Barack Obama wygłosił swoje pierwsze w czasie jego prezydentury orędzie z Gabinetu Owalnego. Amerykańscy prezydenci ogłaszają stamtąd przesłania w najbardziej dramatycznych momentach. Zgodnie z zapowiedzią mówił tylko o katastrofie w Zatoce Meksykańskiej. Zapewnił, że walka z wyciekiem ropy będzie trwała tak długo, jak będzie to konieczne. Amerykański prezydent kolejny raz podkreślił, że BP zapłaci za szkody.

Specjalne orędzie miało poprawić wizerunek prezydenta, któremu ludzie z wybrzeża zarzucają brak konkretnych działań. Obama zwrócił się do ludzi, którzy stracili pracę w wyniku wycieku. To rybacy, którzy trudnili się połowem owoców morza, hurtownicy, przetwórcy, restauratorzy. Kolejny raz usłyszeli zrobimy wszystko co konieczne żeby pomóc wybrzeżom zatoki i ludziom dotkniętym tragedią.

Amerykański prezydent oskarżył BP o lekkomyślność. Już wiadomo, że drastyczne cięcia spowodowane kryzysem mogły przyczynić się do katastrofy. Za Oceanem wychodzą na jaw nowe fakty, które świadczą o tym, że pracownicy na platformie wiedzieli, że może dojść do wypadku. To jest koszmarny odwiert - miał ocenić jeden z inżynierów, który przygotowywał dla właściciela opinie. Przedstawiciele koncernu mieli odpowiedzieć krótko jakoś to będzie.

Prezydent powiedział, że w najbliższych dniach i tygodniach ekipy ratunkowe z BP powinny przechwycić do 90 procent ropy wydobywającej się z uszkodzonego szybu. Nieco później w lecie BP ukończy budowę studni odciążającej, która - jak się oczekuje - całkowicie zatamuje wyciek.

Były gubernator Mississippi został koordynatorem długoterminowego Planu Odbudowy Zatoki Meksykańskiej. Szczegółów nie zdradził, ale ten program ma być w całości finansowany ze środków BP. Dziś Barack Obama w Białym Domu ma spotkać się z prezesem koncernu.

Na krótko przed wystąpieniem Obamy podano, że dotychczasowe oceny skali wycieku były zaniżone - z uszkodzonego szybu naftowego codziennie wypływa dwa razy więcej ropy niż dotąd szacowano.

W pierwszych komentarzach po wystąpieniu Obamy przeważają pochwały za zapowiedź twardej linii wobec BP. Nie brak jednak głosów krytycznych. Wypominają one prezydentowi, że przemówił z Gabinetu Owalnego dopiero w prawie dwa miesiące po wypadku w zatoce. Krytycy, głównie z kręgów republikańskich, przypominają też zaniedbania administracji, które opóźniły akcje ratunkową.

Zwracają też uwagę na to, że niedługo po wypadku kilka krajów proponowało pomoc USA w walce z katastrofą - m.in. Holandia oferowała specjalne statki z urządzeniami do zbierania plamy ropy z powierzchni wody. Oferty te zostały odrzucone z powołaniem się na ustawę z 1920 r. zabraniającą tego rodzaju prac na amerykański wodach przybrzeżnych obcym statkom. Obama mógł łatwo sprawić, by ustawę od razu uchylono - twierdzą krytycy.