Od blisko dziesięciu lat - po żniwach - na polach pod Grunwaldem pojawiają się archeolodzy i pasjonaci historii, którzy z detektorami w rękach szukają pozostałości po wielkiej bitwie z 1410 roku. Tym razem sprawdzone zostaną działki na tak zwanym froncie ucieczki wojsk zakonnych z pola bitwy.

Tegoroczne badania pól bitwy pod Grunwaldem mają odbyć się we wrześniu. Wyjątkowo będą one miały charakter krajowy, a nie międzynarodowy. Nie będzie więc m.in. detektorystów z Danii. Wciąż można jednak liczyć, że pod Grunwaldem pojawi się kilkadziesiąt osób z detektorami. 

W tym roku planujemy zbadać tereny na tak zwanym froncie ucieczki wojsk zakonnych z pola bitwy. To m.in. okolice Starego Miasta i Wierzbicy. Jan Długosz wyraźnie poinformował w swojej kronice o bardzo ważnym wydarzeniu, że Władysław Jagiełło po bitwie gonił wojska zakonne na odcinku prawie 30 km. Te wspomniane miejsca nie były wcześniej przez nas badane - mówi Jarosław Malecki, archeolog z Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.

Jeżeli chodzi o ucieczkę wspomnianych wojsk, to archeolodzy badali tylko tereny przy Stębarku, więc jest szansa, że działki między Wierzbicą i Starym Miastem kryją jeszcze sporo pozostałości po bitwie. Niespełna rok temu pod Grunwaldem otwarto nowy gmach muzeum, w którym m.in. prezentowane są znalezione w ostatnich latach eksponaty. Mamy m.in. kordy, tasaki, bełty kusz, groty, połamane, powyginane ostrogi, kółka od ostróg, topory. To wszystko pokazuje, że tutaj nie było sielanki, a prawdziwa bitwa na śmierć i życie. Ciekawsze eksponaty są poddawane renowacji i można je podziwiać w naszym nowym gmachu - mówi Malecki.

Pierwsze badania z udziałem detektorystów zostały zainaugurowane w 2014 roku. Od tamtego czasu pojawiło się kilka ważnych wniosków. Przede wszystkim na pewno nie będziemy umiejscawiać rozpoczęcia bitwy między Łodwigowem, a Stębarkiem. A między Grunwaldem, a Łodwigowem. Na podstawie artefaktów, które znajdujemy w ziemi można powiedzieć, że "złapaliśmy" tę bitwę, mamy jej ramy - dodaje archeolog.