Brakiem odpowiedzialności wykazał się właściciel bmw z Lubonia (Wielkopolskie). Policjanci zostali wezwani do psa pozostawionego w zamkniętym samochodzie podczas upału. Temperatura na zewnątrz sięgała niemal 30 stopni Celsjusza, co sprawiło, że wnętrze pojazdu stało się śmiertelną pułapką dla zwierzęcia. Na szczęście pomoc nadeszła w porę.

Na miejsce zdarzenia funkcjonariuszy wezwał przechodzień, który zauważył psa leżącego na przednim fotelu bmw. Zwierzę było wyraźnie zaniepokojone i dyszało. 

Policjanci próbowali odnaleźć właściciela pojazdu, podejrzewając, że może on przebywać w pobliskiej szkole, gdzie odbywało się akurat zebranie rodziców. Poszukiwania nie przyniosły jednak rezultatu.

Po powrocie na parking mundurowi stwierdzili, że stan psa się pogarsza i trzeba działać. 

Policjanci sprawdzili jeszcze, czy wszystkie drzwi i okna w pojeździe są zamknięte. Wobec braku możliwości dostania się do środka podjęli decyzję o wybiciu szyby i wyciągnięciu psa z pojazdu - poinformowała Anna Klój z wielkopolskiej policji. 

Zwierzę natychmiast przeniesiono do cienia i podano wodę. Następnie pies został przekazany pod opiekę firmy zajmującej się tymczasowym pobytem zwierząt.

Właściciel bagatelizował zagrożenie

Po ponad godzinie na miejsce interwencji przyszedł właściciel samochodu, który bagatelizował całą sytuację i nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, na jakie naraził swojego psa. 

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, pozostawienie zwierzęcia w zamkniętym aucie podczas upału może być traktowane jako znęcanie się nad zwierzętami, za co grozi kara nawet do 3 lat pozbawienia wolności.