To była pierwsza misja bojowa francuskich myśliwców Rafale nad Polską. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, para myśliwców w sobotę brała udział w akcji związanej z podejrzeniem naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony nad wschodnią Lubelszczyzną. To wtedy między innymi w Chełmie odpalono syreny alarmowe.
Maszyny wysłano w miejsce, w którym polskie systemy obrony przeciwlotniczej wykryły sygnały o możliwym wdarciu się naszą przestrzeń powietrzną obcych obiektów.
Radary sojuszniczych myśliwców miały potwierdzić obecność tych jednostek nad Lubelszczyzną. Chodziło też o fizyczne sprawdzenie - poprzez obserwację z kokpitów, z czym mamy do czynienia.
Jeśli faktycznie doszłoby do zagrożenia, Rafale miały zestrzelić drony.
Sygnały o naruszeniu przestrzeni się nie potwierdziły - najpewniej radary odczytały jako obce obiekty jakieś zjawiska meteorologiczne.
Wiadomo natomiast, że w tym samym czasie trwał dronowy atak u naszych wschodnich sąsiadów na obwód wołyński. Nie było wiadomo, czy Ukraińcy poradzili sobie z unieszkodliwieniem wszystkich bezzałogowców.
W nocy z 9 na 10 września kilkanaście dronów Federacji Rosyjskiej wtargnęło na terytorium Polski, przelatując głównie nad województwami wschodnimi. Część z nich została zestrzelona przez polskie siły zbrojne, a w działania zaangażowane były także służby ratownicze i policyjne. Polska natychmiast poinformowała sojuszników z NATO i złożyła wniosek o uruchomienie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, dotyczącego konsultacji w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa. Na skutek tych działań, Niemcy i Francja wysłały do Polski dodatkowe siły w postaci myśliwców Eurofighter i Rafale.
NATO rozpoczęło misję Wschodni Strażnik, która ma wzmocnić ochronę na wschodniej flance Sojuszu.


