sposób odpowiadać na proste pytania. Wciąż jednak jest w pełni zależny od skomplikowanych maszyn, które pomagają mu oddychać i przyjmować pokarm.

Do tych informacji krytycznie odnosi się jednak były lekarz Formuły 1 dr Gary Hartstein, według którego fani powinni przygotować się na najgorsze. Z drugiej strony pojawiają się wieści od chorwackich lekarzy Darko Chudy'ego i Vedrana Deletisa, którzy są w kontakcie z rodziną kierowcy i twierdzą, że wynaleziony przez nich mikro czip może pomóc Schumacherowi nauczyć się mówić i chodzić. Panowie mają już na koncie częściowy sukces w leczeniu chorwackiej nastolatki, która uległa podobnemu wypadkowi.

Przyjaciele Schumachera w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że jego rodzina wciąż wierzy w pomyślne zakończenie rehabilitacji. Dużym wsparciem są dla nich listy od fanów i nie tylko. Lewis Hamilton na przykład napisał: "Drogi Michaelu, ciągle się za Ciebie modlę. To modlitwa nadziei, że uda ci się zwycięsko przetrwać ten trudny moment".

(j.)