Mija 25 lat od Powodzi Tysiąclecia. Dokładnie 12 lipca 1997 roku fala kulminacyjna dotarła do Wrocławia. Woda zalała prawie 40 proc. tego miasta. Między innymi osiedla Kowale, Maślice, Księże Małe i Wielkie czy Kozanów.

W nocy z 12 na 13 (lipca - przyp. red.) wyszłam z dziećmi na balkon i słyszałam niesamowity szum rozpędzonej wody. Do tej pory mam go w uszach. Rano jak wstaliśmy, to od nas nie można było wyjść z bramy, bo były drzwi zablokowane. Jeden z sąsiadów pływał na pontonie i dowoził chleb. To było przerażające. Ludzie stracili cały majątek swojego życia - mówi pani Joanna, mieszkająca na wrocławskim osiedlu Kozaów.

Oprócz Kozanowa zalane zostały też osiedla Kowale, Maślice, Księże Małe, Księże Wielkie, Rakowiec, Widawa i Pracze Odrzańskie. 

Pamiętam dokładnie tamten czas. Świeżo po maturze, przyjęcie na studia. Plany wakacyjne, mieliśmy jechać do Francji. I wtedy przyszła ona - powódź. Mój rodzinny Tarnogaj był bezpieczny, ale ja z przyjacielem Arturem pomagaliśmy z workami, chroniąc centrum Wrocławia - wspomina na Facebooku prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.

Wrocławianki i wrocławianie zrobili wszystko, by uchronić domy i dobytek przez żywiołem - napisał prezydent.

Sprawdziła się wtedy społeczność Wrocławia, która faktycznie stanęła murem i budowała te mury z worków z piaskiem. Nie była do końca przygotowana, bo nie wiedziała, jak się przygotować do powodzi. Ludzie bardzo dużo stracili. Nie ewakuowali się, a było trochę czasu na ewakuację. Nie byli świadomi, do jakiej wysokości ta fala dojdzie. Myśleli, że może przejdzie, bo mają przecież wały - tłumaczy Krzysztof Smolnicki z Koalicji Czas na Odrę.

Na budynku na rogu ul. Traugutta i pl. Zgody we Wrocławiu można zobaczyć tablicę, która przypomina, jaki był poziom wody podczas powodzi w 1997 roku.

Tu byśmy byli pod wodą. A tam jest trochę niżej, to ludziom sięgała woda po sufit - wskazuje Radosław Gawlik z Koalicji Czas na Odrę.

Te obrazy zostaną ze mną do końca życia - tak o Powodzi Tysiąclecia mówi straszy brygadier Piotr Grzyb, zastępca komendanta wojewódzkiego PSP we Wrocławiu. Kiedy 25 lat temu powódź nawiedziła stolicę Dolnego Śląska miał za sobą zaledwie miesiąc służby w Państwowej Straży Pożarnej. Ustawiał worki z piaskiem, dostarczał mieszkańcom chleb i wodę. Brał też udział w ich ewakuacji.

Pamiętam taką ewakuację. Była szczególna, bo w domu pomocy społecznej. To było gdzieś w rejonie ulicy Opolskiej, gdzie wcześniej nie było decyzji o ewakuacji, gdy jeszcze było można. Potem już niestety śmigłowiec musiał to robić i też my tam asekurowaliśmy z łodzi. Były takie sceny dosyć drastyczne, ponieważ starsze osoby musiały być specjalnie zabezpieczane, żeby śmigłowcem z dachu obiektu mogły być ewakuowane, gdyż nie było już innej możliwości - dzieli się swoimi wspomnieniami straszy brygadier Piotr Grzyb.

Bilans powodzi w całym kraju to 56 ofiar śmiertelnych. Straty materialne szacowano na około 12 mld złotych. Dach nad głową straciło 7 tys. ludzi, a około 40 tys. utraciło dorobek całego życia.