Prawie trzy godziny czekali w sobotę na start w zjeździe alpejczycy rywalizujący w mistrzostwach świata w szwajcarskim St Moritz. W tym czasie zdążyli zgłodnieć, więc przekąski dostarczono im... helikopterem. Ostatecznie pogoda uniemożliwiła rozegranie zawodów.

Prawie trzy godziny czekali w sobotę na start w zjeździe alpejczycy rywalizujący w mistrzostwach świata w szwajcarskim St Moritz. W tym czasie zdążyli zgłodnieć, więc przekąski dostarczono im... helikopterem. Ostatecznie pogoda uniemożliwiła rozegranie zawodów.
Helikopter dostarczył przekąski zawodnikom czekającym na start w St Moritz /ALEXANDRA WEY /PAP/EPA

Pierwotnie zjazd miał się rozpocząć o godzinie 12, ale z powodu utrzymującej się w środkowej części trasy mgły start przekładano - najpierw na 12.30, potem na 13.15 i na 14.30.

Pogoda się nie poprawiła, więc zmagania przeniesiono na niedzielę na 13.30.

Jednak zawodnicy nie ruszyli ze szczytu przez ponad dwie i pół godziny, nie wiedząc, czy będą mogli wystartować. Na wysokość ok. 2800 m helikopterem dostarczono im zapiekanki, wafelki i owoce.

(j.)