Jeśli wierzyć sondażom, 39-letni Emmanuel Macron zostanie dziś wybrany na ósmego prezydenta V Republiki Francuskiej. Według ostatnich sondaży Macron ma poparcie 61-63 proc. wyborców, Marine Le Pen popiera 37-38,5 proc.

Jeśli wierzyć sondażom, 39-letni Emmanuel Macron zostanie dziś wybrany na ósmego prezydenta V Republiki Francuskiej. Według ostatnich sondaży Macron ma poparcie 61-63 proc. wyborców, Marine Le Pen popiera 37-38,5 proc.
Emmanuel Macron ze swoją żoną Brigitte Trogneux podczas głosowania w I turze wyborów / PHILIPPE WOJAZER / POOL /PAP/EPA

Macron urodził się 21 grudnia 1977 r. w Amiens (w Pikardii na północ od Paryża) w rodzinie lekarskiej. Uczył się najpierw w rodzinnym mieście, gdzie chodził do katolickiego liceum założonego przez jezuitów. Maturę zdał w Paryżu, gdzie był uczniem uchodzącego za najlepsze we Francji liceum im. Henryka IV.

Po studiach uniwersyteckich wstąpił do paryskiego Instytutu Nauk Politycznych, a następnie do prestiżowej Ecole nationale d'administration (ENA, Państwowa Szkoła Administracji).

Dzięki stanowisku w banku Rotszyldów został milionerem

W latach 2004-2008 pracował na różnych stanowiskach państwowych, po czym biorąc urlop ze służby publicznej, przyjął stanowisko w banku Rotszyldów. Prowadził tam ważne sprawy, takie jak zakup przez koncern Nestle filii laboratoriów farmaceutycznych Pfizer. Pozwoliło mu to zostać udziałowcem banku i milionerem.

Od młodości działał w lewicowych organizacjach, a w latach 2006-09 był członkiem Partii Socjalistycznej (PS). Potrafił w tym czasie nawiązywać kontakty z wpływowymi osobistościami świata polityki i biznesu.

Zanim świeżo wybrany prezydent Francois Hollande mianował go doradcą ekonomicznym i zastępcą sekretarza generalnego Pałacu Elizejskiego, ówczesne kierownictwo stowarzyszenia francuskich pracodawców MEDEF chciało go zatrudnić jako dyrektora generalnego tej "twierdzy francuskiego kapitalizmu".

W czerwcu 2014 roku, widząc, że rząd nie prowadzi proponowanej przezeń polityki gospodarczej, odszedł z pracy w urzędzie prezydenta. Już w sierpniu powrócił do sfer rządowych - na stanowisko ministra gospodarki, zastępując zwolennika lewicowej linii Arnaud Montebourga.

Twórca "ustawy Macrona"

To jemu zawdzięcza Francja "ustawę Macrona", liberalizującą pracę niedzielną, transport, działalność banków oraz usług. Ekonomiści za największą korzyść z tej ustawy uznali to, że była "pierwszym krokiem do oswobodzenia branż spętanych dotąd obostrzeniami".

Choć ustawa uelastyczniająca prawo pracy była firmowana przez minister tego resortu Myriam El Khomri, to Emmanuel Macron był jej głównym architektem. Ustawa, znosząca praktycznie umowy branżowe i łagodząca kodeks pracy na korzyść pracodawców, wywołała protesty i manifestacje związków zawodowych. To z jej powodu centrala CGT, nawołując do "zagrodzenia drogi skrajnej prawicy", nie wzywa obecnie, by głosować na Macrona.

Krytycy mówią o "macronicie"

W kwietniu 2016 r. Macron, jeszcze jako minister, założył ruch En Marche! (Naprzód) mający łączyć orędowników postępu z prawicy i lewicy. Za stanowiska rządowego ustąpił 30 sierpnia.

W kwietniowej I turze wyborów prezydenckich zdobywając ponad 24 proc. głosów uplasował się na pierwszym miejscu przed skrajnie prawicową populistką Marine Le Pen (21,3 proc.).

Jego ruch, a następnie kandydatura wzbudziły entuzjazm mediów, do tego stopnia, że krytycy uznali to za objaw choroby, którą nazwali "macronitą". Jako "kandydata banków i koncernów międzynarodowych" piętnował Macrona zarówno kandydat skrajnej lewicy Jean-Luc Melenchon, jak i Marine Le Pen.


Prawica twierdzi, że Macron to kandydatura "per procura" niepopularnego prezydenta Hollande’a. Przywódca En Marche! zaprzecza stanowczo, a obserwatorzy zwracają uwagę, że jego ruch, mający pretensje wzniesienia się ponad tradycyjne podziały prawica-lewica, wykazuje obecnie klasyczne cechy centrum.

Macron był jedynym zdecydowanie prounijnym kandydatem w obecnych wyborach we Francji. Zdaniem politologa Christophe'a Bouillaud "wierzy on, że jego reformy spowodują, że Francja dogoni Niemcy i Europa stanie się francuska".

Jego poglądy, określane jako socjalnoliberalne, prowadzą go do wiary, że "ekonomią załatwić można wszelkie problemy społeczne", przez co - jak twierdzi filozof Alain Finkielkraut - "lekceważy problemy radykalizmu islamskiego, przekonany, że odwróci młodych muzułmanów od dżihadu, sadzając ich za kierownicą wozu Ubera". Zarzuca mu się, że wśród aktywistów jego ruchu są osoby związane z francuskimi filiami Bractwa Muzułmańskiego.

W jednym szeregu postawił Kaczyńskiego z Putinem

W debatach telewizyjnych przed I turą wyborów Emmanuel Macron był jedynym kandydatem, który bronił pracowników delegowanych, wśród których najwięcej jest Polaków.

Zmienił to stanowisko przed II turą, zapowiadając w wywiadzie prasowym, że po wyborze zażąda sankcji wobec Polski. Macron zarzucał Warszawie "dumping socjalny" i "wygrywanie różnic w systemie podatkowym". Uznał też, że "Polska nie przestrzega praw i wartości Unii".

A na tydzień przed głosowaniem, ustawiając Jarosława Kaczyńskiego w jednym szeregu z Władimirem Putinem, jako "przyjaciela Marine Le Pen", oskarżył polskie władze o "łamanie licznych swobód" i wartości Unii Europejskiej.

Była nauczycielka Macrona została jego żoną. Jest starsza o 24 lata

Bulwarówki ironizują, że prawdziwą nowością będzie tylko to, iż w razie zwycięstwa Macrona Pierwszą Damą Francji będzie kobieta aż 24 lata starsza od prezydenta. Macron zakochał się bowiem już w wieku 16 lat w swojej nauczycielce języka francuskiego i to właśnie z nią się później ożenił.

Plany te próbowali pokrzyżować jego zrozpaczeni rodzice. Ojciec Emmanuela Macrona zakazał na początku nauczycielce spotykania się z jej niepełnoletnim synem. Groził jej "konsekwencjami". "Francuski Kennedy" podkreśla, że miłość zwyciężyła. Sugeruje wręcz, że to dowód, iż będzie dobrym prezydentem - potrafił dzielnie stawić czoła lawinie przeszkód piętrzących się na drodze do ślubu z nauczycielką, która mogłaby być jego matką.

Jeśli Macron w istocie wygra, to zostanie najmłodszym szefem państwa francuskiego od czasów wybranego w 1848 roku na prezydenta 40-letniego wówczas Karola Ludwika Napoleona Bonaparte, późniejszego cesarza Napoleona III.

(mpw)