Norweska policja przez 17 godzin przetrzymywała w areszcie nastolatka pochodzenia czeczeńskiego, który przeżył masakrę na wyspie Utoya - podał dziennik "Verdens Gang". Podejrzewano, że chłopak był wspólnikiem sprawcy masakry, Andersa Breivika. Bezpośrednio z wyspy 17-latek trafił do aresztu, gdzie spędził noc. Przez cały ten czas jego rodzina była przekonana, że nie żyje.

To szalone, że myśleli, iż mogłem zrobić coś podobnego - powiedział gazecie Anzor Dżukajew. Chłopak został umieszczony w celi oddalonej jedynie o kilka metrów od tej, gdzie zamknięto Breivika.

Policja potwierdziła, że zatrzymała Dżukajewa wyjaśniając, iż zachowywał się on "nienormalnie". Nie potrafił też "w zadowalający sposób udowodnić swojej tożsamości". Baliśmy się takiej sytuacji, gdy zabójca porzuca broń i znika w tłumie ocalałych - powiedział przedstawiciel policji z Oslo, Johan Fredriksen. Dżukajew wyjaśnił, że powodem jego "dziwnego" zachowania były traumatyczne przeżycia z Czeczenii.