Padło sześć z siedmiu reniferów. Zostały zagryzione. Ten dramatyczny scenariusz rozegrał się na początku maja w miejscowości Zagórów w Wielkopolsce. Choć sprawą zajmuje się policja i prowadzone są specjalistyczne badania, to wciąż nie wiadomo, jakie zwierzęta przyczyniły się do tragedii.

Policja wyjaśnia okoliczności śmierci aż sześciu reniferów, które na początku maja zostały zagryzione na terenie gospodarstwa agroturystycznego w miejscowości Zagórów w Wielkopolsce. Do tragicznego wydarzenia doszło dokładnie 1 maja, podczas długiego majowego weekendu.

Przyjechali do nas teściowie na majówkę - mówi Aleksander Dyczek, właściciel tzw. wioski norweskiej w Zagórowie. Teściowa usłyszała podejrzane dźwięki. Zadzwoniła po mnie. Kiedy dobiegłem na miejsce, zauważyłem już padłe zwierzęta i psa. Miał obrożę - dodaje.

Zagryzionych zostało sześć z siedmiu reniferów, przebywających na terenie tzw. wioski norweskiej w Zagórowie. Policja rozpatruje dwa scenariusze. Jeden z nich zakłada, że zwierzęta zagryzły bezpańskie psy. W drugim występują wilki.

Bierzemy też pod uwagę to, że mogły to zrobić wilki. Jednak ten scenariusz wydaje się być mało prawdopodobny - mówi mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Jesteśmy po rozmowie z nadleśniczym. Powiedział, że w ubiegłym roku wilki były widoczne w tej okolicy - dodał.

Czy to były bezpańskie psy?

Z tezą dotyczących bezpańskich i wolno biegających psów nie zgadza się właściciel gospodarstwa, Aleksander Dyczek. W rozmowie z RMF FM powiedział, że wyraźnie widział dużego czarnego psa, który miał na sobie obrożę.

Wiem, że niektóre wilki też mają obroże z lokalizatorami, ale widziałem na pewno psa. Teściowa widziała też drugiego, mniejszego - tłumaczy. Dostały się do zagrody podkopując ogrodzenie. Zagryzły sześć naszych reniferów. Ostał się jeden, najsilniejszy samiec. Musimy teraz odbudować stado - podkreślił.

Krótko po tym incydencie właściciel zagrody postawił wokół niej dodatkowe ogrodzenie. Wolę się przygotować. Nie wiadomo co się wydarzy - wyjaśnia.

Aleksander Dyczek twierdzi, że psy, które zagryzły jego zwierzęta nie były bezpańskie, a problem leży zarówno właścicieli, którzy nie zamykają swoich posesji, jak i gminy, która nie wyłapuje wolno biegających psów. Powinno się coś z tym zrobić. Wiem, że problem dotyczy całej Polski, ale można zacząć od małych elementów - mówi Dyczek.

Próbki w instytucie

Właściciel przesłał do badań próbki martwych zwierząt oraz próbki sierści znalezionej na terenie zagrody. Zajmuje się nimi Instytut Zootechniki w Balicach. Eksperci nie ujawniają na jakim etapie są badania. Wyniki zostaną przesłane bezpośrednio do właściciela zagrody. Nie możemy informować o przebiegu badań - usłyszeliśmy w rozmowie z przedstawicielką instytutu.

Z kolei właściciel niepokoi się oraz niecierpliwi, ponieważ sprawa toczy się już ponad półtora miesiąca, a rozwiązania wciąż nie widać.