Wiktor Janukowycz będzie bardziej pragmatycznym prezydentem niż jego poprzednik Wiktor Juszczenko - spodziewa się wtorkowy "Guardian", wypominając Juszczence, że w ostatnich miesiącach u władzy zajmował się głównie pisaniem historii od nowa.

Najnowszym bohaterem Ukrainy stał się dla Juszczenki Stepan Bandera - zachodnioukraiński nacjonalista współpracujący z niemieckim okupantem. Współczesna Ukraina nie potrzebuje sięgać do tej ponurej historii w poszukiwaniu wzorów. Potrzebuje przywódcy zdolnego uporać się z najbardziej palącymi problemami kraju - napisano w komentarzu redakcyjnym.

"Guardian" zarzuca też Juszczence, że nie potrafił się wznieść ponad osobiste urazy wobec premier Julii Tymoszenko i prowadził wobec niej wendettę.

W ostatnich pięciu latach dwoje czołowych luminarzy pomarańczowej rewolucji brało się za bary. Żadne względy, nawet poniżające 5,5 proc. głosów uzyskanych w pierwszej turze głosowania, nie były w stanie skłonić ustępującego prezydenta Juszczenki do zaprzestania wendetty przeciwko Tymoszenko. Poparł nawet zmiany w ordynacji wyborczej, wprowadzone z myślą o tym, by jej zaszkodzić - dodaje gazeta.

O sporach w obozie "pomarańczowych" pisze też w komentarzu redakcyjnym "The Times": Rozdźwięki między Juszczenką a Tymoszenko dały o sobie znać już w 2005 roku, gdy Juszczenko zdymisjonował Tymoszenko z urzędu premiera. Na stanowisko powróciła dwa lata później, ale oboje okazali się bezradni w obliczu globalnego kryzysu finansowego.

Wynik wyborów prezydenckich na Ukrainie jest dla gazety "sądem wyborców nad ekipą, która dała się poznać od strony nieumiejętnego zarządzania państwem i gospodarką" - uważa "The Times".

"The Independent" w swym komentarzu nazywa Julię Tymoszenko "La Pasionarią rewolucji z 2004 roku" (przez analogię do Dolores Ibarruri Gomez, hiszpańskiej komunistki, autorki hasła "No pasaran" - przyp. red.), a o samej rewolucji pisze, że szybko okazała się rozczarowaniem, zwłaszcza dla młodzieży.

Dziennik zauważa zarazem, że w odróżnieniu od wyborów z 2004 roku, postrzeganych jako prowadzony per procura post-zimnowojenny pojedynek Zachodu z Rosją (prozachodni Juszczenko kontra prorosyjski Janukowycz), w obecnych wyborach nie było ingerencji na wysokim szczeblu, ani ze strony Waszyngtonu, ani Moskwy.

Wygląda na to, że wszyscy oswoili się z ideą niepodległej Ukrainy, łącznie z samymi Ukraińcami - pisze "The Independent".