Zaległości finansowe względem graczy, szwankująca opieka medyczna - czego jaskrawym przykładem jest powtarzający się brak lekarza w czasie zgrupowań reprezentacji, brak jasnych uregulowań dot. funkcjonowania kadry - to niektóre z zarzutów wysuwanych przez Stowarzyszenie Zawodników Hokeja na Lodzie pod adresem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. W sytuacji ostrego sporu grupa kilkunastu czołowych reprezentantów odmówiła stawienia się na zgrupowaniu w Gdańsku i udziału w turnieju Euro Ice Hockey Challenge. "Żałujemy, że nas tam nie ma (…), ale te drastyczne kroki były naprawdę potrzebne. Robimy to dla dobra sprawy, dla dobra polskiego hokeja" - podkreślał w czasie konferencji prasowej w Krakowie jeden z założycieli Stowarzyszenia Zawodników Krystian Dziubiński.

W rozpoczętym w piątek turnieju Euro Ice Hockey Challenge o Puchar z Okazji 100-lecia Odzyskania Niepodległości biało-czerwoni spotykają się z drużynami światowej Elity: reprezentacjami Danii, Norwegii i Austrii. Mogło być święto dyscypliny - ale w sytuacji głębokiego kryzysu w polskim hokeju czołowi kadrowicze zdecydowali się odmówić przyjazdu do Gdańska.

W przeddzień rozpoczęcia imprezy wiceprezes PZHL-u Mirosław Minkina zarzucił zawodnikom stawianie Związku pod ścianą i uczynienie turnieju "zakładnikiem" w sporze finansowym.

Turniej, który udało się zorganizować z okazji stulecia niepodległości Polski, stał się zakładnikiem. Związek pokazuje, że płaci - nie płaci tyle, ile by zawodnicy chcieli. Postawili mi ultimatum: "Jeżeli nie podpisze pan tego, to my nie przyjedziemy. My chcemy to, to i to - i żadnej złotówki nie odpuścimy" - mówił Minkina na czwartkowej konferencji prasowej.

Równocześnie zapewniał o otwartości związkowych działaczy na rozmowy z zawodnikami.

Dzień później swój punkt widzenia w trwającym sporze przedstawili ci ostatni. W czasie spotkania z dziennikarzami w Krakowie przedstawiciele Stowarzyszenia Zawodników Hokeja na Lodzie mówili o sięgających 2016 roku finansowych zaległościach PZHL-u względem graczy i nierównym traktowaniu zawodników przy rozliczeniach finansowych, o sprawie ubezpieczeń reprezentantów, szwankującej opiece medycznej i braku przejrzystych uregulowań dot. funkcjonowania kadry.

Pełnomocnik zawodników: Umów należy dotrzymywać - również tych ustnych

W wymiarze finansowym spór dotyczy wypłacenia zawodnikom tzw. dniówek za pobyt na zgrupowaniach. Ich wysokość regulowała do połowy 2014 roku pisemna umowa podpisana przez ówczesnego szefa PZHL-u Piotra Hałasika. Po wygaśnięciu tej umowy Związek jeszcze przez dwa lata wypłacał zawodnikom dniówki w niezmienionej wysokości: 300 złotych za każdy dzień pobytu na zgrupowaniu. W 2016 roku wypłat zaprzestano, a obecne władze hokejowej centrali kwestionują wysokość zobowiązań.

Na czwartkowej konferencji prasowej wiceprezes Minkina nazwał dniówki "dobrą wolą" i "widzimisię" poprzednich prezesów Związku, które - jak mówił - "skończyły się katastrofą". Ogłosił, że ponieważ nie ma obecnie pisemnych postanowień w tej sprawie, nie ma podstaw, by wypłacać zawodnikom dniówki w ustalonej poprzednio wysokości.

Jak stwierdził: To była obietnica, ale bez dokumentów.

Z tym stanowiskiem zarządu PZHL-u rozprawił się na konferencji prasowej w Krakowie reprezentujący zawodników mec. Stanisław Drozd.

Z mojej perspektywy - jako pełnomocnika grupy zawodników - nie ma większej różnicy pomiędzy ustnymi umowami a pisemnymi umowami. W sytuacji, kiedy Związek przyznaje, że pewne deklaracje słowne, na których zawodnicy polegali, były składane - nie mamy żadnego problemu, jeśli chodzi dochodzenie tych roszczeń, bo umów należy dotrzymywać - również takich, które były zawierane w formie ustnej - podkreślił prawnik.

