"Historia ostatnich lat pokazuje, że faworyci w Formule 1 nie zawsze wygrywają" - mówi ekspert i komentator F1 Andrzej Borowczyk w rozmowie z RMF FM. Przed kończącym sezon Grand Prix Brazylii przypomina, że w ostatnich wyścigach prawie pewne tytuły mistrzowskie tracili we wcześniejszych latach choćby Hiszpan Fernando Alonso czy Brytyjczyk Lewis Hamilton.

Patryk Serwański: Gdybyśmy rozmawiali w czerwcu albo w maju, to sądziłby pan, że przed ostatnim wyścigiem sezonu Sebastian Vettel będzie liderem cyklu z wielkimi szansami na tytuł mistrza świata?

Andrzej Borowczyk: Ja wiem, że w kwietniu sytuacja Vettela wyglądała troszkę inaczej, ale pamiętajmy, że on reprezentuje zespół, który od trzech lat jest nieprzerwanie na topie. Nawet jeśli, któryś z tych czołowych zespołów ma trochę gorszy sezon, to nie oznacza to, że traci szanse na dobry wynik. Tak jest w przypadku nie tylko Red Bulla, ale także McLarena i Ferrari. Mówi się, że Włosi mają w tym roku słaby samochód, ale wyniki potwierdzają, że Ferrari ciągle się liczy. To nie tylko efekt dobrej jazdy Fernando Alonso, ale także Felipe Massy w drugiej części sezonu.

Vettel nie wygrał w tym roku żadnego wyścigu w Europie. Czy można się tu dopatrywać jakiejś prawidłowości, czy to tylko takie dziennikarskie poszukiwania ciekawostek?

Myślę, że zależności nie ma się co doszukiwać. To raczej związane z rozwojem samochodu. Red Bull miał po prostu w tym sezonie gorsze momenty. W końcu udało się przygotować lepszy samochód. Adrian Newey wprowadził kilka różnego rodzaju zmian. Pamiętajmy, że przedsezonowe zmiany w regulaminie najbardziej uderzyły właśnie w Red Bulla. Bo ten pompowany dyfuzor, jak to się nazywa, bardzo im pomagał. Nagle zostali pozbawieni tego swojego chyba największego atutu aerodynamicznego. Troszkę czasu zajęło im znalezienie czegoś innego. W końcu przyniosło to te seryjne zwycięstwa Vettela.

Tylko dwóm kierowcom udało się osiągnąć co najmniej trzy tytuły mistrzowskie z rzędu. Teraz do tej wielkiej, kilkudziesięcioletniej historii F1 wejdzie wielkimi krokami Vettel?

Pytanie, czy wywalczy tytuł. Ja lubię przyglądać się statystykom i czasami widać w nich niesamowite historie. O nich za chwilę. Bezsprzecznie, jeśli Vettelowi się uda, to wejdzie do panteonu gwiazd. Będzie najmłodszym kierowcą, który tego dokona. Choć pamiętajmy, że Vettel nadal ma wielu oponentów, przeciwników swojego talentu. Wiele osób już widzi Niemca w koronie mistrza świata, ale w ostatnich latach historia robiła faworytom duże psikusy. W 2010 roku Alonso startował do ostatniego wyścigu z przewagą, o ile pamiętam, 15 punktów nad Vettelem, ale tytułu nie zdobył. W 2007 roku, kiedy mistrzem został Kimi Raikkonen, to przecież faworytem był Lewis Hamilton, ale roztrwonił przewagę w dwóch ostatnich wyścigach. Nie ubierałbym jeszcze Vettela w mistrzowską koronę.

Abstrahując od statystyk - jak oceniłby pan szanse Vettela i Alonso? Przewaga Niemca jednak jest spora, ale czy Hiszpana stać w ogóle na zwycięstwo w Brazylii?

Alonso na pewno wykona swoją robotę na 100 albo i więcej procent swoich możliwości i możliwości samochodu. Czy ten bolid będzie na tyle szybki, żeby powalczyć z Vettelem? Trudno teraz powiedzieć, ale wydaje się, że Ferrari będzie wolniejsze od Red Bulla i najprawdopodobniej McLarena. Oni mogą sporo namieszać w tej walce o tytuł. Przecież to będzie ostatni wyścig Hamiltona w barwach McLarena. W tle toczy się jeszcze walka o wicemistrzostwo świata konstruktorów. 14 punktów traci McLaren do Ferrari i tu nie chodzi nawet o drugie, czy trzecie miejsce, ale o 10 milionów dolarów, bo taka jest różnica w nagrodzie dla drugiej i trzeciej drużyny sezonu. Sytuacja nie jest więc dla Alonso zbyt dobra, ale to fantastyczny kierowca. Potrafi wykorzystać nadarzające się okazje, poza tym w ostatnich tygodniach ma sporo szczęścia. Hiszpanowi może sprzyjać pogoda, bo według prognoz czeka nas mokry wyścig. Jeżeli na tym torze zrobi się mokro, może być super ciekawie. W sześciu ostatnich wyścigach rozegranych na torze Interlagos dziesięć razy mieliśmy samochód bezpieczeństwa, a wiemy, że to może radykalnie zmienić losy wyścigu.

Biorąc pod uwagę takie dane można się spodziewać, że równie ważna jak forma kierowców będzie forma dyrektorów sportowych, dobór taktyki.

Na pewno tak. Pamiętajmy, że Ferrari rozstało się ze swoim głównym strategiem w 2010 roku, kiedy Alonso przegrał tytuł. Zdaniem zespołu popełniono wtedy błąd, choć do dziś nie jest to jednoznaczne. Nie da się ukryć, że szybkie podejmowanie trafnych decyzji będzie bardzo ważne, ale to jest ważne w każdym wyścigu. Takie błędy odbijają się bardzo mocno na wynikach i to może być dodatkowy czynnik w tym wyścigu. I Ferrari, i Red Bull są pod tym względem bardzo mocne i decydować mogą naprawdę niuanse.

Kwalifikacje pokażą nam już jak rozkładają się szanse na walkę o tytuł mistrzowski?

Nie będzie raczej niespodzianek. Możemy się spodziewać, że Vettel będzie walczył o kolejne pole position. Może mu przeszkodzić Lewis Hamilton i Mark Webber, może Jenson Button. Chyba, że zaskoczy pogoda. Przypomnę, w 2010 roku kwalifikacje wygrał Nico Huelkenberg z nie najmocniejszego przecież wtedy Williamsa. To był wynik szybkiej decyzji stratega zespołu, ale jeżeli będzie sucho, a w sobotę ma być sucho, to w kwalifikacjach będą rządzić McLareny i Red Bulle ze wskazaniem na Vettela.