Jedna osoba poszkodowana, kilkadziesiąt ewakuowanych i dwie niezidentyfikowane paczki - tak wyglądał scenariusz ćwiczeń w największym szpitalu w Polsce - Szpitalu Uniwersyteckim. Na miejscu była Straż Pożarna, Policja i sanepid.

Tu się coś posypało. Szczypią mnie ręce, szczypią mnie oczy. Uruchom alarm! - tak zaczęły się ćwiczenia, podczas których zarządzono ewakuację pacjentów i personelu. Na miejsce wezwana została Specjalistyczna Grupa Ekologiczno-Chemiczna PSP, która ma zidentyfikować i zneutralizować nieznaną substancję.

 Scenariusz ćwiczeń zakładał, że ciężko chorzy pacjenci, których nie można ewakuować ze szpitala zostaną odizolowani z dala od miejsca zagrożenia. Co na to pacjenci, którzy mieli okazje przyglądać się działaniom ratowników? Na pewno takie ćwiczenia są ważne i potrzebne - mówił jeden z nich.

Ćwiczeniom służb przyglądał się reporter RMF MAXXX Przemek Błaszczyk. W jednostkach takich jak szpitale i obiekty użyteczności publicznej ćwiczenia powinny odbywać się cyklicznie. Przepisy różnie to określają. Tak naprawdę to kwestia decyzja zarządu. Oczywiście mamy świadomość ograniczeń i tego, jak ciężka jest ewakuacja oddziałów łóżkowych, gdzie są pacjenci leżący - mówił dyrektor placówki Marcin Jędrychowski.

By nie narażać pacjentów na niedogodności, dyrekcja placówki zdecydowała się na ćwiczenie procedur ewakuacji ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i administracji. Jak przyznaje dyrektor, gdyby nie pandemia ćwiczenia odbyłyby się wcześniej. 

Wydaje nam się, że doskonale sobie poradzimy w sytuacjach stresowych, że wiemy jak się zachować, kiedy wybuchnie pożar albo doszło do wypadku. Tymczasem działa stres, emocje i nagle okazuje się, że coś, co powinno być automatyczne, takim nie jest - podkreśla dyrektor Jędrychowski.

autor: Przemek Błaszczyk RMF MAXXX

Opracowanie: