"To nie jest dla nas rewolucja, już od dawna o tym rozmawialiśmy" - mówi prezes PZPN Zbigniew Boniek o powstaniu piłkarskiej Ligi Narodów. Zmiany jednogłośnie przegłosowano na kongresie UEFA.

Polska Agencja Prasowa: Kongres UEFA przyjął w środę w Kazachstanie projekt powołania piłkarskiej Ligi Narodów. Rozgrywki, mające zastąpić mecze towarzyskie, rozpoczną się w 2018 roku, a cztery zespoły uzyskają prawo startu w mistrzostwach Europy 2020. Podoba się panu ten projekt?

Zbigniew Boniek:
Tak, to idzie w dobrym kierunku. Mecze towarzyskie traciły na znaczeniu, w efekcie spadała wartość reprezentacji narodowych. Oczywiście to nie jest tak, że dzisiaj piłkarska Europa ogłasza triumf, bo "wyskoczyła" z czymś rewolucyjnym. Pomysł zrodził się wcześniej, był już gotowy projekt. Braliśmy udział w różnych warsztatach i spotkaniach, każdy został odpowiednio poinformowany. Teraz pozostawała głównie kwestia tego, żeby poszczególne federacje przekazały swoje prawa do UEFA na następne cztery lata.

Pojawiają się już w Polsce głosy, że nowy projekt UEFA zwiększa szanse biało-czerwonych na awans do ME.


To mnie nie interesuje, ponieważ jeśli nasza reprezentacja będzie grała dobrze, to poradzi sobie w każdych eliminacjach. Na nikogo nie będzie musiała się oglądać. Sytuacja zmienia się o tyle, że teraz będzie podwójna szansa awansu. Jeśli komuś nie uda się zakwalifikować w tradycyjnych eliminacjach mistrzostw Europy, może szukać okazji również poprzez Ligę Narodów. Trochę inaczej wygląda to w przypadku kwalifikacji mistrzostw świata, gdzie ma obowiązywać m.in. dwustopniowy system barażowy.

Nie ulega jednak wątpliwości, że łatwiej będzie nam awansować do mistrzostw Europy. Podobnie jak teoretycznie najsłabszym drużynom, które trafią do czwartej dywizji Ligi Narodów i między sobą rozegrają walkę o jedną (przypadającą na każdą z czterech dywizji) dziką kartę.


Proszę mi wierzyć, że żadne poważne plany nie powstają pod kątem konkretnej federacji. Ta reforma nie zostanie wprowadzona po to, żeby Polacy mogli awansować do mistrzostw Europy. Korzyści są ogólne dla wszystkich, również wizerunkowe i finansowe. A my skupmy się na tym, żeby jak najlepiej grać w piłkę.

Powstanie Ligi Narodów sprawia, że możemy nie zagrać z reprezentacjami spoza Europy. W ostatnich latach reprezentacja Polski spotykała się towarzysko m.in. z Urugwajem, Koreą Południową, Argentyną, Meksykiem, Australią, Kamerunem i Wybrzeżem Kości Słoniowej.


Nowy projekt UEFA nie zamyka drogi do takich meczów. Przecież np. w czerwcu 2019 roku, jeśli nie zagramy w Final Four Ligi Narodów i nie będzie czekać nas wówczas spotkanie eliminacji Euro 2022, możemy zmierzyć się z rywalem z innego kontynentu. Zresztą będą także inne możliwości. Np. w tym roku w maju, poza terminem FIFA, gramy towarzysko z Niemcami w Hamburgu. Z kolei we wrześniu rozegramy tylko jedno spotkanie - z Gibraltarem w eliminacjach Euro 2016, choć teoretycznie mogliśmy spotkać się z kimś jeszcze towarzysko .

Kluby nie będą protestować przeciwko powstaniu Ligi Narodów? Już od dawna te największe protestują przeciwko przeładowanemu - ich zdaniem - kalendarzowi meczów reprezentacji?

Nie sądzę, aby kluby miały jakieś pretensje. Przecież z ich punktu widzenia nic się nie zmieni, w ciągu roku pozostanie tyle samo oficjalnych terminów - w marcu, czerwcu, wrześniu, październiku i listopadzie. Żadnej rewolucji nie będzie. W ogóle uważam, że to nie jest skomplikowane, UEFA przygotowała czytelny projekt. Za pierwszym razem może jeszcze wydawać się trochę obcy, ale ta reforma naprawdę daje większe możliwości i korzyści dla wszystkich, również finansowe. Będę m.in. premie za awanse do wyższych dywizji.

W czwartek projekt powołania LN został przyjęty jednogłośnie. Naprawdę nie było żadnej federacji, która miałaby jakieś zastrzeżenia?

Jak wspomniałem, wszystko było ustalone na poprzednich spotkaniach. To nie jest polski futbol, gdzie konkretne sprawy omawia się wcześniej, a później dochodzi np. do zjazdu i ktoś nagle wyskakuje jak królik z kapelusza. UEFA opiera się na nieco innych zasadach.

(fg)