Zwrócił na uwagę na problem niehonorowania przez kolejne władze hokejowej centrali zobowiązań podejmowanych przez poprzedników.

Istotą negocjacji ugodowych jest to, że strony chcą pójść na pewne ustępstwa. I my oczywiście - myślę, że mogę złożyć tu deklarację w imieniu zawodników - jesteśmy gotowi do ustępstw. (...) Są jednak, że tak powiem, pewne warunki brzegowe. Podstawowym warunkiem brzegowym jest bardziej wiarygodne albo bardziej egzekwowalne sformalizowanie deklaracji, które Związek składa - żebyśmy po dwóch latach nie mieli tej samej sytuacji, którą mamy teraz, żebyśmy nie opierali się o deklaracje słowne, o których za dwa lata ktoś znowu powie, że to są indywidualne deklaracje któregoś z członków zarządu albo nie są ważne, dlatego że nie ma pod nimi pieczątki - zaznaczył mec. Drozd.

Krystian Dziubiński: Nie możemy dzielić zawodników na ważnych i ważniejszych

Stojący na czele Stowarzyszenia Zawodników Krystian Dziubiński zwrócił również uwagę na problem nierównego traktowania graczy przy regulowaniu zobowiązań finansowych.

Pan Minkina mówił o tym, że wypłacił nam we wrześniu kwotę 50 tysięcy złotych - lecz to była lista, czego nie powiedział, tylko dla zawodników, którzy uczestniczyli w mistrzostwach świata w Kijowie. Z naszej listy wynika, że poza tymi 23 zawodnikami, którym wypłacił pieniądze, pozostaje jeszcze kolejnych 24 - bo lista liczy 47 nazwisk - mówił.

Zaznaczył, że akceptując taki system rozliczeń, czułby się nie w porządku w stosunku do kolegów z reprezentacji.

Ja te pieniądze dostałem, bo byłem na mistrzostwach świata w Kijowie - ale nie wszyscy je dostali. Są zawodnicy, którzy bili się o miejsce w składzie i odpadli, powiedzmy, w ostatnim dniu - bo to jest selekcja - (...) i oni są całkowicie pomijani. Nie możemy robić tak, że są zawodnicy ważni i ważniejsi. (...) Nam zależy na tym, żeby wszyscy byli traktowani jednakowo - podkreślił Dziubiński.

Marcin Kolusz: Najważniejsze w tym wszystkim jest nasze zdrowie i godne traktowanie

Sprawa finansowych zaległości PZHL-u względem reprezentantów wybijała się w ostatnich dniach - co nietrudno zrozumieć - na plan pierwszy, ale na spotkaniu z dziennikarzami przedstawiciele Stowarzyszenia Zawodników jasno zaznaczyli, że spór finansowy nie jest z ich perspektywy najistotniejszy. Nacisk kładli przede wszystkim na kwestię opieki medycznej i profesjonalnego funkcjonowania reprezentacji.

Nam nie chodzi w tym sporze o pieniądze. Chodzi nam o godne traktowanie zawodników i o przestrzeganie pewnych zasad, na które się umawiamy. Chodzi przede wszystkim o profesjonalizm reprezentacji i całego polskiego hokeja - podkreślił kapitan drużyny narodowej Marcin Kolusz.

Wiemy wszyscy, jaka jest sytuacja. Chcemy dobra polskiego hokeja. Ale te warunki (funkcjonowania reprezentacji) muszą być przede wszystkim godne. Najważniejsze w tym wszystkim jest nasze zdrowie i profesjonalne traktowanie: jeżeli się na coś umawiamy, to tego pilnujemy - mówił.

Zgrupowania kadry bez... lekarza

Jaskrawym przykładem szwankującej opieki medycznej, o której mówili hokeiści, jest powtarzający się brak lekarza na zgrupowaniach kadry.

Wczoraj na zgrupowaniu reprezentacji jeden z zawodników doznał poważnego urazu, został na noc w szpitalu. (...) Nikt z nim do szpitala nie pojechał, bo w tym momencie lekarza na zgrupowaniu nie ma - relacjonował Krystian Dziubiński.

Do takich sytuacji po prostu nie może dochodzić - zaznaczył.

Kasper Bryniczka opowiedział o trudnościach, jakie napotkał po poważnej kontuzji, której nabawił się w czasie towarzyskiego spotkania z reprezentacją Ukrainy krótko przed rozpoczęciem kwietniowych MŚ Dywizji 1A w Budapeszcie. Mówił o problemach z uzyskaniem właściwej opieki medycznej, problemach logistycznych czy z uregulowaniem należności za operację, którą przeszedł, i późniejszą rehabilitację. Ta ostatnia zresztą - jak relacjonował - opóźniała się właśnie z powodu niedomkniętych kwestii finansowych.

Nie martwić się o opiekę medyczną i ubezpieczenia

Wiemy, jaka była sytuacja przed mistrzostwami świata w Budapeszcie: był duży chaos, były problemy organizacyjne, problemy z pieniędzmi - mówił Krystian Dziubiński i zaznaczył, że powołanie Stowarzyszenia Zawodników Hokeja na Lodzie ma na celu wyprostowanie sytuacji przed kolejnym czempionatem, na którym biało-czerwoni będą walczyć o powrót na zaplecze światowej Elity.

Chcieliśmy zareagować na tyle wcześnie, żeby na następne mistrzostwa świata, w Estonii, pojechać w pełnym składzie, z czystą głową, żeby zawodnicy nie musieli martwić się o opiekę medyczną, o ubezpieczenia. Żeby wszystko było dograne na tip-top - wyjaśnił.

Mówił o mieszkających poza Polską młodych zawodnikach polskiego pochodzenia, którzy mają przed sobą decyzję, dla jakiej reprezentacji chcą grać.

Oni gdzieś tam są i patrzą na to, co się tu teraz dzieje. Jeżeli taki zawodnik ma do wyboru, powiedzmy, obywatelstwo polskie i niemieckie, to - jeżeli u nas jest taki syf - wybierze to drugie - komentował.

Dwa kroki w tył, żeby pójść do przodu w dobrym kierunku

To jest jeden z naszych głównych celów: żeby zawodnicy czuli się bezpiecznie - w różnych sytuacjach (...). Chcielibyśmy przede wszystkim pomagać, nikomu nie szkodząc (...) i chcielibyśmy, żeby hokej w Polsce był w przyszłości profesjonalny. Chodzi o profesjonalizm, przejrzystość i godne warunki pracy - podkreślił Marcin Kolusz.

Zawodnicy przekonywali, że żałują swej nieobecności na turnieju w Gdańsku - ale również o tym, że sytuacja wymagała zdecydowanych kroków.

Być może na pierwszy rzut oka ta sytuacja wygląda na skandal, ale proszę nam uwierzyć, że w przyszłości - jeżeli pewne sprawy unormujemy - to wszyscy na tym skorzystamy. Myślę, że może i dobrze, że tak się stało i że się państwo tą sytuacją zainteresowaliście: może razem uda nam się pchnąć ten wózek do przodu w dobrym kierunku - zwrócił się do dziennikarzy Marcin Kolusz.

Krystian Dziubiński przekonywał, że "te drastyczne kroki były naprawdę potrzebne: żałujemy tego, ale wiemy, że robimy to dla dobra sprawy, dla dobra polskiego hokeja".

Czasami trzeba zrobić dwa kroki w tył, żeby pójść do przodu. Może i nie najlepiej wygląda to w tym momencie wizerunkowo - ale jestem przekonany, że to pomoże polskiemu hokejowi w przyszłości - podsumował lider Stowarzyszenia Zawodników.

Postscriptum

Puenta dwudniowej medialnej dyskusji pomiędzy działaczami hokejowej centrali i zawodnikami napisana została w Gdańsku. Z powodu problemów z taflą lodowiska w hali Olivia żadne z piątkowych spotkań turnieju Euro Ice Hockey Challenge nie zostało dokończone.

Cytat

Przerwane z powodu problemów z lodowiskiem piątkowe mecze turnieju EIHC w Gdańsku zostały decyzją Dyrektoriatu zawodów uznane za nierozegrane. Wszystkie cztery zespoły do sobotnich spotkań przystąpią z zerowym dorobkiem punktowym i bramkowym. Wyniki niedokończonych pojedynków będą miały znaczenie dla ustalenia kolejności końcowej jedynie przy równej ilości punktów i różnicy bramek zespołów grających ze sobą w piątek. Harmonogram turnieju na sobotę i niedzielę został zachowany.
Komunikat Polskiego Związku Hokeja na Lodzie


Gramy od "zera" - ogłosił PZHL w wydanym nocą komunikacie.